Wojciech Jaruzelski
Referat Biura Politycznego na Krajowej Konferencji Delegatów PZPR
wygłoszony 16 marca 1984 r.
Komitet Centralny, Biuro Polityczne stają dziś przed Wami, aby zdać sprawę z wykonywania mandatu, który powierzył nam IX Nadzwyczajny Zjazd Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Wracamy myślą do tamtych pamiętnych dni. Był to czas dramatyczny i surowy. Partia znajdowała się pod zmasowanym ogniem przeciwnika. Trwał atak na socjalistyczne państwo. Postępowała ruina gospodarki. Narastało zagrożenie podstaw bytu narodowego. Ale był to zarazem czas nadziei. Rodziła się w partii, w jej aktywie i organizacjach podstawowych, w robotniczych załogach, a także wśród znacznej części inteligencji i młodzieży, w mieście i na wsi — idea socjalistycznej odnowy. Pamiętamy ówczesną atmosferę tej sali — gorycz rozczarowań, emocje i niepokoje, lecz przede wszystkim poszukiwanie rozwiązań, wolę dokonania niezbędnych zmian, gotowość obrony socjalizmu w Polsce.
Linia IX Zjazdu sprawdziła się w kolejnych, niezwykle trudnych próbach. Dziś to już nie zapowiedzi, nie zamiary, lecz uparcie torująca sobie drogę praktyka. Zrobiliśmy i mało, i dużo. Mniej niż pragnęliśmy, lecz więcej niż można się było spodziewać. Za nami szmat przebytej drogi. Ale i droga przed krajem, przed partią niełatwa- Powtórzmy jeszcze raz: „Najbardziej dramatyczne za nami, najtrudniejsze przed nami", Nad tym będziemy wspólnie radzić. Konferencję naszą poprzedziła długotrwała, intensywna praca członków centralnych władz partyjnych oraz delegatów. Towarzyszyła jej ożywiona działalność całej partii, zwłaszcza bogata w oceny i wnioski kampania sprawozdawczo-wyborcza. Plon tej pracy znajduje wyraz w rozesłanych Wam informacjach i sprawozdaniach oraz w projektach dokumentów: deklaracji O co walczymy, dokąd zmierzamy', a także w materiałach do dyskusji nad perspektywicznym programem. Pozwala to w referacie Biura Politycznego skupić się nad niektórymi tylko, wybranymi odcinkami.
Dziś lepiej niż w lipcu 1981 r. rozumiemy historyczne znaczenie IX Zjazdu. Potwierdził i uwypuklił je czas. W niezmiernie skomplikowanej sytuacji partia trafnie oceniła ówczesny bieg wydarzeń i dokonała zasadniczej korekty swej linii. Zjazd uchronił partię przed oderwaniem się od życia, od rzeczywistości społecznej. Z drugiej zaś strony — przed odejściem od zasad marksizmu-leninizmu. Oba te niebezpieczeństwa były wówczas realne.
Opracowana na IX Zjeździe linia nie została nam narzucona. Ten sam, głęboko krytyczny nurt był w par tii widoczny co najmniej od okresu poprzedzającego VIII Zjazd. Został on przez ówczesne kierownictwo przytłumiony. Doszedł ponownie do głosu. Znalazł dla siebie potwierdzenie w postawie klasy robotniczej. Upomniała się ona! o socjalizm bez schorzeń i deformacji. Krótkowzroczni byli ci, którzy w żądaniach zwołania nadzwyczajnego zjazdu dostrzegali tylko zamęt ideowy, napór obcych poglądów. Przeciwnie: był to ogromny wysiłek podjęty dla uzdrowienia partii, dla obrony socjalizmu. Szeroko uczestniczyli w nim również związkowcy, w tym i ówcześni członkowie „Solidarności". Wielu zebranych na tej sali delegatów należało do tego związku. Był bowiem wówczas w partii tylko jeden podział na tych, którzy pragnęli ją wzmocnić, i tych, którzy rozmyślnie lub mimowolnie przyczyniali się do jej osłabienia. Kapitulanckie, ulegające obcym ideowo wpływom tzw. struktury poziome rozsadzały partię od wewnątrz, zagroziły jej spoistości. Pojawiły się także tendencje zachowawcze, niechętne odnowie.
IX Zjazd odniósł się pryncypialnie do popełnionych w okresie przedsierpniowym błędów. Ostrzegł przed kontrrewolucyjnym zagrożeniem. Otworzył w życiu partii jakościowo nowy etap. Przyjęta linia porozumienia, walki i socjalistycznych reform oznaczała wierność uniwersalnym zasadom socjalizmu w realnych polskich warunkach, w konkretnym historycznym okresie.
Partia nie odzyskała jednak na tyle siły i społecznego zaufania, by mogło to zmienić sytuację. Zbyt głębokie było osłabienie wpływów partii, w wyniku kolejnego już kryzysu politycznego i społeczno-gospodarczego. Zostało to bezpardonowo wykorzystane przez wewnętrznych i zewnętrznych wrogów socjalizmu.
Raz jeszcze i jakże dotkliwie okazało się, jak drogo kosztuje odejście od leninowskich zasad, osłabienie więzi partii z klasą robotniczą, ze społeczeństwem. Nie wystarczy zadekretować przewodnią rolę partii. Trzeba ją budować mozolnie i codziennie w każdym zakątku kraju, w każdym środowisku, wszędzie, gdzie partia istnieje i działa. Najszczersza nawet deklaracja, najsłuszniejsze uchwały czy radykalne zmiany personalne, nie zmienią automatycznie nastrojów społecznych. Nie usuną z dnia na dzień urazów. Taką siłę sprawczą ma dopiero praktyka. Jej dwa warunki — to niezbędny czas i tworzenie liczących się faktów. Rozumiał to także przeciwnik. Dlatego wzmógł atak na partię już nazajutrz po zjeździe. Kontrrewolucja spieszyła się. Los kraju, narodu postawiła na jedną kartę. Już tylko krok dzielił od katastrofy. Trzeba było zatrzymać siłą pochód kontrrewolucji. Wojsko Polskie spełniło swój konstytucyjny obowiązek. Ocaliło kraj. Potwierdziło, że jest sprawną, zwartą, jednoznaczną klasowo i politycznie siłą, na której socjalistyczna Polska może zawsze polegać.
Programowa zgodność z marksizmem-leninizmem, centralizm demokratyczny, więź z klasą robotniczą, z ludźmi pracy — to główne źródło siły partii. Socjalizm o tyle jest sobą, o ile urzeczywistnia interesy, dążenia i system wartości klasy robotniczej. Od tej reguły nie może być odstępstw. Partia odgrywa dwoistą rolę wobec klasy robotniczej. Z jednej strony jest jej awangardą. Z drugiej — musi jej służyć. Jeśli partia uważa się wyłącznie za awangardę, odrywa się od ludzkich bolączek i nastrojów, prędzej czy później zaczyna spoglądać na robotników z wysoka, dystansuje się od mas. Za taką awangardą mało kto idzie. Partia szukająca taniego poklasku, przymilająca się, uległa wobec demagogii — traci ostrość widzenia, gubi rzeczywistą rewolucyjność, zatraca swój przywódczy charakter. Oba te niebezpieczeństwa nie były w przeszłości naszej partii obce.
Więź z bazą społeczną to nie tylko sprawa partii jako wielkiej struktury, kierowniczej siły politycznej w kraju. To sprawa każdego z ponad dwóch milionów tworzących ją ludzi. Partia — to ludzie partii. Ludzie z imieniem i nazwiskiem, z twarzą, postawą, którą codziennie uważnie śledzą tysiące oczu. Jacy są, jacy być powinni — myśli się rzadziej i dyskutuje za mało. Tu krytyka zazwyczaj słabnie, bo trzeba łączyć ją z samokrytyką, mówić o sobie. Zaciążyło to na życiu partii i ciągle daje o sobie znać. Poruszono te sprawy na XV Plenum. Czeka nas w tej dziedzinie nieustająca praca.
W ankiecie, przeprowadzonej wśród towarzyszy delegatów przed obecną konferencją, ponad jedna trzecia uczestników wyraziła pogląd, że realizacja uchwały IX Zjazdu jest nie dość konsekwentna. Warto, więc wyraźnie odpowiedzieć sobie, gdzie tkwią obecne źródła naszych słabości? Przeważająca część klasy robotniczej doceniła wysiłki partii na rzecz porozumienia, niedopuszczenia do bratobójczej konfrontacji. Gdyby tak nie było, niewątpliwie dni po 13 grudnia 1981 r. przebiegałyby inaczej. Ale zaakceptowanie linii nie jest równoznaczne z pełnym zaufaniem. Wiemy, jak niełatwo bywa przekonać człowieka do człowieka. Cóż dopiero, gdy w grę wchodzą masy ludzkie. Na tę autentyczną więź musimy nadal rzetelnie pracować.
Partia nasza skupia w swych szeregach przedstawicieli różnych warstw i zawodów, w tym pracujących chłopów, znaczny odsetek inteligencji. Tym bardziej musimy pamiętać, że jednym z podstawowych postulatów całej partii wobec IX Zjazdu było upomnienie się właśnie o to, aby była „robotnicza nie tylko z nazwy". Tymczasem wśród tych, którzy z własnej woli lub na mocy decyzji partyjnych znaleźli się poza naszymi szeregami, niemały odsetek stanowią robotnicy. Jest to z pewnością najbardziej bolesny uszczerbek. Rozbudowa partii w tym środowisku należy do podstawowych zadań na dziś i na przyszłość. Nie tylko jednak procentowy udział robotników w partii przesądza o jej klasowym charakterze. Był on w drugiej połowie lat siedemdziesiątych wyższy niż obecnie. Ale czy głos robotników był wtedy słuchany, czy się z nim liczono?
To prawda, że ostatnia kampania sprawozdawczo-wy-borcza mogła wprowadzić więcej robotników do władz. W tym jednak najtrudniejszym okresie wielu z nich stanęło w szeregach nowego aktywu. Oni już nie zgodzą się mówić cudzym głosem. To nie przypadek, że wielu towarzyszy delegatów, którzy brali udział w IX Zjeździe jako robotnicy, przyjechało na konferencję jako pierwsi sekretarze swoich KZ. Upatrujemy w tym korzystne i zdrowe dla partii zjawisko. Robotnicy nie powinni być po prostu „częścią składową" partii. Muszą być jej kręgosłupem. Zadanie to nabiera wyjątkowej rangi w odniesieniu do nowego pokolenia robotników. Większość polskiej klasy robotniczej to ludzie między dwudziestym i trzydziestym rokiem życia. Tymczasem mamy najniższy od dawna odsetek członków i kandydatów partii w wieku do lat trzydziestu. Mniej jest również we władzach partyjnych młodych towarzyszy. Wielu nie przeszło przez etapy wyborcze. Biuro Polityczne liczy na merytoryczną dyskusję na ten temat, na konkretne propozycje. Każdy komitet, każda organizacja partyjna muszą odpowiedzieć sobie na pytania: Czy dobrze rozumiemy młodych ludzi? Co zrobiliśmy, aby ich pozyskać dla partii? Ilu jest ich wśród aktywu, w komisjach i zespołach problemowych? Czy mają samodzielne, ambitne zadania? Następców najlepiej uczyć i wychowywać w działaniu, w konkretnej pracy.
