Wybór listów Wojciecha Jaruzelskiego z frontu do Matki Wandy i Siostry Teresy przebywających na zesłaniu w Bijsku


Po lewej matka W.Jaruzelskiego Wanda Jaruzelska (Zarembianka), po prawej siostra Teresa Jaruzelska


6 X 1943.

Kochane Moje!

List ten piszę z obozu położonego o 40 km. od Riazania, gdzie przybyliśmy przed paru dniami, na 3 tygodnie dla odbycia tutaj manewrów i różnych ćwiczeń z taktyki polowej, której teren tutejszy bardzo dobrze odpowiada. Są tutaj baraki w lesie, gdzie śpimy, a całe dnie i często nawet noce spędzamy w terenie na różnych intensywnych ćwiczeniach. Obóz ten leży zaledwie o kilka kilometrów od naszego korpusu tak, iż kontakt jest utrzymywany, lecz z braku czasu, jest to oczywiście nie wykorzystane, ażeby móc odnaleźć znajomych lub poznać życie naszej 2 dywizji. Ja jestem zdrów i oprócz wilczego apetytu oraz chęci do spania nie odczuwam innych potrzeb, oczywiście jeśli nie liczyć ciągłego braku czasu dla samego siebie, męczących ćwiczeń i ogromnie silnej dyscypliny. W tych dniach odbywały się u nas egzaminy z kilku głównych przedmiotów w zakresie przerobionego przez miesiąc programu i muszę się pochwalić, iż wynik ze wszystkich dziedzin miałem celujący.

Kochane Moje! Tęsknię bardzo do Was i ciągle myślę, jak dajecie sobie radę w tym okresie jesiennym, kiedy trzeba zaopatrzyć się we wszystko, co jest niezbędne na zimę, lecz mam nadzieję, iż nie pozostaniecie nieprzygotowane do spokojnego i o ile to jest możliwe wygodnego spędzenia zimy. Oprócz jednej kartki dotychczas żadnej wiadomości od Was nie otrzymałem, toteż proszę bardzo piszcie często pod adresem, który na odwrocie podaję. Chociaż życie mamy niezbyt słodkie, lecz czas biegnie bardzo szybko i sam nie wiem, kiedy przeszedł ten jeden miesiąc i przejdą następne, zostanę oficerem, a co dalej, zobaczymy, lecz Mamusiu Kochana, pamiętaj, że ja zawsze pozostanę takim, jakim byłem i moich przekonań nikt łatwo nie zmieni. Teraz ściskam i całuję Was mocno, pozdrawiam serdecznie wszystkich znajomych.
Kochający
syn i brat  Woj


Przejście na stronę poświęconą pobytom W.Jaruzelskiego w Riazaniu


1 IX 44 r.

Kochane Moje!
Już kilka dni minęło, kiedy wysłałem do Was ostatni list, lecz w ostatnich czasach byłem tak ogromnie zajęty, że cztery doby nie miałem możności zasnąć chociaż na godzinę, jeść też nie było kiedy i jak, a ciągle była praca w związku z jedną operacją, którą przeprowadzaliśmy. Trudności, niebezpieczeństwo i wysiłek były wielkie, lecz zakończyło się wszystko szczęśliwie i pomyślnie. Dlatego też dzisiaj, korzystając ze swobodnej chwili znów piszę list, ażeby rozproszyć Wasze obawy, które mogły powstać w związku z moim kilkudniowym milczeniem. W dalszym ciągu jestem zdrów i cały, chociaż często bardzo bywa krucho i ludzie wokół padają jak snopy, a mnie jakoś szczęście dopisuje i oprócz chwilowego przygłuszenia lub przysypania ziemią nie doznawałem żadnych innych obrażeń. Odczuwamy wszyscy silne zmęczenie i chcielibyśmy lub iść naprzód, lub też mieć kilkudniowy chociaż odpoczynek, który słusznie się nam należy. Są różne rzeczy, o których Wam pisać nie mogę, lecz ciążą niektóre rzeczy na sercu i wiele, wiele chciałoby się widzieć inaczej i trudno wierzyć, ażeby tak mogło być dalej w nowej, wolnej Polsce. Lecz myślę, że my, przelewając swą krew na polach walk, w końcu postawimy na swoim i zbudujemy taką Polskę, która będzie odpowiadać każdemu prawemu Polakowi. Nie wszyscy doceniają u nas inteligencję, odwagę, zdolności i zapas wiedzy, a więcej patrzy się na pochodzenie i przynależność partyjną. Lecz to wszystko głupstwo, teraz tylko, ażeby zwyciężyć, a później będziemy budować i myśleć, jak urządzić życie i porządki w kraju lepiej. Wczoraj dostałem od Was, Kochane Moje, dwa listy z 8 VIII i 12 VIII, bardzo mnie one ucieszyły, gdyż już bardzo dawno nie miałem żadnych wiadomości i nie wiedziałem, jak i gdzie żyjecie, czy zdrowie Wam dopisuje itd.

