Wojciech Jaruzelski

 

Referat Biura Politycznego na Krajowej Konferencji Delegatów PZPR

wygłoszony 16 marca 1984 r.

 

 

Komitet Centralny, Biuro Polityczne stają dziś przed Wami, aby zdać sprawę z wykonywania mandatu, który powierzył nam IX Nadzwyczajny Zjazd Polskiej Zjedno­czonej Partii Robotniczej. Wracamy myślą do tamtych pamiętnych dni. Był to czas dramatyczny i surowy. Partia znajdowała się pod zmasowanym ogniem przeciwnika. Trwał atak na socjali­styczne państwo. Postępowała ruina gospodarki. Nara­stało zagrożenie podstaw bytu narodowego. Ale był to zarazem czas nadziei. Rodziła się w partii, w jej aktywie i organizacjach podstawowych, w robotniczych załogach, a także wśród znacznej części inteligencji i młodzieży, w mieście i na wsi — idea socjalistycznej odnowy. Pamiętamy ówczesną atmosferę tej sali — gorycz roz­czarowań, emocje i niepokoje, lecz przede wszystkim poszukiwanie rozwiązań, wolę dokonania niezbędnych zmian, gotowość obrony socjalizmu w Polsce.

 

Linia IX Zjazdu sprawdziła się w kolejnych, niezwykle trudnych próbach. Dziś to już nie zapowiedzi, nie zamia­ry, lecz uparcie torująca sobie drogę praktyka. Zrobiliśmy i mało, i dużo. Mniej niż pragnęliśmy, lecz więcej niż można się było spodziewać. Za nami szmat przebytej drogi. Ale i droga przed krajem, przed partią niełatwa- Powtórzmy jeszcze raz: „Najbardziej drama­tyczne za nami, najtrudniejsze przed nami", Nad tym będziemy wspólnie radzić. Konferencję naszą poprzedziła długotrwała, intensywna praca członków centralnych władz partyjnych oraz dele­gatów. Towarzyszyła jej ożywiona działalność całej partii, zwłaszcza bogata w oceny i wnioski kampania sprawozdawczo-wyborcza. Plon tej pracy znajduje wyraz w roze­słanych Wam informacjach i sprawozdaniach oraz w pro­jektach dokumentów: deklaracji O co walczymy, dokąd zmierzamy', a także w materiałach do dyskusji nad pers­pektywicznym programem. Pozwala to w referacie Biura Politycznego skupić się nad niektórymi tylko, wybranymi odcinkami.

 

Dziś lepiej niż w lipcu 1981 r. rozumiemy historyczne znaczenie IX Zjazdu. Potwierdził i uwypuklił je czas. W niezmiernie skomplikowanej sytuacji partia trafnie oceniła ówczesny bieg wydarzeń i dokonała zasadniczej korekty swej linii. Zjazd uchronił partię przed oderwa­niem się od życia, od rzeczywistości społecznej. Z dru­giej zaś strony — przed odejściem od zasad marksizmu-leninizmu. Oba te niebezpieczeństwa były wówczas realne.

 

Opracowana na IX Zjeździe linia nie została nam narzucona. Ten sam, głęboko krytyczny nurt był w par tii widoczny co najmniej od okresu poprzedzającego VIII Zjazd. Został on przez ówczesne kierownictwo przytłumiony. Doszedł ponownie do głosu. Znalazł dla siebie potwierdzenie w postawie klasy robotniczej. Upomniała się ona! o socjalizm bez schorzeń i deformacji. Krótkowzroczni byli ci, którzy w żądaniach zwołania nadzwyczajnego zjazdu dostrzegali tylko zamęt ideowy, napór obcych poglądów. Przeciwnie: był to ogromny wy­siłek podjęty dla uzdrowienia partii, dla obrony socjaliz­mu. Szeroko uczestniczyli w nim również związkowcy, w tym i ówcześni członkowie „Solidarności". Wielu zebranych na tej sali delegatów należało do tego związku. Był  bowiem  wówczas  w partii  tylko  jeden  podział na tych, którzy pragnęli ją wzmocnić, i tych, którzy rozmyślnie lub mimowolnie przyczyniali się do jej osła­bienia. Kapitulanckie, ulegające obcym ideowo wpływom tzw. struktury poziome rozsadzały partię od wewnątrz, zagroziły jej spoistości. Pojawiły się także tendencje za­chowawcze, niechętne odnowie.