Problemom młodego pokolenia poświęcone było w całości IX Plenum KC. Znajdują one coraz szersze odbicie w pracy Sejmu, rządu, organizacji młodzieżowych. Nie możemy jednak stwierdzić, aby praktyczne wyniki były już zadowalające. Jako partia robotnicza musimy dzieciom robotników i chłopów wyrównywać skuteczniej życiowe szansę. Ale za młodych, ponad nimi, niczego załatwić dla nich się nie da. Muszą własne sprawy brać w swoje ręce. Młodym właściwe jest myślenie otwarte i krytyczne. Zapał i bezkompromisowość — to kapitał, który może być wykorzystany w różnych celach i w różny sposób. Obowiązkiem partii jest tworzyć takie warunki, aby te cenne cechy znajdowały ujście w twórczym, socjalistycznym kierunku. W pracy oświatowej, propagandowej, ideowo-wychowawczej powstały zaniedbania, ugory. Skorzystał przeciwnik, siejąc zatrute ziarno. Wielu młodych mogło się zagubić przy nierzadkich rozbieżnościach teorii i życia, słów i praktyki. Poplątane ścieżki trzeba więc prostować. Przede wszystkim poprzez fakty, lecz także przez ich rozumną, przekonującą interpretację.
IX Zjazd postawił zadanie odzyskania przez partię ideowej, intelektualnej inicjatywy. Poświęciliśmy temu XII, a przede wszystkim XIII Plenum. Partia działa nadal w złożonych warunkach społeczno-politycznych, w otwartym obiegu informacyjnym. Partyjne oddziaływanie na społeczeństwo, w którym ścierają się różne tendencje ideologiczne i światopoglądowe, wymaga cierpliwego, lecz ofensywnego i konsekwentnego „wychodzenia" do ludzi ze zrozumiałym i dostępnym zestawem argumentów. Partia powinna nie tyle pouczać „co ma być", lecz przede wszystkim wyjaśniać to, „co jest" i „co z tego wynika". Odbiorca jest szczególnie wyczulony na fałszywą nutę. Łatwo dostrzega brak osobistego zaangażowania. Chce argumentów, a nie sloganów i pustosłowia. Trzeba go wciąż pozyskiwać, zdobywać dla idei socjalizmu.
Daleko nam jeszcze do pokonania głębokich zakłóceń w stanie świadomości społecznej. W sporze o ludzkie umysły i serca naszym orężem był i jest naukowy światopogląd, gruntowna wiedza polityczna, historyczna, ekonomiczna, rewolucyjna idea — marksizm-leninizm. Ale rzecz nie tylko w teorii. Powinna ona przede wszystkim służyć właściwemu rozumieniu stanowiska partii we wszystkich kwestiach żywotnych dla ludzi pracy i socjalistycznego państwa. Ten praktyczny wzgląd, w warunkach toczącej się współcześnie ostrej walki ideologicznej, ma szczególnie doniosłe znaczenie. Stawia to przed frontem ideologicznym wciąż nowe, złożone zadania.
Szczególne w nim miejsce zajmuje prasa, radio i telewizja. Były one i są zaciekle atakowane przez przeciwnika. W tej walce hartują się, uzyskują nowe doświadczenia. Mają też i potknięcia. Partia liczy, iż środki masowego przekazu zdobywać będą coraz skuteczniej zrozumienie i poparcie dla jej polityki. Zwartość partii kształtują leninowskie normy życia wewnętrznego. Wyraża je statut. Ustanawia on ścisłą, precyzyjną współzależność demokracji i centralizmu.
W partii osiągana jest konieczna pod tym względem równowaga. Przywracane są statutowe proporcje między prawem wyrażania poglądu i obowiązkiem podporządkowania się wspólnym decyzjom. Partia nie jest już dziś ani klubem dyskusyjnym, ani „maszyną do głosowania". Nie musimy i nie możemy wszyscy myśleć tak samo. Ale musimy myśleć wspólnie. To znaczy w dyskusji, a jeśli trzeba — w sporze dochodzić do wspólnych i obowiązujących każdego członka partii ustaleń.
Uzyskaliśmy poprawę w realizowaniu uchwał, ale za dużo, ciągle jeszcze za dużo jest pozostających tylko na papierze rezolucji. Musimy uporczywie wpajać w życie partii nawyk i konsekwencje egzekwowania powziętych postanowień.
Organa wybieralne lepiej realizują swe nadrzędne, statutowe funkcje. Kolegialność pracy instancji staje się normą. Upowszechnia się praktyka zasięgania opinii wśród aktywu. Ustaliły się w partii prostsze, bardziej naturalne, mniej ceremonialne obyczaje. Wzrasta znaczenie podstawowych organizacji partyjnych w strukturze i działalności partii. Są jej decydującym moralno-politycznym ogniwem, znajdują się na pierwszej bojowej linii. Tam, gdzie organizacje te są słabe, bierne — a tak, niestety, jest jeszcze w dość wielu przypadkach — tam i partia nie może liczyć na inspirujący wpływ i uznanie. Tam, gdzie są aktywne i silne, sytuacja polityczna kształtuje się korzystnie. Biuro Polityczne liczy, iż Krajowa Konferencja Delegatów PZPR dokona głębszej analizy pracy podstawowych organizacji partyjnych. Uzbroi partię w stosowne wnioski i propozycje.
Powołana zgodnie z decyzją IX Zjazdu komisja dla wyjaśnienia przyczyn i przebiegu kryzysów w dziejach Polski Ludowej wykonała swoje zadanie. Jej sprawozdanie weszło w pełnej wersji w niczym nie skrępowany sposób do obiegu społecznego. Pamiętamy, ile emocji budziła na zjeździe sprawa odpowiedzialności za naruszenie statutu partii i jej norm moralnych. Dziś, kiedy znane są fakty, a nie domysły i plotki, możemy na tę bolesną sprawę spojrzeć spokojniej, z perspektywy. Nurt rozliczeniowy w partii zrodził się z uzasadnionego gniewu i goryczy. Ale były też krzywdzące, fałszywe oskarżenia. Sprawa „rozliczeń" wykorzystana została przez przeciwnika do ataku na kadrę partyjną i państwową jako całość. Partia wymaga wielu cnót od tych, którym zawierzyła. Nade wszystko wymaga jednak uczciwości, skromności, bezinteresowności w służbie naszej idei. Demoralizacji nie wybacza nikomu. Czy możemy stwierdzić, że pod tym względem partia jest dziś zdrowsza niż przed zjazdem? Zdecydowanie tak. Przypadki naruszania norm moralnych są dziś odosobnione. Każdy z nich jednak jest i będzie z całą ostrością piętnowany. Wyciągane będą surowe wnioski. Proces samooczyszczania się partii nie jest bowiem akcją ani kampanią. Działamy wśród ludzi ze wszystkimi ich ułomnościami. Kto własnych błędów nie chce lub nie umie się pozbyć, tego partia pozbyć się musi.
Nasze szeregi zmniejszyły się nie tylko z powodu wykluczeń, lecz i skreśleń. Byli ludzie, którzy oddawali legitymacje w wyniku zwątpienia, pod wpływem emocji, pod presją środowiska. Część z nich już żałuje podjętych decyzji. Byłych członków partii nie traktujemy jako przeciwników. Wielu z nich z pewnością jest i będzie z nami jako nasi sojusznicy, aktywni obywatele socjalistycznej Polski. Odnowę na obszarze państwa wyraża przede wszystkim rozwój socjalistycznej demokracji. Rozumiemy ją jako nieodłączną cechę, jedną z głównych prawidłowości naszego ustroju. Wyciągnęliśmy wnioski z surowej, ale zasadnej krytyki dygnitarstwa i woluntaryzmu, aroganckich, społecznie nie kontrolowanych poczynań. Nie dopuścimy zarazem do recydywy anarchii. Osłonę demokracji stanowić muszą twarde rygory wobec tych, którzy ważą się działać przeciwko państwu i społeczeństwu.
Nie tak łatwo postępować tą drogą. Działa przeciwnik. Nawołuje do bierności, bojkotu, odmowy. Są również tacy, którzy spoglądają ku formom ze starego świata, łudzą mirażem w ogóle nierealnej i nigdzie nie istniejącej „demokracji bez granic". Inni próbują krępować socjalizm doktrynerskim schematem, a potem dopatrują się herezji w każdym wychodzącym poza ten schemat wzroście obywatelskiej aktywności. Odstrasza ich to, co „nieznane" — brak doświadczenia, niedostatek politycznej kultury.
Partia inspiruje rozwój socjalistycznej demokracji, tworzy ku temu warunki i zachęca. Ale ludowładztwo nie może być dziełem i udziałem tylko awangardy. Oczekiwaniom klasy robotniczej, ogółu ludzi pracy towarzyszyć musi ich masowe uczestnictwo we wszelkich systemach i funkcjach demokracji, we wszystkich procesach kierowania sprawami narodu.
Zasięg społecznego udziału przesądzi o tempie i zakresie, o trwałości socjalistycznej odnowy. Powszechna tego świadomość jest w partii niezbędna.
W ostatnich latach w życiu państwowym dokonane zostały rozległe, wielostronne przemiany. Stwarzają one warunki, przygotowują łożysko dla nurtu odnowy. Wymagały wielkiej pracy koncepcyjnej, legislacyjnej, administracyjnej. Należy odnieść się do niej z uznaniem. Sejm Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej wniósł do tego dzieła doniosły wkład ustawodawczy. Współtworzyła go w szczególności, zgodna z linią IX Zjazdu, aktywność Klubu Poselskiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Prace Sejmu były reakcją na wady, które w systemie prawnym państwa obnażył kryzys społeczno-gospodarczy. Przyniosły więc konstytucyjne i ustawowe zapisy, które zapobiegając nieprawidłowościom w mechanizmach władzy, mają stanowić instytucjonalne gwarancje socjalistycznej demokracji. Stan wojenny nie wygasił tych prac. Co więcej, właśnie wówczas zostały one zdynamizowane i rozwinięte.
Działalność prawotwórcza była i jest jeszcze bardzo intensywna. Wynikają stąd takie czy inne mankamenty. Można je będzie, w miarę uzyskanych doświadczeń, stopniowo usuwać. W ogóle zaś trzeba będzie ograniczyć tendencję do szczegółowego regulowania wcale nie podstawowych kwestii w aktach wyższego rzędu.
Punkt ciężkości zadań odnowy w życiu państwowym przesuwa się obecnie z procesu legislacji — jako w znacznej części dokonanego bądź zaawansowanego — na praktyczne wprowadzenie ustanowionych zasad. Odnosi się to m.in. do polityki kadrowej. Jest ona jednym z najważniejszych narzędzi w spełnianiu przez partię kierowniczej w państwie funkcji. Stanowi jednocześnie wrażliwy czynnik jej wiarygodności w opinii społeczeństwa. W tej dziedzinie nasz pozjazdowy dorobek jest znaczący. Przeprowadzone zostały rozległe — od góry do dołu — zmiany na partyjnych i administracyjnych stanowiskach kierowniczych we wszystkich układach organizacyjnych. Również aparat partyjny został poważnie odnowiony. Blisko 60 procent jego pracowników działa w nim nie dłużej niż pięć lat. Zaczynają wpływać dodatnio środki określone w ustawie o pracownikach urzędów państwowych, takie jak nominacje urzędnicze, uroczyste ślubowania, oświadczenia o stanie majątkowym.
Podobnego typu korzyści przysporzy, konsultowany obecnie, kodeks powinności pracownika administracji państwowej. Przeglądy kadrowe w urzędach, mimo niemałych jeszcze słabości, w sumie odgrywają pozytywną rolę. Niedawno przeprowadzono je po raz pierwszy również w aparacie partyjnym.
Jakościowo wyższą wartość przynieść powinny Główne założenia polityki kadrowej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, przyjęte na XIII Plenum Komitetu Centralnego. Wkrótce zostanie rozpatrzony państwowy system pracy z kadrami w urzędach. Zasady działania kadrowego musi poznać i przyswoić sobie przede wszystkim partia. Dotychczas nie jest z tym najlepiej. Trzeba zarazem, aby stały się one czytelne i zrozumiałe dla społeczeństwa.