Kochane Moje, widzę z listów Waszych, zresztą sam dobrze rozumiem, że jest Wam ogromnie ciężko, lecz trzymajcie się i nie upadajcie na duchu, gdyż koniec się zbliża i nadejdzie ta upragniona chwila, gdy po tych paru latach, które zdawały się nam wiekami, nareszcie opuścicie "gościnne" mury Bijska i przyjedziecie do naszej wolnej Ojczyzny. Słyszałem, że do naszego płatnika już przyszły pieniądze (my będziemy otrzymywać rublami), więc gdy tylko będę mógł się wyrwać, wezmę je i natychmiast Wam poślę. Ja spodziewam się wkrótce awansu, który jednak z wymienionych wyżej powodów tak długo idzie. Nasi koledzy przybywszy z Czerwonej Armii już dawno prawie wszyscy awansowali, my zaś Polacy czekamy, lecz wierzymy, że Pan Bóg nierychliwy, lecz sprawiedliwy. Że zaś kuł nie boimy się, więc w końcu muszą nas ocenić, a szczególnie tych, którzy bojowe zadania dzięki zdobytej wiedzy wojskowej i odwadze osobistej wykonują bez zarzutu. Kochane Moje, w listach swych nic nie piszecie mi o naszych znajomych i o życiu, jakie teraz płynie w Bijsku, proszę więc bardzo napiszcie mi o tym, gdyż interesują mnie również i te sprawy, a Tereskę, której ból oczu tak mnie martwi, również proszę o napisanie od czasu do czasu kilka słów. Ja oczekuję teraz odpowiedzi od Janczewskiego, do którego napisałem dwa listy i przypuszczam, że jeśli nawet jego nie ma, to żona lub ktoś z jego krewnych może mi odpisać. Teraz kończę już i tak długi bardzo list, proszę o częste odpowiedzi, całuję i ściskam Was serdecznie, proszę pozdrowić wszystkich znajomych.