 

IX Zjazd odniósł się pryncypialnie do popełnionych w okresie przedsierpniowym błędów. Ostrzegł przed kontrrewolucyjnym zagrożeniem. Otworzył w życiu partii jakościowo nowy etap. Przyjęta linia porozumienia, walki i socjalistycznych reform oznaczała wierność uniwersal­nym zasadom socjalizmu w realnych polskich warunkach, w konkretnym historycznym okresie.

 

Partia nie odzyskała jednak na tyle siły i społecznego zaufania, by mogło to zmienić sytuację. Zbyt głębokie było osłabienie wpływów partii, w wyniku kolejnego już kryzysu politycznego i społeczno-gospodarczego. Zostało to bezpardonowo wykorzystane przez wewnętrznych i ze­wnętrznych wrogów socjalizmu.

 

Raz jeszcze i jakże dotkliwie okazało się, jak drogo kosztuje odejście od leninowskich zasad, osłabienie więzi partii z klasą robotniczą, ze społeczeństwem. Nie wy­starczy zadekretować przewodnią rolę partii. Trzeba ją budować mozolnie i codziennie w każdym zakątku kraju, w każdym środowisku, wszędzie, gdzie partia istnieje i działa. Najszczersza nawet deklaracja, najsłuszniejsze uchwały czy radykalne zmiany personalne, nie zmienią automatycznie nastrojów społecznych. Nie usuną z dnia na dzień urazów. Taką siłę sprawczą ma dopiero praktyka. Jej dwa warunki — to niezbędny czas i tworzenie liczą­cych się faktów. Rozumiał to także przeciwnik. Dlatego wzmógł atak na partię już nazajutrz po zjeździe. Kontrrewolucja spie­szyła się. Los kraju, narodu postawiła na jedną kartę. Już tylko krok dzielił od katastrofy. Trzeba było zatrzy­mać siłą pochód kontrrewolucji. Wojsko Polskie spełniło swój konstytucyjny obowiązek. Ocaliło kraj. Potwierdziło, że jest sprawną, zwartą, jednoznaczną klasowo i politycz­nie siłą, na której socjalistyczna Polska może zawsze polegać.

 

Programowa zgodność z marksizmem-leninizmem, cen­tralizm demokratyczny, więź z klasą robotniczą, z ludźmi pracy — to główne źródło siły partii. Socjalizm o tyle jest sobą, o ile urzeczywistnia interesy, dążenia i system wartości klasy robotniczej. Od tej reguły nie może być odstępstw. Partia odgrywa dwoistą rolę wobec klasy robotniczej. Z jednej strony jest jej awangardą. Z drugiej — musi jej służyć. Jeśli partia uważa się wyłącznie za awangardę, odrywa się od ludzkich bolączek i nastrojów, prędzej czy później zaczyna spoglądać na robotników z wysoka, dys­tansuje się od mas. Za taką awangardą mało kto idzie. Partia szukająca taniego poklasku, przymilająca się, uległa wobec demagogii — traci ostrość widzenia, gubi rzeczy­wistą rewolucyjność, zatraca swój przywódczy charakter. Oba te niebezpieczeństwa nie były w przeszłości naszej partii obce.

 

Więź z bazą społeczną to nie tylko sprawa partii jako wielkiej struktury, kierowniczej siły politycznej w kraju. To sprawa każdego z ponad dwóch milionów tworzących ją ludzi. Partia — to ludzie partii. Ludzie z imieniem i nazwiskiem, z twarzą, postawą, którą codziennie uważ­nie śledzą tysiące oczu. Jacy są, jacy być powinni — myśli się rzadziej i dyskutuje za mało. Tu krytyka zazwyczaj słabnie, bo trzeba łączyć ją z samokrytyką, mówić o sobie. Zaciążyło to na życiu partii i ciągle daje o sobie znać. Poruszono te sprawy na XV Plenum. Czeka nas w tej dziedzinie nieustająca praca.