Tworzenie rezerwy kadrowej, a więc dociekliwe wyszukiwanie, wyłanianie najlepszych, a następnie ich prowadzenie po zindywidualizowanych ścieżkach rozwoju jest zadaniem wielkiej wagi. To przecież sposobienie następców na stanowiska, zwłaszcza kierowniczej kadry, we wszystkich strukturach organizacyjnych. To praca, od której tak bardzo i bezpośrednio zależy przyszłość kraju. W partii musimy to powszechnie rozumieć i otaczać należytym staraniem. Oby nie było tak, jak mówił Lenin: „Ludzi jest mnóstwo, a ludzi brak". Z konkretnych zadań na tym odcinku należy podkreślić pilną potrzebę zasilenia zasobów kadry rezerwowej robotnikami, a zwłaszcza osobami młodymi, bezpartyjnymi, kobietami. Z nich właśnie kadry nasze muszą składać się w większym niż dotąd stopniu. Najgłębszą treścią socjalistycznej odnowy jest zapewnienie więzi partii i władzy ludowej z klasą robotniczą, z ludźmi pracy. O powodzeniu działań w tym kierunku zadecydują aprobowane przez społeczeństwo fakty i czyny. Tworzymy je uporczywie, zwłaszcza poprzez różne formy kontaktów, dialogu, które służą poznawaniu opinii, ocen, poglądów poszczególnych środowisk.
Mimo postępu w tej dziedzinie wciąż jeszcze budzą troskę nawyki biurokratyzmu, nieodosobnione przypadki bezduszności i wyniosłości, kierowania się wygodą własną, a nie obywateli. Ich krytyka wywołuje częstokroć reakcje samoobronne. Energia, która powinna być skierowana na poprawę sytuacji, zużywana bywa bezpłodnie na organizowanie akcji odpierania zarzutów, na gmatwanie spraw prostych, na działania pozorne.
Niewystarczający postęp dokonał się w kształtowaniu takiego ładu społecznego, który wpajałby powszechnie uznawane normy współżycia, w którym stosunki między ludźmi byłyby budowane na poczuciu godności człowieka i obywatela. Nieżyczliwość, chamstwo, cwaniactwo, niestety, nie są to w naszym społecznym krajobrazie zjawiska rzadko występujące. A przecież można osiągnąć tutaj szybki i ogromny postęp na — nazwijmy to — drodze bezinwestycyjnej. Poprzez usuwanie tego, co ludziom przeszkadza, ulepszanie i uszlachetnianie życia, zwalczanie wszystkiego tego, co je utrudnia i szpeci.
Niezwykle ważne ogniwo socjalistycznej demokracji stanowią samodzielne, samorządne związki zawodowe. Otwierają one nową kartę ruchu związkowego. Spotykają się w nich ludzie z różnych nurtów związkowych, odchodzą w przeszłość podziały niedawnego czasu. Kształtują się kluczowe dla narodowej integracji przesłanki klasowej, robotniczej jedności. Jest już wszystkich związkowców blisko cztery miliony trzysta tysięcy, nieustannie ich przybywa. Dominują w tym ruchu robotnicy. Są nie tylko zakłady, ale i całe branże, w których ponad połowa zatrudnionych należy do związków zawodowych. Tak mają się sprawy wśród braci górniczej, pracowników rolnych, nauczycieli. Ważnym etapem rozwoju ruchu związkowego jest utworzenie we wszystkich gałęziach ogólnokrajowych organizacji. Zwiększona dzięki temu siła jego oddziaływania stwarza właściwe, rzeczowe warunki do współpracy z centralnymi organami władzy, z administracją państwową i gospodarczą.
Partia potwierdza, że podstawowym zadaniem związków zawodowych jest rzecznictwo praw i interesów ich członków, wszystkich ludzi pracy. Łączy się z tym współodpowiedzialność za pomnażanie dochodu narodowego, tworzenie klimatu sprzyjającego dobrej i wydajnej pracy, zaspokajanie potrzeb duchowych człowieka.
Partia jest orędownikiem samodzielności i samorządności związków zawodowych. Krytyczny głos związkowców stanowi dla partii niezastąpioną inspirację do wczesnego wykrywania pojawiających się nieprawidłowości, wzbogacania realizowanych programów. Od swych członków partia oczekuje pełnego zaangażowania w działalność związkową.
IX Zjazd opowiedział się za tworzeniem w przedsiębiorstwach samorządu załóg. Gwarantuje on realizację konstytucyjnej zasady uczestnictwa ludzi pracy w zarządzaniu, a tym samym trwały kierunek rozwoju demokracji robotniczej. Stanowi jednocześnie formę organizacji socjalistycznego przedsiębiorstwa państwowego.
Samorząd załogi stał się już w pokaźnej części przedsiębiorstw istotną siłą twórczą, wspierającą reformę gospodarczą. Mówią o tym przykłady „Rafametu" w Kuźni Raciborskiej, Odlewni Żeliwa Ciągliwego w Zawierciu, Radomskich Zakładów Przemysłu Skórzanego „Radoskór", Swarzędzkich Fabryk Mebli, Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego, Warszawskich Zakładów Maszyn Budowlanych im. Ludwika Waryńskiego i wielu, wielu innych. W zdecydowanej większości przedsiębiorstw kształtuje się dobra współpraca między organizacjami związkowymi a organami samorządu załogi. Zdarzające się niekiedy spory kompetencyjne mają główne źródło w niewystarczającej znajomości prawa bądź braku doświadczenia ich działaczy. W pojedynczych przypadkach przyczyną konfliktów są występujące jeszcze wśród części załóg podziały polityczne. Wyrażamy zdecydowane stanowisko, że żaden samorząd nie może stać na pozycji przeciwstawnej socjalistycznemu państwu, że każdy powinien działać jako powiernik interesu społecznego. Walor samorządności na tym polega, że grupa społeczna sama wie najlepiej, jak rozstrzygać swoje problemy. Ale musi to czynić w granicach obowiązującego porządku prawnego.
Dostrzegamy również przypadki nierespektowania przez ogniwa administracji państwowej i gospodarczej ustawowych uprawnień samorządu i związków zawodowych. Wobec takich faktów partia nie będzie obojętna. Nie może być powrotu do złych praktyk z przeszłości, nieliczenia się z głosem załogi. Konsultowanie projektów ważnych decyzji, wysłuchanie i rozważenie opinii społecznej jest nienaruszalną zasadą. Zaczynamy realizować ją we współdziałaniu rządu ze związkami zawodowymi. Obowiązuje to też wszystkie ogniwa administracji gospodarczej, w tym przede wszystkim kierownictwa resortów i dyrektorów przedsiębiorstw.
Organizacja partyjna w przedsiębiorstwie powinna stwarzać warunki partnerskiej, konstruktywnej współpracy między dyrekcją, samorządem i związkiem zawodowym. Przyczyniać się do przezwyciężania rozbieżności ich interesów, z zachowaniem nadrzędności potrzeb ogólnospołecznych. Członkowie partii działający w związku zawodowym i samorządzie zobowiązani są przeciwdziałać partykularyzmowi, doprowadzać do zbliżenia stanowisk, oddziaływać integrująco na załogę.
Rysuje się z całą ostrością konieczność dokonania zasadniczego postępu w zwalczaniu przestępczości i patologii społecznej.
W minionym od IX Zjazdu okresie podjęto w tych sprawach wielostronne wysiłki. Przypomnę chociażby wydanie kilku obejmujących te obszary ustaw, działalność Komisji do Walki ze Spekulacją oraz Komisji do spraw Przeciwdziałania Alkoholizmowi, nowe ustawienie i zaostrzenie postępowania organów skarbowo-podatkowych, zasadnicze doskonalenie funkcjonowania całego systemu państwowych organów kontrolnych, że wspomnę o Najwyższej Izbie Kontroli i — zorganizowanej od podstaw — Głównej Inspekcji Terenowej. Pamiętamy również doniosłą rolę spełnioną przez pełnomocników Komitetu Obrony Kraju — komisarzy wojskowych, Inspekcję Sił Zbrojnych oraz wojskowe grupy operacyjne. Należy podkreślić wielki wkład resortu Spraw Wewnętrznych — Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa. W minionych dramatycznych czasach, jak i obecnie, niosą one ofiarnie ciężar odpowiedzialności na pierwszej linii ochrony ładu państwowego, porządku publicznego oraz spokoju obywatela. W celu koordynacji i zaostrzenia walki z szeroko rozumianą przestępczością powołany został Komitet Rady Ministrów do spraw Przestrzegania Prawa, Porządku Publicznego i Dyscypliny Społecznej. Jego działalność nabrała już rozmachu. Wiążemy z nią duże oczekiwania.
Jednakże skuteczność walki ze złem zależy w ogromnej mierze od skali i aktywności uczestnictwa w niej ludzi pracy. Mogłoby wyjść temu naprzeciw powołanie Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej. Biuro Polityczne postanowiło przedstawić tę koncepcję pod obrady najbliższego plenum Komitetu Centralnego, które przeprowadzone będzie z szerokim udziałem partyjnych i bezpartyjnych robotników.
Gospodarka jest fundamentem bytu narodowego. Wytyczone na IX Zjeździe cele i zadania gospodarcze były konkretyzowane, a ich wykonanie oceniane na III, VIII, X, XI i XIV posiedzeniu plenarnym KC. Na wstępie dwa stwierdzenia, pewniki. Gospodarka Polski Ludowej na przestrzeni czterdziestolecia zmieniła się gruntownie. Powstał właściwie od nowa wielki potencjał przemysłowy. Kraj wyrwany został z wiekowego zacofania, usunął bezprzykładne zniszczenia wojenne.
Dziś wiemy, że można było osiągnąć więcej, gdyby nie utrzymywanie się ekstensywnych form gospodarowania, surowo przez partię osądzone błędy w polityce gospodarczej, a głównie woluntaryzm gremiów kierowniczych w minionym dziesięcioleciu. Szczególnie dramatyczne były jednak lata 1980—1981. Osłabionej już gospodarce zadano ciężkie ciosy. Podwyżkom płac, mnożeniu różnorodnych świadczeń towarzyszyły wbrew wszelkiej logice skrócenie czasu pracy, szaleństwo strajkowe, rozprzężenie dyscypliny. W rezultacie rozregulowany został kompletnie proces gospodarczy. Spadły gwałtownie wydajność pracy, produkcja, dochód narodowy. Powstały ogromne straty. Długo będziemy za to płacić. Szybko się rujnuje — wolno odbudowuje.
W kryzysowej sytuacji obowiązkiem socjalistycznego państwa jest ochrona grup najsłabszych, zapewnienie zaspokojenia podstawowych potrzeb społeczeństwa. To zadanie zostało wykonane. Nikt nie jest zagrożony brakiem pracy, głodem, chłodem, pozbawieniem opieki lekarskiej. Zapewniony jest dostęp do oświaty i nauki. Zwiększono zakres zorganizowanego wakacyjnego wypoczynku dzieci i młodzieży. Grupom o najniższych dochodach rekompensowane były zmiany cen urzędowych. Z wyprzedzeniem przystąpiono do realizacji ostatniego etapu rewaloryzacji rent oraz emerytur. Wielu ludziom nadal żyje się ciężko. Polityka ochrony najsłabszych powinna być więc kontynuowana. Wymaga ona jednak doskonalenia, tak aby pomoc państwa trafiała w niezbędnych rozmiarach tylko do tych, którzy jej rzeczywiście potrzebują.