Wasz syn i brat Woj


28 X 44 r.

Kochane Moje!
Pomimo że dwa dni temu wysłałem Warn dość obszerny list, to jednak dzisiaj piszę znów, ażeby podzielić się tą radosną wiadomością, jaką wczoraj otrzymałem. Otóż wczoraj przyszedł do mnie list od Babci, z którego, chociaż niezbyt dokładnie, lecz dowiedziałem się, co słychać z naszymi najbliższymi, którzy pozostali w kraju i o których już tyle lat nie mieliśmy żadnej najmniejszej wiadomości. Chociaż przypuszczam, że i Wy, Kochane Moje, otrzymałyście już listy z naszych stron, lecz na wszelki wypadek posyłam Warn list od Babci, sądząc według którego jednak powinnyście już znajdować się w drodze do kraju. Daj Boże, ażeby tak było i ażeby ten mój list już nie zastał Was na miejscu. Na wszelki wypadek jednak w ostatnim liście, który wysłałem 26 X, posyłam Wam ten tak zwany "wyzow" i prośbę od dowództwa do władz miejscowych o ułatwienie Wam wyjazdu. Do Babci również napisałem, prosząc o wysłanie Wam potrzebnych do wyjazdu dokumentów. Ja w dalszym ciągu znajduję się na tym samym miejscu, żywy, zdrowy i pełen najlepszych myśli na przyszłość. Gdy będzie możliwość, postaram się o parodniowy urlop, ażeby odwiedzić rodzinne strony i da Bóg, że może do tego czasu i Wy tam już będziecie. Listów od Was jak nie otrzymywałem, tak i nie otrzymuję, lecz rozumiem, że nie może to być przecież z Waszej winy. Wymieniam teraz złote na ruble, ażeby Wam można było posłać, gdy nazbieram chociaż z 600-700 natychmiast wyślę, gdyż nie wierzę, że mogłyście już wyjechać. Do życia na froncie tak przyzwyczailiśmy się, że dziwny by nam się wydał pobyt gdzieś w tyłach, lecz teraz oprócz niebezpieczeństw dochodzi jeszcze prawdziwa jesienna pogoda z deszczem i wiatrem, która też daje się mocno we znaki. Wielu rzeczy, które Was zapewne b. interesują, nie mogę z różnych przyczyn opisać, lecz proszę pamiętajcie, że ja nigdy nie zapomnę swych zasad i obowiązków, jakie ma każdy uczciwy Polak wobec Boga, narodu i państwa. Teraz całuję Was i ściskam - Woj



15 II 45 r.

Kochane Moje!
Wybaczcie mi, że już więcej jak tydzień nie wysłałem do Was żadnego listu, lecz okoliczności składały się tak, iż nie miałem nawet pięciu minut czasu, który mógłbym poświęcić na swe sprawy. W ogóle chciałbym zaznaczyć, że już przeszło miesiąc żyjemy w bardzo trudnych frontowych warunkach, gdzie niemożliwy jest chociażby względny spokój lub odpoczynek. Znajdujemy się w Niemczech, gdzie toczymy ciężką walkę z zaciekle broniącym się wrogiem. Pomimo ciężkich warunków i niebezpieczeństw nie tracimy ducha, gdyż przed nami palące się Niemcy, a na naszej drodze Berlin. Nie niepokójcie się. Kochane Moje, jeśli znów długo wiadomości ode mnie nie będzie, lecz może nieprędko ponownie trafi się okazja spędzenia nocy nie w kałuży lub pod krzakiem, lecz tak jak dzisiaj w czystym i schludnym domku. Od Was listów nie otrzymuję, a tak bardzo jestem ich teraz spragniony. Bądźcie, Kochane Moje, dobrej myśli i módlcie się, gdyż Wasze modlitwy już nieraz na pewno uratowały mi życie.
Całuję Was i ściskam
W


6 VI 45 r.

Kochane Moje!
Ciągle jeszcze piszę do Was z Niemiec, oczekując na upragniony wyjazd, który wciąż odwleka się i odkłada. Myślą zawsze jestem z Wami i wprost miejsca sobie znaleźć nie mogę myśląc o Waszej sytuacji i otym, że jeszcze do tej pory nie wyjechałyście do kraju. Ja czynię starania o Wasz powrót i zapewniają mnie, że nie tylko Wy, Kochane Moje, lecz i wszyscy Polacy z Rosji powinniw tym roku powrócić do siebie. Nie tracę więc nadziei, iż to nastąpi i jednocześnie zachęcam Was do wytrwania na tym trudnym i ciężkim posterunku życiowym. Do tej pory nie wiem o losie pieniędzy i paczek, które posyłałem Warn, napiszcie koniecznie, gdyż tutaj krążą niewesołe wiadomości co do ich podróży i dojścia do celu. Ja czuję się dobrze i gdyby nie tęsknota za Wami i krajem, ten las niemiecki uważałbym za oazę, w której można wypocząć i zapomnieć o ciężkich przejściach ostatnich miesięcy. Podnosi nas również na duchu poczucie spełnienia swego obowiązku względem Ojczyzny, której krew, rany i zgliszcza zostały stokrotnie pomszczone. Za spalone i zburzone mury Warszawy widziałem gruzy setek wsi i miast niemieckich na czele z Berlinem. Stolica Niemiec leży w gruzach i trzeba długich lat mozolnej pracy, ażeby doprowadzić to miasto do przedwojennego stanu. Zwiedzałem "Reichstag", muzeum niemieckie, kancelarię Rzeszy, wchodziłem na kolumnę zwycięstwa nad Francją i ujrzałem jak straszliwie spustoszone jest miasto, skąd przez tyle lat była kierowana ogromna machina wojenna, która zdruzgotała nasz kraj i wiele innych. W ogóle. Kochane Moje, widziałem przez ten czas wiele rzeczy i pięknych i brzydkich, wzruszających i strasznych, i czekam tylko tego dnia, gdy wszystko będę mógł Warn opowiedzieć. A teraz proszę: piszcie i piszcie jak najczęściej, gdyż to moja największa rozrywka, jaką tutaj posiadam. Terenia niech pisze także, gdyż tak mnie interesuje jej praca i zdanie, jakie posiada. Teraz kończę już, całuję i ściskam Was, Kochane Moje, serdecznie, proszę pozdrowić wszystkich naszych znajomych.
Wasz kochający
W