 

W ankiecie, przeprowadzonej wśród towarzyszy dele­gatów przed obecną konferencją, ponad jedna trzecia uczestników wyraziła pogląd, że realizacja uchwały IX Zjazdu jest nie dość konsekwentna. Warto, więc wyraźnie odpowiedzieć sobie, gdzie tkwią obecne źródła naszych słabości? Przeważająca część klasy robotniczej doceniła wysiłki partii na rzecz porozumienia, niedopuszczenia do brato­bójczej konfrontacji. Gdyby tak nie było, niewątpliwie dni po 13 grudnia 1981 r. przebiegałyby inaczej. Ale zaakceptowanie linii nie jest równoznaczne z pełnym zau­faniem. Wiemy, jak niełatwo bywa przekonać człowieka do człowieka. Cóż dopiero, gdy w grę wchodzą masy ludzkie. Na tę autentyczną więź musimy nadal rzetelnie pracować.

 

Partia nasza skupia w swych szeregach przedstawicieli różnych warstw i zawodów, w tym pracujących chłopów, znaczny odsetek inteligencji. Tym bardziej musimy pa­miętać, że jednym z podstawowych postulatów całej partii wobec IX Zjazdu było upomnienie się właśnie o to, aby była „robotnicza nie tylko z nazwy". Tymczasem wśród tych, którzy z własnej woli lub na mocy decyzji partyjnych znaleźli się poza naszymi sze­regami, niemały odsetek stanowią robotnicy. Jest to z pewnością najbardziej bolesny uszczerbek. Rozbudowa partii w tym środowisku należy do podstawowych zadań na dziś i na przyszłość. Nie tylko jednak procentowy udział robotników w par­tii przesądza o jej klasowym charakterze. Był on w dru­giej połowie lat siedemdziesiątych wyższy niż obecnie. Ale czy głos robotników był wtedy słuchany, czy się z nim liczono?

 

To prawda, że ostatnia kampania sprawozdawczo-wy-borcza mogła wprowadzić więcej robotników do władz. W tym jednak najtrudniejszym okresie wielu z nich sta­nęło w szeregach nowego aktywu. Oni już nie zgodzą się mówić cudzym głosem. To nie przypadek, że wielu towarzyszy delegatów, którzy brali udział w IX Zjeździe jako robotnicy, przyjechało na konferencję jako pierwsi sekretarze   swoich  KZ.   Upatrujemy   w   tym  korzystne i zdrowe dla partii zjawisko. Robotnicy nie powinni być po prostu „częścią składową" partii. Muszą być jej krę­gosłupem. Zadanie to nabiera wyjątkowej rangi w odniesieniu do nowego pokolenia robotników. Większość polskiej klasy robotniczej to ludzie między dwudziestym i trzydziestym rokiem życia. Tymczasem mamy najniższy od dawna odsetek członków i kandydatów partii w wieku do lat trzydziestu. Mniej jest również we władzach partyjnych młodych towarzyszy. Wielu nie przeszło przez etapy wy­borcze. Biuro Polityczne liczy na merytoryczną dyskusję na ten temat, na konkretne propozycje. Każdy komitet, każda organizacja partyjna muszą odpowiedzieć sobie na pytania: Czy dobrze rozumiemy młodych ludzi? Co zrobiliśmy, aby ich pozyskać dla partii? Ilu jest ich wśród aktywu, w komisjach i zespołach pro­blemowych? Czy mają samodzielne, ambitne zadania? Następców najlepiej uczyć i wychowywać w działaniu, w konkretnej pracy.

 

Problemom młodego pokolenia poświęcone było w ca­łości IX Plenum KC. Znajdują one coraz szersze odbicie w pracy Sejmu, rządu, organizacji młodzieżowych. Nie możemy jednak stwierdzić, aby praktyczne wyniki były już zadowalające. Jako partia robotnicza musimy dzie­ciom robotników i chłopów wyrównywać skuteczniej ży­ciowe szansę. Ale za młodych, ponad nimi, niczego załat­wić dla nich się nie da. Muszą własne sprawy brać w swoje ręce. Młodym właściwe jest myślenie otwarte i krytyczne. Zapał i bezkompromisowość — to kapitał, który może być wykorzystany w różnych celach i w różny sposób. Obo­wiązkiem partii jest tworzyć takie warunki, aby te cenne cechy znajdowały ujście w twórczym, socjalistycznym kierunku. W pracy oświatowej, propagandowej, ideowo-wychowawczej powstały zaniedbania, ugory. Skorzystał przeciwnik, siejąc zatrute ziarno. Wielu młodych mogło się zagubić przy nierzadkich rozbieżnościach teorii i życia, słów i praktyki. Poplątane ścieżki trzeba więc prostować. Przede wszystkim poprzez fakty, lecz także przez ich ro­zumną, przekonującą interpretację.