Niedawno nad oceną przebytej drogi i zadaniami na bliższą przyszłość obradowało XIV Plenum. Dzisiaj całokształt problematyki gospodarczej przedstawi w sprawozdaniu rządu towarzysz Zbigniew Messner. Pozwólcie więc, że w referacie Biura Politycznego ograniczę się do niektórych tylko spraw. Za decydujący warunek opanowania kryzysu, zapewnienia zrównoważonego rozwoju społeczno-gospodarczego IX Zjazd uznał przeprowadzenie reformy gospodarczej, rozszerzającej samodzielność przedsiębiorstw i zwiększającej skuteczność strategicznego, centralnego planowania i zarządzania gospodarką. Od opracowania projektu założeń reformy do wprowadzenia jej w życie czas był nadzwyczaj krótki. Ciśnienie niesprzyjających warunków — ogromne. Zdecydowaliśmy się jednak na ten śmiały krok z pełnym zaufaniem do klasy robotniczej, do ludzi pracy, do kadry kierowniczej. Była to decyzja słuszna.
Reforma jest doniosłym społeczno-gospodarczym faktem. Ale jest również terenem ostrej walki politycznej. Przeciwnik najpierw głosił, że partia, rząd reformy podjąć nie chcą. Potem, że nie potrafią. Wysunięto utopijną, kryptokapitalistyczną alternatywę, znaną jako projekt tzw. sieci. Teraz mówi się, że „reforma się nie udała". To zrozumiałe. Reformę gospodarczą zainicjowała partia i władza ludowa. Dlatego jej powodzenie będzie porażką antysocjalistycznych orientacji.
W realizacji reformy są oczywiście i słabości. Niektóre trudno było przewidzieć. Gromadzimy doświadczenia. Wprowadzamy niezbędne korekty. Nowe reguły gospodarowania napotykają opór tych, których partykularne interesy są zagrożone. Żądają oni uprzywilejowanego traktowania. Poszukują środków polepszenia sytuacji nie u siebie, lecz „na górze". Reforma jest i pozostanie naszą największą rezerwą i szansą. Jednak daleko jeszcze do pełnego wykorzystania jej możliwości. Trzeba skończyć z roztrząsaniem argumentów „za" i „przeciw" reformie, a nauczyć się jej i konsekwentnie stosować.
Żadne mechanizmy nie działają samoczynnie. Decydują ludzie. Partia kieruje poprzez ludzi, oddziałuje na ich zachowanie i postawy. Musi strzec i dbać o to, aby majątek ogólnonarodowy, którego gospodarzem są załogi, wykorzystywany był zgodnie z potrzebami społecznymi, z interesem klasy robotniczej. Organizacje partyjne w zakładach pracy powinny położyć nacisk na to wszystko, co zależy bezpośrednio od człowieka — a więc głównie postęp techniczny, oszczędność, jakość. Tworzyć klimat do innowacji, poprawy organizacji i warunków pracy.
Polityka ekonomiczna to dokonywanie wyborów, podejmowanie decyzji. Za każdym wyborem kryją się interesy klasowe. Zadaniem partii jest takie kształtowanie procesów ekonomicznych, by służyły one interesom klasy robotniczej, ludziom pracy miast i wsi. W wielu dyskusjach pada często pytanie: na jakim etapie rozwojowym znajduje się Polska? Jak wiadomo, na ten temat krąży wiele różnych poglądów i ocen. W poprzednim dziesięcioleciu głoszono tezę, że wchodzimy w okres budowy rozwiniętego socjalizmu. Dziś spotkać można pogląd przeciwstawny: że socjalizmu w Polsce nie widać nawet na horyzoncie.
Trzeba na ten problem spojrzeć realistycznie i odpowiedzialnie. Na XIII Plenum KC PZPR stwierdzono: „Prosta formuła nie może wyczerpać oceny złożonej rzeczywistości naszego kraju". W większości istotnych dziedzin życia społecznego stworzyliśmy podstawy socjalizmu. Ich konstrukcja jest mocna. Dominujący jest socjalistyczny sposób produkcji. Socjalistyczny charakter ma władza państwowa. Polska jest trwałym ogniwem systemu państw socjalistycznych. Jednakże stopień zaawansowania zmian ustrojowych jest nierównomierny, zróżnicowany zarówno w bazie, jak i w nadbudowie. Są również obszary, w których występuje zastój lub nawet niepokojący regres.
Konieczne jest wnikliwe zbadanie rozwarstwień i sprzeczności, klasowych i grupowych, jakie powstały w ostatnim okresie lub sięgają okresów wcześniejszych, jak i określenie obecnego etapu budowy socjalizmu w Polsce. Powinny się tym zająć marksistowskie nauki społeczne, naukowcy partyjni. Będzie to zwłaszcza ważnym obowiązkiem powstającej Akademii Nauk Społecznych.
Klasa robotnicza jest wyczulona na sprawiedliwość społeczną. Spadek ogólnego poziomu życia jeszcze bardziej zwiększył tę wrażliwość. W każdym kryzysie powstają bieguny bogactwa i niedostatku. Zaostrza się wyzysk I ten znany z teorii ekonomii w postaci przechwytywania wartości dodatkowej, jak to ma i u nas miejsce w sektorze drobnokapitalistycznym. I ten w postaci spekulacji, korupcji, oszustw podatkowych i afer gospodarczych, będący źródłem powstawania swoistej odmiany kapitału, który można nazwać kapitałem spekulacyjnym. Wszystko to prowadzi do tworzenia się zamkniętego kręgu, w którym bogaci produkują dobra i świadczą usługi dla bogatych. Niezadowolenie ludzi pracy na tym tle jest zrozumiałe. Zarówno wtedy, gdy prywatna inicjatywa robi „kokosowe interesy", jak też i wtedy, gdy w wyniku nierozważnego udzielania koncesji liczba butików rośnie, a z naprawą obuwia, sprzętu domowego, przeróbkami odzieży są kłopoty. Robotnicy pytają również, jak to jest, że wykształceni za społeczne pieniądze specjaliści podejmują pracę w sektorze prywatnym, w firmach polonijnych, przy czym w licznych przypadkach nawet niezgodnie z nabytymi kwalifikacjami? Czy wówczas, gdy absolwent wyższej uczelni zatrudnia się na własny rachunek, nie powinien zwrócić społeczeństwu przynajmniej części kosztów swego wykształcenia? Naruszaniu prawa trzeba zdecydowanie przeciwdziałać. Tam, gdzie obowiązujące prawo jest niedoskonałe, dopuszcza powstawanie nie akceptowanych społecznie kontrastów, należy je odpowiednio zmieniać. Nie może tu być jednak pochopnych decyzji podcinających korzenie uczciwego rzemiosła zaspokajającego ważne społeczne potrzeby. Takie rzemiosło i drobną wytwórczość powinniśmy chronić, zapewniać im stabilność, współdziałać ze Stronnictwem Demokratycznym w doskonaleniu zasad i warunków ich funkcjonowania.
Jakkolwiek to dziwnie brzmi, specyficzna forma wyzysku występuje również w gospodarce spółdzielczej i państwowej. Kto narusza dyscyplinę pracy, pracuje na pół obrotu, kto robi buble, kto w deficytowym przedsiębiorstwie żąda wzrostu płac, czy podwyższa płace przez nieuzasadnione podnoszenie cen, też wyciąga rękę po to, co wytworzyli inni. A więc postępuje sprzecznie z socjalistycznym systemem wartości — żyje kosztem innych. Pozwólcie, że przytoczę w tym miejscu treść rachunku wystawionego przez zakład doświadczalny Przemysłowego Instytutu Maszyn Budowlanych w Biskupcu za naprawę ogranicznika udźwigu.
Materiały bezpośrednie:
1 tranzystor 2,00 zł
2 żarówki 18,80 zł
2 układy scalone 46,00
zł
Razem materiały 66,80 zł
Robocizna 2 786,32 zł
Koszty delegacji i koszty transportu 5 364,00 zł
Koszty wydziałowe 8 358,96 zł
Koszty ogólnozakładowe 17 832,45 zł
Całkowity koszt własny 34 408,53 zł
Zysk 6 180,91
zł
Kalkulowana cena zbytu 40 589,44 zł
Zauważcie, jak precyzyjnie wyliczono koszt zamontowania tych dwóch żarówek i trzech innych drobiazgów. Partia nie może przechodzić do
porządku dziennego nad żadnym z przejawów wyzysku. W toczącej
się na tej płaszczyźnie walce nasze stanowisko jest i
będzie po stronie interesów klasy robotniczej, po stronie ludzi uczciwej
pracy. Równości nie pojmujemy prymitywnie.
Muszą się opłacać: wydajna i ciężka praca,
umiejętności organizacyjne, angażowanie własnych
środków. Dlatego też ci, którzy dużo dają od siebie,
powinni więcej mieć dla siebie. Tak uzyskane dochody mieszczą
się w formule socjalistycznej sprawiedliwości społecznej. Nawet
wówczas, gdy znacznie przekraczają średni poziom płac.
Każdą windę napędza silnik. W naszym ustroju są nim przodujący robotnicy, mistrzowie swoich zawodów i racjonalizatorzy, twórcy nowych technologii i odkrywcy, utalentowani kierownicy produkcji. Oni powinni zarabiać więcej, a nawet dużo więcej od przeciętnej, i będzie to sprawiedliwe. Dobremu wynagradzaniu najlepszych służyć powinny wprowadzane obecnie zmiany w zakładowych systemach płac, podjęte decyzje o zwolnieniu z opodatkowania wynagrodzeń za wynalazki, patenty i pomysły racjonalizatorskie, a także złagodzenie podatku wyrównawczego.
Okres od IX Zjazdu jest bezprecedensową szkołą ekonomii. Wiele spraw poznajemy od początku. W „ławach" musieli zasiąść wszyscy: decydenci i wykonawcy, producenci i konsumenci, społeczeństwo, rząd, Sejm. Główny wniosek z tej nauki jest taki: dzielić można tylko tyle, ile się wytworzy, wypłacać tylko tyle, ile się ma do sprzedania i po takich cenach, jakie są koszty. Na dłuższą metę nie można żyć ponad stan. Próby urzeczywistniania tych zasad napotykały w przeszłości sprzeciw. Było tak dlatego, że podejmowano je jednostronnie, zaskakując nimi ludzi pracy, nie licząc się ze stanem świadomości społecznej.
Wyciągnęliśmy z tego wnioski. Dziś o sprawach ekonomicznych mówimy otwarcie, szczerze. Poddajemy je publicznej dyskusji bez względu na drażliwość i ryzyko odrzucenia. Ostatnie lata i miesiące dowodzą, że jest to podejście owocne.Nie znaczy to jednak, iż nie istnieją tendencje partykularne i roszczeniowe. Mnożą się m.in. wystąpienia o wszelkiego rodzaju ulgi, o zapewnienie każdemu — bez względu na wyniki — średniego wzrostu płac. Pojawiają się postulaty wprowadzenia dodatkowych świadczeń, deputatów, urlopów. A przecież już dziś są one w wielu przypadkach przesadnie rozbudowane, a bywa, że nadużywane. Gospodarka oszukać się nie da. Ktoś za to musi płacić. Ktoś musi ponosić koszty. Oto choćby rysująca się ostatnio tendencja do coraz większego udziału rencistów w liczbie odchodzących z pracy. W roku 1983 ich przyrost był dwa razy większy niż emerytów. Są sygnały o licznych nieprawidłowościach w przyznawaniu rent, zwłaszcza niższych kategorii, a także w kierowaniu i korzystaniu z sanatoriów. Sprawa jest badana, będzie wyjaśniona, a istniejące praktyki zrewidowane.