21 VI 45 r.

Kochane Moje!
Upływa dzień za dniem, a wciąż jeszcze nie nadchodzi upragniona chwila naszego spotkania. My znajdujemy się teraz już w innym miejscu, nie w lesie, a w koszarach znajdujących się niedaleko od rzeki Nissy, gdzie pełnimy służbę garnizonową i pograniczną. Jak długo to trwać będzie, nikt z nas nie wie, lecz przypuszczamy, iż pomimo wszystko w prędkim czasie powinniśmy wrócić do kraju. Obiecane są urlopy i ja, gdy tylko otrzymam chociaż kilka dni wolnych, całkowicie je poświęcę, ażeby, jeśli nie można będzie mi samemu osobiście jechać po Was do Bijska, to będę czynił u władz cywilnych wszelkie możliwe starania, ażeby skrócić Wasz pobyt na obczyźnie. Tymczasem zaś. Kochane Moje, pomimo tych trudności i zmartwień, jakie posiadacie, nie traćcie otuchy, gdyż jeśli wytrzymaliśmy tyle lat w najcięższych warunkach, to trzeba wytrwać jeszcze tych parę miesięcy, które nas wszystkich dzielą od powrotu do normalnego życia. Wy, Kochane Moje, chociaż znajdujecie się tak daleko, na pewno zdajecie sobie sprawę, że teraz po skończeniu wojny wynikło bardzo wiele zagadnień i problemów trudnych do rozwiązania. I chociaż każdy przedstawia je w innym świetle, to ja pozostałem takim, jakim byłem, rozumiejąc jednak obowiązek pracy i służby względem Polski, jaka by ona nie była i jakich ofiar by od nas nie żądała. Wierzymy także, że dla żołnierza, który narażał swe życie i przelewał krew, nigdy miejsca w Polsce nie powinno zabraknąć, gdyż przyświecał nam wszystkim jeden cel i jedna przewodnia myśl, którą była wolność Ojczyzny! Wiemy, że naród zdecyduje o swym losie i my wypełnimy jego wolę stojąc wiernie na straży kraju. Więc nie martwcie się. Kochane Moje, tymi sprawami, gdyż wszystko zakończy się dobrze i tylko Bogu należy dziękować, że tak kierował naszymi losami, iż czeka nas radosna chwila spotkania i powrotu do kraju. Ja niepokoję się tylko, dlaczego nie otrzymujecie pieniędzy i paczek, które jakby nie było okazałyby pewną pomoc. Piszcie częściej. Kochane Moje, proszę o list od Tereni.
Woj



Teksty na podstawie książki Petera Rainy 'Jaruzelski. Młode lata", Wydawnictwo Książka Polska, Warszawa, 1994. ss.93-120.Tam też zamieszczono szerszy zestaw listów.


Powrót na stronę Teksty

Powrót na Stronę Główną