Zgodnie z uchwałami IX Zjazdu, wspólnego XI Plenum oraz ustaleniami posiedzeń kierownictw PZPR i ZSL na rolnictwo zwrócona została szczególna uwaga. Zagwarantowano stabilność produkcji rolnej. Stworzono nowe prrze-słanki umacniania sojuszu robotniczo-chłopskiego. W stopniu, w jakim zezwala na to stan gospodarki narodowej, zaspokajane są potrzeby produkcyjne i bytowe wsi. Wzrosła jej aktywność produkcyjna. Ciężka praca chłopów, spółdzielców, pracowników PGR i przemysłu rolno-spożywczego tworzy bezpieczeństwo żywnościowe naszego narodu.
Są jednak nadal wielkie rezerwy. Ilustrują je dobitnie różnice w poziomie gospodarowania. Przykładowo: województwa bydgoskie i chełmskie mają zbliżone warunki do produkcji rolnej, a produkcja z hektara jest w tym pierwszym o 54 procent wyższa. Podobnie województwo kaliskie osiąga wyniki znacznie lepsze niż bielskopo-dlaskie.
Naszej partii nie jest obojętne, jak realizowane są zasady sprawiedliwości społecznej na wsi. Na pierwszy plan wysuwa się potrzeba przeciwdziałania temu, co prowadzi do jaskrawej deformacji stosunków społecznych, a więc łapownictwu, kumoterstwu, wykorzystywaniu przez bogatszych i lepiej „ustosunkowanych" swojej pozycji przy zakupach trudno dostępnych, dotowanych przez państwo środków produkcji. Jest to szczególna forma wyzysku i nie należy jej tolerować. Liczymy tu na współpracę, na wspólny front z ZSL, dziedziczącym tradycje radykalnego ruchu ludowego, który dostrzegał zróżnicowanie społeczne wsi i przeciwstawiał się agrarystycznym tendencjom.
Polityka lat siedemdziesiątych doprowadziła do uzależnienia naszej gospodarki od Zachodu. Skutki tego są dziś wyraźnie widoczne: w przedsiębiorstwach, na placach budów, a przede wszystkim w ciężarach, które ponosimy i będziemy ponosić z tytułu zadłużenia. Przystąpiliśmy do strategicznej reorientacji naszej gospodarki. Pierwsze efekty są już widoczne. W handlu zagranicznym udział obrotów z krajami RWPG w ciągu trzech lat zwiększył się o ponad 17 procent. Zahamowany został spadek wymiany wyrobów objętych specjalizacją i kooperacją. Nawiązywana jest bezpośrednia współpraca między przedsiębiorstwami. Uczestniczymy w pracach, które na jakościowo nowy poziom powinny dźwignąć proces socjalistycznej integracji gospodarczej. Zwracając gospodarkę ku szerszej, trwałej współpracy z krajami socjalistycznymi, jesteśmy jednocześnie zainteresowani w rozwoju wymiany towarów i usług z krajami rozwijającymi się, w normalizacji stosunków z krajami wysoko rozwiniętymi.
Są sprawy, które dziś przytłaczają nas swym ciężarem. Nie można jednak nie myśleć o jutrze. Istnieje wiele nie zaspokojonych potrzeb, nie zrealizowanych zadań, nie podjętych wyzwań współczesności. Na szczęście mamy także wiele nie wykorzystanych rezerw. Mówiliśmy o tym obszernie na XIV Plenum.
Ze szczególną troską odnosimy się do pilnych potrzeb w zakresie spożycia zbiorowego. Dla ludzi pracy jest ono jednym z podstawowych wyróżników socjalistycznych form życia, wrosło w świadomość powojennego pokolenia. Niestety, zwłaszcza w latach siedemdziesiątych nie przykładano do rozwoju tego sposobu zaspokojenia potrzeb należytej wagi. W rezultacie w stosunku do innych krajów socjalistycznych mamy gorszą bazę materialną szkolnictwa, ochrony zdrowia, kultury, komunikacji miejskiej, turystyki, sportu masowego. Mówią o tym liczby: łóżek w szpitalach na dziesięć tysięcy mieszkańców mamy o 20—80 procent mniej, kilkakrotnie mniej miejsc w żłobkach i przedszkolach, o połowę mniej książek w bibliotekach, kilkanaście razy mniej sal sportowych.
W świetle obecnej demograficznej prognozy, w latach osiemdziesiątych szczególnie nabrzmiały stanie się problem szkolnictwa, konieczność budowy wielkiej liczby szkół. Ostry deficyt dotyczy też przedszkoli i żłobków. Szczególną jednak społeczną dolegliwość stwarza problem mieszkaniowy. Musimy nadrabiać wieloletnie zaległości na tym odcinku, a zwłaszcza możliwie najszybciej rozwiązać problem mieszkaniowy tych, którzy żyją w najtrudniejszych warunkach. Poczyniono w tym kierunku wiele kroków. Stać nas będzie na więcej, jeśli będziemy budować taniej, a sami zainteresowani zwiększą swój udział w pracy i kosztach związanych z uzyskaniem mieszkania. Innych możliwości nie ma i nie będzie. Nieuzasadnione obietnice byłyby po prostu nieuczciwe.
Trudności i zagrożenia rozwojowe, wyczerpywanie się zasobów naturalnych, coraz wyższe koszty ich wydobycia są nie tylko udziałem Polski. Przeżywa je cały świat. Odpowiedzią na nie są i mogą być tylko rewolucyjne zmiany w technikach wytwarzania. Takie zmiany pociąga za sobą zwłaszcza rozwój mikroelektroniki, biotechnologii, inżynierii materiałowej, informatyki, robotyzacji. Polska jest opóźniona na tych odcinkach. Lata kryzysu jeszcze bardziej zwiększyły ten dystans. Nie straciliśmy jednak szans. Są już godne naśladowania początki. Przykładem mogą być Pomorskie Zakłady Aparatury Elektrycznej „Ema-Apator" w Toruniu i Lubuskie Zakłady Elektryczne „Mera-Lumel", stosujące roboty własnej konstrukcji.
Palące są potrzeby dzisiejsze i wielkie zadania przyszłości. Nie mamy obecnie wystarczających środków na pełną ich realizację. Dochód narodowy do podziału jest na poziomie 1973 r., ale potrzeby nie cofnęły się przecież o lat jedenaście. Wiemy jednak, co robić i mamy dobro najcenniejsze: wykształcone kadry, wielkie rezerwy w nie dość efektywnie wykorzystywanym potencjale badawczym i wdrożeniowym. Oczywiście mamy świadomość, że badania naukowe w wielu dziedzinach cierpią, zwłaszcza w warunkach kryzysu, na szczupłość środków. Wynika stąd konieczność selekcji dziedzin badawczych i ukierunkowania badań podstawowych, konieczne rezygnacje. Pragniemy, aby były wspólnym wyborem ośrodków decyzyjnych i ludzi nauki. Są to tematy do poważnej i rzeczowej dyskusji przed III Kongresem Nauki Polskiej. Jako cenny w niej głos uznajemy zajęte niedawno stanowisko organizacji partyjnej Polskiej Akademii Nauk, w sprawie kierowania polityką naukową i postępem technicznym w kraju. Musimy z większą energią usuwać systemowe i organizacyjne, jak i psychologiczne bariery na drodze „od pomysłu do przemysłu". Takie zadania będą postawione przed rządowym komitetem ds. koordynacji polityki naukowej i postępu naukowego w kraju.
W warunkach przezwyciężania kryzysu wszystko, co prawdziwie twórcze, ponadprzeciętne, celnie adresowane do potrzeb, liczy się podwójnie. Czas najwyższy przestać zasłaniać się słowem kryzys. Tłumaczyć nim swoją bezradność, pasywność, niechęć do brania na siebie odpowiedzialności.
Poszukujemy w toku konferencji odpowiedzi na pytania: Dlaczego jedni dobrze pracują, a inni nie wykorzystują nawet części istniejących możliwości? Jak pobudzić szeroki ruch równania w górę, do najlepszych? Co w tej sprawie powinny zrobić organizacje partyjne? Odpowiedź na te pytania pozwoli nam z większą pewnością i skutecznością działać na rzecz wyzwalania rezerw, patrzeć z optymizmem na możliwość rozwiązania naszych problemów.
IX Zjazd opowiedział się z całą mocą na rzecz porozumienia narodowego. Socjalizmu bez partii marksistowsko-leninowskiej zbudować nie można. Ale nie zbudują go sami komuniści. Głębokich ustrojowych przemian bez aktywnego udziału społeczeństwa urzeczywistnić nie sposób. Zasada więzi z masami, klasowych sojuszy, szerokiego frontu demokratycznych, prosocjalistycznych sił jest jednym z głównych wskazań marksistowsko-leninowskiej teorii i praktyki. Dorobek czterdziestolecia jest wspólnym dziełem ludzi pracy — robotników, chłopów, inteligencji, członków naszej partii, bratnich stronnictw oraz bezpartyjnych, wierzących i niewierzących. Jest dziełem całego narodu. Jednoczenie obywateli w budowie nowej Polski było sztandarowym hasłem Polskiej Partii Robotniczej. W lutym 1945 r. mówił Władysław Gomułka: „Jeśli idzie o samą ideę frontu narodowego, to jest ona wyrazem pewnego kompromisu (...), który ma na celu zdobywanie dla Polski demokratycznej, a zatem dla linii naszej partii, nie tylko większości klasy robotniczej, ale większości całego narodu". Jej realizacja w warunkach walki o utrwalenie ustrojowych przeobrażeń spowodowała, że masy pracujące, w ogromnej większości przecież bezpartyjne, uznały racje władzy ludowej, wzięły stronę socjalizmu. W tym kierunku działał następnie Front Jedności Narodu. Mimo nie zawsze sprzyjających warunków i z różnym stopniem skuteczności, wiele pożytecznego uczynił on dla Polski, dla społeczeństwa.
Wolę porozumienia potwierdziliśmy z całą mocą w okresie stanu wojennego. Działaliśmy z cierpliwością, z umiarem. Tworzyliśmy szansę zdezorientowanym, błądzącym. Amnestia była wyrazem przekonania, że ludzie się zmieniają i że będą się zmieniać. Strategia porozumienia uwzględnia istniejące w społeczeństwie różnice i odmienności. Zdajemy sobie sprawę z ostrych podziałów w różnych środowiskach, nawet w rodzinach, między bliskimi sobie ludźmi. Z niezmiennym zrozumieniem odnosimy się do zwątpień i rozterek.
Nie upraszczamy powikłanych ludzkich losów. Pozostaje w mocy deklaracja: nie pytamy, kto skąd przychodzi, co robił wczoraj. Ważne jest to, co czyni dziś, jak zamierza postępować jutro, czy chce służyć ojczyźnie będącej w potrzebie. Porozumienie i walka to dwie strony tego samego zadania, tego samego procesu. Co więcej, walka toczy się wokół samej istoty porozumienia. Partia nigdy nie oferowała w zamian za nie ustępstw ustrojowych. Z anty-socjalistyczną ekstremą porozumienia nie będzie i być nie może. Polska, która istnieje między Bugiem i Odrą, jest socjalistyczna. Innej nie ma i nie będzie. Droga do patriotycznego porozumienia prowadziła w najtrudniejszym okresie przez spontanicznie podejmowaną działalność obywatelskich komitetów ocalenia narodowego. Z perspektywy czasu należy tym bardziej wyrazić uznanie dla odwagi i rozumu politycznego ich uczestników. Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego stał się usankcjonowanym w Konstytucji PRL podmiotem systemu politycznego, jest zorganizowaną formą sojuszu robotników, chłopów i inteligencji. Ma on już solidne fundamenty, pokaźny dorobek inicjatyw, bogactwo i autentyzm form działania. Płaszczyzna uczestnictwa w nim jest rozległa, oferta wciąż aktualna. Uczestników ruchu nikt nie dzieli na tych, którzy przyszli wcześniej i na tych, którzy dołączyli później. Pola do działania w nim wystarczy. Zgłosiły do niego akces wszystkie podstawowe siły polityczne, liczne organizacje, związki i stowarzyszenia społeczne. Dzisiaj więc jest to już ruch wielomilionowy.
Trzonem Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego jest koalicyjna współpraca Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego i Stronnictwa Demokratycznego, z aktywnym udziałem stowarzyszeń chrześcijan i katolików świeckich. Dobrze, że przybywa bezpartyjnych, a wśród nich coraz więcej działaczy, społeczników cieszących się szerokim uznaniem i autorytetem.
W pełni doceniamy potrzebę wzbogacania partnerskiej roli, pozycji i współodpowiedzialności stronnictw sojuszniczych, przy równoczesnym umacnianiu w ich szeregach świadomości przewodniej roli naszej partii. Tylko w ten sposób prawidłowo rozwijać się może nasz socjalistyczny system ustrojowy.
Partia pragnie, aby jej członkowie w działaniach na rzecz porozumienia, uczestnicząc w Patriotycznym Ruchu Odrodzenia Narodowego, dawali swą aktywnością dobry, pobudzający przykład, by pamiętali, że nic bardziej nie mogłoby mu zaszkodzić niż fasadowość, dekoracyjność na użytek „okolicznościowych akademii", nie mówiąc już
o zdarzających się próbach komenderowania, by strzegąc socjalistycznych pryncypiów, zdobywali niełatwą umiejętność rzeczywistego dialogu, prowadzącego do wzajemnego uzupełniania się w imię zarówno wielkich, narodowych celów, jak i lokalnych, praktycznych zadań.
Od blisko czterdziestu lat w pracy dla Polski Ludowej zgodnie współdziałają ludzie o różnych światopoglądach i różnym stosunku do religii. To fakt najwyższej doniosłości. Dla obywateli naszego kraju istnieć nie może wybór między lojalnością wobec państwa i przywiązaniem do Kościoła. Ponad sto lat temu pisał mądry, zatroskany o ojczyznę kapłan i uczony, ksiądz Walerian Kalinka: „W słowniku polskich cnót1 publicznych mogły być wszystkie cnoty, tylko posłuszeństwa w niem nie znajdzie, a bez tego, jak rządu utworzyć, tak i państwa utrzymać niepodobna (...) Przez opozycję prędko zarabiało się na popularność, daleko prędzej i bezpieczniej niż pracą. Od dawna rząd w Polsce był nad wyraz trudny i wymagał tak wielkiego natężenia, aby usunąć przeszkody od swoich, że wtedy, gdy się je przełamało szczęśliwie, mało już pozostawało sił, aby zrobić coś dodatniego. Na marnem szamotaniu, na bezpłodnej i zjadliwej krytyce, na drobiazgowym dokuczaniu, tracono czas i zasoby".
Aktualność tych myśli nie zblakła. Warto je i dziś odczytać na nowo. Ostatnie trudne lata dobitnie potwierdziły, że podstawowe konflikty w łonie społeczeństwa nie przebiegają wzdłuż linii podziałów światopoglądowych. Po stronie konstytucyjnego ładu stanęli obok siebie wierzący i niewierzący. Również wśród rzeczników konfrontacji znaleźli się jedni i drudzy. Dziś głęboki niesmak budzi umizgiwanie się do Kościoła, nadużywanie jego autorytetu przez różnych tajemniczo „nawróconych" i „umoralnionych". Próbują oni ze świątyń czynić sale wiecowe czy widowiskowe, kupczyć polityką w kościołach. Jak mówi ludowe przysłowie — „modlą się pod figurą, a diabła mają za skórą". Znajdują wsparcie wśród tych, którym ambona pomyliła się z mikrofonem „Wolnej Europy". Nie obywa się i bez innych nieporozumień i zadrażnień, zwłaszcza na tle konstytucyjnej, przyjętej we wszystkich nowoczesnych państwach świata zasady rozdziału Kościoła od państwa. Próbują na tym żerować, stale węszyć sensacje te ośrodki zagraniczne, którym chodzi o zły, możliwie najgorszy stan stosunków między państwem i Kościołem.
Konflikt nie jest potrzebny ani państwu, ani Kościołowi. Byłby on na rękę tylko nieprzyjaciołom Polski, przynosząc naszemu krajowi niepowetowane szkody. Wysoce cenimy sobie fakt, że dialog między państwem a Kościołem nigdy nie został przerwany. Co więcej, w chwilach najtrudniejszych przybierał na sile i znaczeniu. Odbywa się on na różnych szczeblach. Konstruktywnie przebiegają prace Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu i Episkopatu. Odbywają się dla obu stron niełatwe, pryncypialne, ale nacechowane wspólną troską o dobro Polski rozmowy prymasa i premiera. Istotne znaczenie dla układania się stosunków między państwem a Kościołem mają kontakty między przedstawicielami rządu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i Stolicy Apostolskiej. Zasady polityki wyznaniowej ludowego państwa są niezmienne. Kościół katolicki, inne kościoły i związki wyznaniowe mogą swobodnie, w ramach socjalistycznej rzeczywistości, zaspokajać w pełni religijne potrzeby wierzących. Powszechnie są znane dobre warunki działalności Kościoła, jego zamożność, jego stan posiadania. Między filozofią materialistyczną i systemem wierzeń religijnych istnieje oczywista sprzeczność. Doceniamy subtelną złożoność tej duchowej sfery, która dotyczy spraw wiary. Powinno więc decydować to, co wspólne: troska o dobro naszej ziemskiej, realnie istniejącej ojczyzny. To nie doraźna, taktyczna formuła, lecz nasze niezmienne przekonanie.
Chcemy dobrych stosunków z Kościołem rzymskokatolickim, kontynuowania ich z innymi kościołami i związkami wyznaniowymi. Istnieje szeroki zespół patriotycznych, humanistycznych celów, które mogą być przedmiotem wspólnych, konstruktywnych działań. Zbliżać nas powinna w szczególności troska o jak najszybsze wyjście kraju z kryzysu, o przezwyciężenie zagrożeń jego dalszego rozwoju. Naturalną płaszczyzną współdziałania może być krzewienie cnót obywatelskich, etyki pracy, zwalczanie różnych przejawów społecznego i moralnego zła. Między innymi ustawa o przeciwdziałaniu alkoholizmowi i wychowaniu w trzeźwości oraz różne podjęte w tym celu przez państwo kroki są zbieżne z działaniami Kościoła. Oceniamy je bardzo pozytywnie.
Życie takie właśnie zadania wysuwa na pierwszy plan. Partia zdaje sobie w pełni sprawę z historycznej i współczesnej roli polskiej inteligencji. Ruch robotniczy przyciągał do siebie od zarania wielu wspaniałych ludzi kultury i nauki. Oddawali mu swą wiedzę i talent. Rozwijali myśl socjalistyczną. Walczyli wytrwale z obskurantyzmem, z krzywdą społeczną. Nierzadko poświęcali życie idei narodowego i społecznego wyzwolenia.
Duchowy, intelektualny rozwój narodu, dorobek oświatowej i kulturalnej rewolucji to jedna z najważniejszych kart w bilansie czterdziestolecia Polski Ludowej. Z dumą stwierdzamy, że dopiero władza ludowa umiała pokonać analfabetyzm, złamać klasowe bariery w kulturze. Socjalizm zwiększył niepomiernie społeczną rolę inteligencji. Przeważająca część wykształconych Polaków stanęła do budowy ludowodemokratycznej rzeczywistości. Zamknięta niegdyś warstwa została otwarta szeroko dla nowych sił, wywodzących się z robotników i chłopów. Dziś do naszej partii należy więcej ludzi z wyższym wykształceniem, niż ich w ogóle było w Polsce w roku 1938. Uformowała się ludowa inteligencja — ważny, dynamiczny składnik nowej społecznej struktury. Nasz ustrój zapewnił twórczym umysłom warsztat pożytecznej dla narodu pracy, ogromne audytorium chłonnych i wdzięcznych odbiorców, klimat szacunku społecznego.
Klasa robotnicza potrzebuje, mówiąc słowami Marksa, „dyrygentów pracy ludzkiej": dyrektorów, "kierowników, organizatorów produkcji, bezpośredniego dozoru technicznego, inżynierów i ekonomistów. Jej klasowe dążenia nie mogą także być urzeczywistnione bez udziału humanistyki, wnoszącej wiedzą i świadomość.
Ostatnie lata były surowym egzaminem dla środowisk inteligenckich. Część z nich stała się obiektem infiltracji, swoistą ofiarą „agresji intelektualnej" ze strony zajadłych przeciwników socjalizmu. Większość intelektualistów, przedstawicieli inteligencji, wykazała swą wierność socjalistycznej Polsce, ideałom postępu społecznego. Niektórzy jednak zatracili poczucie swego rodowodu, społecznego i moralnego obowiązku wobec mas, które ich wykształciły. Wreszcie niewielka grupa wybrała dla siebie rolę umysłowego zaplecza ekstremy czy też doboszów kontrrewolucji, jej agentów reklamowych.
Konflikt wartości przybrał formę drastyczną. Jedni opowiedzieli się za socjalizmem, za społeczną sprawiedliwością, inni — za burżuazyjnym modelem, za reprywatyzacją. Jedni za obroną Polski przed imperialistycznym dyktatem, inni — za godzącymi w kraj restrykcjami. To także wymowna strona historycznej prawdy. Dziś znaczna już część tego środowiska zawraca z bezdroża. Doceniamy te decyzje. Zdolność do krytycznej samooceny cechuje z natury ludzi myślących. Tym wyraźniej ujawnia się zacietrzewienie tzw. niezłomnych. Ich gesty i pozy są nieraz bliskie śmieszności. Hałaśliwie reklamowana za granicą opozycyjność wobec polskich władz jest — jak to celnie określił towarzysz Andrzej Wasilewski — najczęściej równoznaczna z dyspozycyjnością wobec wrogich Polsce ośrodków.
Sfera nadbudowy pozostaje szczególnym obszarem porozumienia i walki. Wśród inteligencji oba te zjawiska mają specyficzne cechy. Wynikają one z indywidualnego charakteru intelektualnej działalności, z uwrażliwienia i rozterek, nieodłącznych od trudu poszukiwań twórczych. Zdajemy sobie sprawę, że kryzys dotkliwie wpłynął na warunki pracy wielu grup inteligencji. Nastąpiło relatywne zubożenie tej warstwy jako całości w porównaniu z innymi grupami społecznymi.
Partia będzie się troszczyć, aby ten niekorzystny stan rzeczy uległ zmianie. Nie wolno nam jednak składać obietnic bez pokrycia. Potrzebne są na to środki. Uczestnicząc w ich tworzeniu, inteligencja pracuje dla kraju i dla siebie. Kto się od tego powstrzymuje, działa również przeciwko własnym interesom. Szkolnictwo wyższe to kuźnia inteligencji. Jakie są dziś uczelnie — takie będą jutro nowe kadry. W uznaniu dla dorobku szkolnictwa wyższego, w zaufaniu do jego poczucia odpowiedzialności, stworzyliśmy instytucjonalne podstawy autonomii i samorządności uczelni, mocne, prawne podstawy statusu pracowników naukowych.
Ta swego rodzaju umowa społeczna idzie daleko w swym demokratyzmie. Liczyliśmy, że ten nowy status zaowocuje ulepszeniem procesu badawczego, dydaktycznego i wychowawczego, wzrostem dyscypliny i efektywności studiów. Odpowiedź, jak dotychczas, jest zróżnicowana. W części uczelni sytuacja się poprawia. W innych postępy są nikłe, socjalistyczny duch ustawy nie jest przestrzegany, próbuje się nadużywać zawartych w niej uprawnień. W zbliżających się wyborach do władz uczelni widzimy istotny sprawdzian przydatności nowych regulacji ustawowych, probierz postawy akademickich społeczności.
Polityka wobec szkolnictwa wyższego ma i będzie miała socjalistyczny charakter. Nie ma takiego państwa, które dopuszcza do swobodnego szerzenia antypaństwowych treści, oddaje kształcenie młodzieży w ręce ideologicznego i klasowego przeciwnika. Dotyczy to zresztą całej oświaty. Sytuacja w szkolnictwie normalizuje się. Ale w ideowym i obywatelskim oddziaływaniu szkoły widoczne są poważne, stare i nowe niedostatki. Na porządku dnia staje problem modelu naszej szkoły — modyfikacji programów, doboru odpowiednich lektur, konkretyzacji zadań wychowania przez pracę. Pora, aby wielotysięczna rzesza naszych towarzyszy nauczycieli, wespół z wszystkimi aktywnymi siłami szkoły, z jej społecznym zapleczem, przeszła do ofensywy na oświatowo-wychowawczym froncie.
Stwierdziliśmy w uchwale IX Zjazdu: „(...) partia pragnie pozyskać dla realizacji celów polityki kulturalnej najwybitniejszych przedstawicieli środowisk twórczych, intelektualistów, artystów, opierać się na ich wiedzy i doświadczeniu". Linia ta obowiązuje w całej rozciągłości. Dla stworzenia programowych i instytucjonalnych podstaw, jak też materialnych warunków służących polskiej kulturze czynimy wiele. Przypomnieć trzeba powołanie Narodowej Rady Kultury i Funduszu Rozwoju Kultury, różnorodne przedsięwzięcia legislacyjne, powiększenie, w jakże trudnym okresie, nakładów książek, wysiłek wkładany w odbudowę kulturalnej aktywności terenu, wsi i zakładów pracy.
Stowarzyszenia i związki twórcze umacniają się w odnowionym kształcie. W zderzeniu z przeciwnikami rozwijają samodzielną, zgodną z prawami i racjami Polski Ludowej działalność. To istotny warunek partnerskich stosunków z państwowym mecenatem, wyraz wspólnej troski o dobro narodowej kultury, potwierdzenie niezmienności zasad polityki kulturalnej.
Kulturę rozumiemy szeroko: jako kulturę pracy i współżycia, słowa i obyczaju, stosunków między ludźmi. Pod tym względem powodów do zadowolenia jest mało. Obok wyrównywania się różnic kulturalnych, obok lepszych wzorców życia, mamy nadal obszary zacofania, a nawet recydywę zwyczajnej ciemnoty. Szczytowym jej przejawem były np. bzdury o karlińskiej ropie, co to miała uczynić z Polski drugi Kuwejt, ale, niestety, sąsiedzi nie pozwalają i tajnym rurociągiem pompują prosto do Moskwy. Ostatnio tysiące naiwnych pognało na kolejny „cud" do Oławy. Każdy ma taki cud, na jaki zasługuje. Ale jest i ta najgroźniejsza społecznie ciemnota, wyrażająca się w chuligaństwie i brutalności, pijaństwie i plugawieniu języka. Tego zazwyczaj wolą nie dostrzegać ci, którzy tak chętnie przybierają różne „wykwintne", „europejskie" i „światowe" pozy.
Usuwanie deformacji społecznych to nie sprawa jednej akcji, jednego miesiąca czy roku. To zadanie nieustające. Bez tego socjalizm byłby kaleki. Zwracamy się do intelektualistów, do ludzi nauki i pedagogów, twórców duchowych dóbr narodu, do polskiej inteligencji. Waszej wiedzy i talentu połączonego z poczuciem społecznego obowiązku nic nie zastąpi. Są nieodzowne Polsce, przed którą otwiera się droga odrodzenia, demokratycznych reform, perspektywa w pełni służącego ludziom socjalizmu.
Wydarzenia w Polsce miały i mają nie tylko wymiar wewnętrzny. Rozgrywają się na tle skomplikowanej sytuacji międzynarodowej. Zwracaliśmy wielokrotnie uwagę na niebezpieczne następstwa imperialistycznej polityki konfrontacji. Dziś, po naruszeniu przez Stany Zjednoczone i Pakt Atlantycki równowagi militarnej w Europie, trzeba już nie tyle ostrzegać, co raczej wyciągać z nowej sytuacji konkretne wnioski.
Z zadowoleniem i aprobatą przyjęliśmy zgłaszane w ostatnim okresie propozycje ZSRR w sprawie powstrzymania groźby wojny jądrowej, zwłaszcza zaś przedstawione 2 marca przez towarzysza Konstantina Czernienkę propozycje podporządkowania nowym normom stosunków między mocarstwami nuklearnymi. Oddalenie widma konfrontacji i rzeczowa płaszczyzna rokowań leżą w interesie całego świata, Europy, Polski. Za kilka miesięcy przypada czterdziesta piąta rocznica klęski wrześniowej. Jest to dla nas, zawsze będzie, czas refleksji. Trzeba stale na nowo stawiać pytanie o kondycję międzynarodową Polski — o stan sojuszów i skuteczność gwarancji, o rolę i pozycję naszego państwa wśród państw Europy. Partia nie ukrywa, że pojawiły się poważne zagrożenia. Nadal podejmowane są próby umiędzynarodowiania naszych problemów wewnętrznych. Tak zwana sprawa polska pojawia się zresztą nie po raz pierwszy. Dzieje się tak zawsze, gdy sytuacja międzynarodowa ulega pogorszeniu, a Polska przeżywa okres napięć i trudności. Oba te czynniki zbiegły się z początkiem lat osiemdziesiątych.
Polska słaba — to państwo drugiej kategorii. Polska skłócona, rozbrojona wewnętrznie — to zachęta dla tych, którzy nie pogodzili się z wynikami drugiej wojny światowej, a chyba nawet z odzyskaniem przez Polskę państwowości w roku 1918. To nie uproszczenie. Naród nasz odebrał od imperializmu pouczającą lekcję. Zobaczyliśmy go w działaniu, z bliska. Twarzą w twarz. Dla wielu ludzi przestał być pojęciem z podręcznika.
Trudną sytuację naszego kraju usiłuje się bez żenady, nawet bez białych rękawiczek, wykorzystywać po to, aby Polsce dyktować warunki, wymuszać na niej ustępstwa, spychać ją w ciemny kąt europejskiej polityki. Mamy tego liczne dowody. Nie brak i takich, którzy mówią: „Polska już się nie liczy. Polacy są sami sobie winni".
Nie powiódł się zamiar użycia Polski jako pierwszego ogniwa w łańcuchowej reakcji, która miała doprowadzić do zburzenia powojennego ładu terytorialno-politycznego w Europie. W konsekwencji — do naruszenia i polskich granic. Przetrzymaliśmy, z pomocą socjalistycznych przyjaciół, skoncentrowany atak. Przetrwaliśmy znęcanie się nad Polską. Dziś nawet bardzo powoli myślący politycy Zachodu zaczynają dostrzegać, że nadzieje na wyłuskanie Polski ze wspólnoty socjalistycznej były płonne. Zarysowuje się więc druga faza. Niech ten polski pociąg stoi sobie na bocznym torze. Niech rdzewieje. Niech się tli. Co jakiś czas rzuci się nowe oskarżenie, wysunie kolejne żądanie. Może jeszcze uda się kiedyś to zarzewie rozdmuchać.
Polacy rzeczywiście popełnili niewybaczalny grzech: nie skorzystali z prawa do umierania na własnej ziemi za cudze interesy. Trzeba ich za to surowo ukarać. Sadzać na „ławie oskarżonych" w operetkowych trybunałach i różnych komisjach, które widocznie nie mają lepszego zajęcia. Uczynić z zadłużenia bicz i narzędzie szantażu. Odebrać tradycyjne rynki. Spowodować wielomiliardowe straty. Znaleźli się i tacy, którzy „zmniejszyli" liczebność narodu polskiego o milion osób, odkrywając nieznaną dotychczas „mniejszość narodową".
Są na tej sali delegaci z polskiego Gdańska, Wrocławia i Szczecina. Są towarzysze z Warmii i Śląska, ziemi złotowskiej i Opolszczyzny. Znają dobrze historię walki o ich polskość, ogrom twórczego dzieła na wróconych ojczyźnie ziemiach. Byłoby stratą czasu ponowne dyskutowanie tematów rozstrzygniętych ostatecznie w serii układów rozpoczętych w roku 1970 i ukoronowanych Aktem końcowym KBWE. Komu rok 1984 myli się z rokiem 1937, ten niech nie liczy na polską naiwność.
Nie żywimy uprzedzeń wobec Republiki Federalnej Niemiec. Doceniamy gotowość do współpracy wszędzie tam, gdzie ona rzeczywiście występuje, gdzie służy europejskiej stabilizacji i umacnia pokój. Są pod tym względem obopólnie korzystne doświadczenia. Warto je pomnożyć. Ale próba użycia broni ekonomicznej dla ożywienia rewizjonistycznych celów nie ma ze współpracą nic wspólnego. Polska nie jest dziś osamotniona. Jest i pozostanie integralną częścią socjalistycznej wspólnoty. Nasze granice są jej granicami. Dziś jeszcze większego znaczenia nabiera sojusz naszej partii i państwa z KPZR, ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. To niezawodna internacjonalistyczna i międzypaństwowa podstawa naszej suwerenności. Ten sojusz jest i pozostanie gwarancją bytu państwowego socjalistycznej Polski. Stanowi on — równolegle do naszego własnego potencjału obronnego - traktatowy, militarny i polityczny fundament nienaruszalności naszych granic.
Polsce byłoby trudno gospodarczo przetrwać tak ciężką próbę bez solidarnej i skutecznej pomocy Kraju Rad. W najtrudniejszym momencie podał nam pomocną dłoń. Zgodził się na nie przewidziane planem zwiększenie dostaw najpotrzebniejszych surowców i towarów. Wyraża nadal zgodę na przejściowe niezrównoważenie bilansu handlowego. Przyznał Polsce największe w historii wzajemnych stosunków kredyty.
Słyszymy czasem ironiczne sarkanie ludzi złej woli: Związek Radziecki pomaga, a u nas jest nadal ciężko. To przejaw klinicznej wprost bezmyślności. Wystarczy zapytać, jak wyglądałaby dziś polska gospodarka, gdybyśmy musieli na zachodnich rynkach kupować za twarde dewizy ropę i gaz, bawełnę i rudę żelaza. Jakie byłyby straty, gdyby Polska była w całości uzależniona od łaski i niełaski zachodnich partnerów. Tej pomocy towarzyszom radzieckim, narodowi radzieckiemu, nie zapomnimy. Pozwoliła nam przetrwać najgorsze. Dziś pozwala spokojniej myśleć o przyszłości. Również inne kraje socjalistyczne z przyjaźnią i zrozumieniem podeszły do naszych problemów.
Dowodem internacjonalizmu było i jest okazywane nam ze strony bratnich partii zaufanie. Miały one powody, aby niepokoić się międzynarodowym aspektem wydarzeń w Polsce. Nie ukrywały swych wątpliwości. Ale jednocześnie wykazały zrozumienie dla naszych metod przezwyciężania kryzysu, dla narodowych uwarunkowań, dla naszych samodzielnych, suwerennych decyzji. Ten polityczny i moralny kredyt zaufania partia nasza odwzajemnia szczerym przywiązaniem do zasad proletariackiego internacjonalizmu, konsekwentnym działaniem na rzecz zwartości wspólnoty socjalistycznej. Odzyskiwanie przez Polskę osłabionej poprzednio wiarygodności wśród bratnich krajów jest jednym z kluczowych osiągnięć ostatnich dwóch lat.
Dla polskiej racji stanu podstawowe znaczenie ma socjalistyczna koalicja polityczno-obronna. Kiedy za Łabą instaluje się wymierzone w Polskę amerykańskie rakiety, kiedy rząd Stanów Zjednoczonych nadal prześladuje Polskę restrykcjami, kontynuuje agresję propagandową — prawda ta nabiera nowych znaczeń. Wyrazem integracji obronnej jest i pozostaje Układ Warszawski. Zdał on historyczny egzamin. Dowiódł swej niezbędności dla całej socjalistycznej wspólnoty. W ciągu prawie trzydziestu lat jest niezmiennie warunkiem i naszego, polskiego bezpieczeństwa. Polska wnosiła sumiennie wkład w jego zwartość i potencjał. Będziemy to czynić również w przyszłości.
Kraj nasz jest ważnym, lecz tylko jednym z wielu odcinków światowego frontu walki klasowej. Nasze działania, bieg polskich spraw — to nie tylko sprawa wewnętrzna. Nawet w krajach odległych od Polski o tysiące kilometrów nasze problemy i rozwiązania są dyskutowane żywo w partiach komunistycznych i robotniczych, w ruchach wyzwoleńczych. Niektóre z nich uznają 13 grudnia za ważną datę we własnym kalendarzu. Towarzyszom z wielu partii komunistycznych i robotniczych wyjaśnialiśmy źródła kryzysu ekonomiczno-społecznego w Polsce, jego złożoność, tło klasowe, a także nieodzowność środków nadzwyczajnych. Zdecydowana większość tych partii rozumie naszą politykę, była i jest dziś za nami. Biuro Polityczne proponuje, aby konferencja zwróciła się z posłaniem do światowego ruchu komunistycznego i robotniczego. Chcemy poprzeć działania w obronie zagrożonego pokoju. Zapewnić, że „Polska" i „socjalizm" to pojęcia nierozdzielne. Wielki światowy nurt lewicy, postępu narodowego i społecznego — to naturalny dla Polski układ odniesienia. Na tym tle szczególnie wyraziście ujawnia się obiektywnie antypolska rola tzw. opozycji. Czy tego chce, czy nie, spełnia dziś ona funkcję „klienta obcych dworów". Służy niepolskiej sprawie.
Antykomunizm — to dziś jedna z głównych metod demontowania świadomości państwowej Polaków. Gaz paraliżujący trzeba wyprodukować i dostarczyć na miejsce walki. To kosztuje. Agresywny antykomunizm jest „tani jak barszcz", a efekt ma przynieść podobny. Odsłoniło się w pełni bankructwo rodzimych nurtów antykomunistycznych. Ukazały one swój kompradorski, sprzedajny charakter wobec światowego imperializmu. Prawica polska dowiodła ponownie, że jej egoistyczne interesy są głęboko rozbieżne z interesem polskiej państwowości. Wrogów socjalizmu stać tylko na filozofię negacji, na garść prymitywnych frazesów. Pośmiertny sojusz endencji z sanacją najlepiej o tym świadczy.
Wielu obywateli wyzbywa się też złudzeń na temat Zachodu. Potwierdzają to dowodnie badania opinii społecznej. Musi jednak niepokoić utrzymująca się w niektórych środowiskach niewiedza lub beztroska w obliczu piętrzących się zagrożeń dla pozycji międzynarodowej, dla przyszłych losów Polski. Niektórzy obywatele sprawiają wrażenie, jak gdyby śpiewanie patriotycznych pieśni wyczerpywało ich zdolność do patriotycznej refleksji.
Wiele razy w naszej historii Polacy umieli zmobilizować wszystkie siły, kiedy nad krajem zaczynały się gromadzić chmury. Naród, który dwukrotnie tracił państwowość, miał tę cechę we krwi. Różnice i „rachunki krzywd" ustępowały na dalszy plan. Tę cnotę trzeba dziś głosić z całą mocą, bo czas nie jest dla ojczyzny przyjazny. Przypomnijmy sobie: w tej samej sali, w gorących dniach IX Zjazdu, widniał pamiętny transparent: „Socjalizmu będziemy bronić jak niepodległości Polski". Słowa dotrzymaliśmy.
Ludowa Rzeczpospolita nie poszła starym szlakiem polskich klęsk. Mocą zbiorowej woli powstrzymała nadciągającą katastrofę. Więcej przed nami niż za nami. Ale dziś możemy spojrzeć w oczy klasie robotniczej, wszystkim Polakom i powiedzieć za Leninem: „Jest taka partia!". Nie ulękła się wroga. Nie poddała się trudnościom. Zapoczątkowała wielki patriotyczny ruch ocalenia i odrodzenia narodu. Dowiodła, że jest, że potrafi być, godnym spadkobiercą stuletniej spuścizny polskiego ruchu robotniczego.
Rozpoczyna się druga połowa kadencji centralnych władz partyjnych. Na horyzoncie — X Zjazd Partii. Jest sprawą odpowiedzialności Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, aby na X Zjeździe móc powiedzieć: „Umocniliśmy socjalizm tak, jak niepodległość Polski". Partyjna orka nie zaczyna się na ugorze. Ale ciężkiego trudu pochłonie jeszcze niemało. Zadania przed nami ogromne.
Zadanie pierwsze — przezwyciężyć do końca kryzys gospodarczy; pokonać niedostatek, szarzyznę, kłopoty życia codziennego; utrwalić i rozwinąć przesłanki dalszego rozwoju.
Zadanie drugie —odbudować w pełni i strzec czujnie więzi partii z klasą robotniczą, z ludźmi pracy; być najpierwszym strażnikiem sprawiedliwości społecznej.
Zadanie trzecie — umacniać socjalistyczne państwo, jego bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne, praworządność i dyscyplinę; zwalczać wszelkie zło.
Zadanie czwarte — iść nieustępliwie drogą socjalistycznych reform w gospodarce, w życiu państwowym i społecznym; pogłębiać ich demokratyczną i humanistyczną treść.
Zadanie piąte — rozwinąć i umocnić porozumienie narodowe.
Zadanie szóste — przejść na całym froncie do ideologicznej ofensywy, zdobyć nowe obszary świadomości społecznej, zwłaszcza w młodym pokoleniu.
Zadanie siódme — osiągnąć wyraźny postęp w nauce, oświacie i kulturze.
Zadanie ósme — utrwalać miejsce Polski we wspólnocie socjalistycznej; pogłębiać przyjaźń ze Związkiem Radzieckim; być aktywnym uczestnikiem walki o pokój i współistnienie oraz współpracy międzynarodowej.
W toku kampanii sprawozdawczo-wyborczej dokonaliśmy przeglądu sił partii. Postęp w jej ideowo-moralnej, politycznej i organizacyjnej konsolidacji pozwala podjąć te trudne zadania. Złożył się na to wysiłek ofiarnego aktywu, wkład całej partii, odradzającej swe siły, zwierającej szeregi.
Dzielą z nami wobec ojczyzny zasługę przyjaciele ze Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego i Stronnictwa Demokratycznego, członkowie świeckich ruchów wyznaniowych, miliony bezpartyjnych obywateli, związkowcy, działacze społeczni, weterani walki i pracy, wszyscy patrioci.
W referacie Biura Politycznego wiele było ocen krytycznych, niekiedy gorzkich. W przeszłości o niedostatkach mówiono oględnie, żeby „nie dostarczać amunicji wrogowi". My z tą praktyką zrywamy. Im większy będzie postęp, im lepiej będzie się w Polsce działo — tym ostrzej i bardziej krytycznie mówić trzeba o nie rozwiązanych dotychczas problemach, o naszych błędach i zaniedbaniach. To najlepszy sposób, abyśmy nie popadli w drzemkę, nie doznali upojenia sukcesami.
Gdyby nawet socjalistyczna Polska była krajem mlekiem i miodem płynącym — burżuazyjna propaganda i tak będzie kręcić swoją katarynkę. Z góry przecież wiemy, że jeszcze przed rozpoczęciem obecnej konferencji otrzymali zadanie, aby bez względu na fakty rozprawiać o rzekomym „kryzysie partii", wydłubać tylko te zdania, na których mogą się „pożywić". Nie wrogom chcemy się tłumaczyć, lecz polskiej klasie robotniczej, ludziom pracy, naszemu narodowi. Wyklinano socjalizm od pierwszych lat jego istnienia. Ileż razy przepowiadano mu rychły upadek. Ale socjalizm trwa, rośnie, umacnia się — na świecie i w Polsce. Umie się bronić, przezwyciężać błędy, odnajdywać w marszu właściwy kurs. I on też jest jedyną przyszłością naszej ojczyzny.
Nie jesteśmy na tej ziemi od wczoraj. Korzenie naszej idei sięgają głęboko w dzieje narodu. To przez proletariacką, plebejską partię, przemawiają stulecia chłopskiej krzywdy, robotniczej nędzy, ludowego buntu i gniewu. To my, nasza partia, a nie nikt inny, dziedziczymy myśl i testament pokolenia polskich pionierów socjalizmu.
Zgodnie z uchwałą IX Zjazdu w stulecie polskiego ruchu robotniczego, Biuro Polityczne przedkłada konferencji propozycję ustanowienia honorowej odznaki partyjnej im. Ludwika Waryńskiego. Byłaby przyznawana towarzyszom mającym za sobą co najmniej dwudziestopięcioletni staż członkowski, legitymującym się konkretnym osobistym wkładem w rozwój partii, w działalność produkcyjną, społeczną lub państwową, w twórczość naukową lub kulturalną. Biuro Polityczne uważa również za celowe, aby w możliwie szybkim terminie opracowany został roboczy zarys historii Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, a także popularny oraz naukowy zarys historii Polski Ludowej. Muszą to być prace zgodne z marksistowsko-leninowską metodologią, oparte na aktualnym stanie najnowszych badań, głęboko uczciwe i obiektywne. Będzie to, między wieloma innymi działaniami, symbol naszego partyjnego „powrotu do źródeł". Do początków naszego ruchu i jego najlepszych tradycji. Do wiecznie obecnej w naszej partii formuły porozumienia i walki.
Przeciwnik klasowy głosi, że socjalizmu „nie uda się zreformować". Istotnie: nie mieszczą się w nim takie„reformy", które miałyby prowadzić od socjalizmu, ciągnąć Polskę wstecz. Dziś problemu „niereformowalności" nie ma. Jest problem czasu, skuteczności i trafności reform zmierzających do doskonalenia i umocnienia socjalizmu, odpowiadających dialektyce obecnego etapu rozwoju społecznego w Polsce. Niereformowalna jest tylko kontrrewolucyjna ekstrema. Ona nic nie zrozumiała, nie nauczyła się niczego.
Nasza partia czerpie swoją mądrość i siłę z najżywotniejszych źródeł ludu polskiego. Te źródła — to przede wszystkim zbiorowa mądrość i wola polskiej klasy robotniczej, to wiecznie trwałe nauki naszej rewolucyjnej teorii.
Twórcza linia IX Zjazdu wygrywa. Linia IX Zjazdu zwycięży!
Tekst na podstawie książki W.Jaruzelskiego „Przemówienia 1984”, Warszawa 1985.