 

IX Zjazd postawił zadanie odzyskania przez partię ide­owej, intelektualnej inicjatywy. Poświęciliśmy temu XII, a przede wszystkim XIII Plenum. Partia działa nadal w złożonych warunkach społeczno-politycznych, w otwartym obiegu informacyjnym. Par­tyjne oddziaływanie na społeczeństwo, w którym ściera­ją się różne tendencje ideologiczne i światopoglądowe, wymaga cierpliwego, lecz ofensywnego i konsekwentnego „wychodzenia" do ludzi ze zrozumiałym i dostępnym ze­stawem argumentów. Partia powinna nie tyle pouczać „co ma być", lecz przede wszystkim wyjaśniać to, „co jest" i „co z tego wynika". Odbiorca jest szczególnie wy­czulony na fałszywą nutę. Łatwo dostrzega brak osobi­stego zaangażowania. Chce argumentów, a nie sloganów i pustosłowia. Trzeba go wciąż pozyskiwać, zdobywać dla idei socjalizmu.

Daleko nam jeszcze do pokonania głębokich zakłóceń w stanie świadomości społecznej. W sporze o ludzkie umysły i serca naszym orężem był i jest naukowy świa­topogląd, gruntowna wiedza polityczna, historyczna, eko­nomiczna, rewolucyjna idea — marksizm-leninizm. Ale rzecz nie tylko w teorii. Powinna ona przede wszystkim służyć właściwemu rozumieniu stanowiska partii we wszystkich kwestiach żywotnych dla ludzi pracy i socja­listycznego państwa. Ten praktyczny wzgląd, w warun­kach toczącej się współcześnie ostrej walki ideologicznej, ma szczególnie doniosłe znaczenie. Stawia to przed fron­tem ideologicznym wciąż nowe, złożone zadania.

 

Szczególne w nim miejsce zajmuje prasa, radio i tele­wizja. Były one i są zaciekle atakowane przez przeciwni­ka. W tej walce hartują się, uzyskują nowe doświadcze­nia. Mają też i potknięcia. Partia liczy, iż środki masowego przekazu zdobywać będą coraz skuteczniej zrozumienie i poparcie dla jej polityki. Zwartość partii kształtują leninowskie normy życia wewnętrznego. Wyraża je statut. Ustanawia on ścisłą, precyzyjną współzależność demokracji i centralizmu.

 

W partii osiągana jest konieczna pod tym względem równowaga. Przywracane są statutowe proporcje między prawem wyrażania poglądu i obowiązkiem podporządko­wania się wspólnym decyzjom. Partia nie jest już dziś ani klubem dyskusyjnym, ani „maszyną do głosowania". Nie musimy i nie możemy wszyscy myśleć tak samo. Ale mu­simy myśleć wspólnie. To znaczy w dyskusji, a jeśli trze­ba — w sporze dochodzić do wspólnych i obowiązujących każdego członka partii ustaleń.

 

Uzyskaliśmy poprawę w realizowaniu uchwał, ale za dużo, ciągle jeszcze za dużo jest pozostających tylko na papierze rezolucji. Musimy uporczywie wpajać w życie partii nawyk i konsekwencje egzekwowania powziętych postanowień.

 

Organa wybieralne lepiej realizują swe nadrzędne, sta­tutowe funkcje. Kolegialność pracy instancji staje się nor­mą. Upowszechnia się praktyka zasięgania opinii wśród aktywu. Ustaliły się w partii prostsze, bardziej naturalne, mniej ceremonialne obyczaje. Wzrasta znaczenie podstawowych organizacji partyj­nych w strukturze i działalności partii. Są jej decydują­cym moralno-politycznym ogniwem, znajdują się na pier­wszej bojowej linii. Tam, gdzie organizacje te są słabe, bierne — a tak, niestety, jest jeszcze w dość wielu przy­padkach — tam i partia nie może liczyć na inspirujący wpływ i uznanie. Tam, gdzie są aktywne i silne, sytuacja polityczna kształtuje się korzystnie. Biuro Polityczne liczy, iż Krajowa Konferencja Dele­gatów PZPR dokona głębszej analizy pracy podstawo­wych organizacji partyjnych. Uzbroi partię w stosowne wnioski i propozycje.

 

Powołana zgodnie z decyzją IX Zjazdu komisja dla wyjaśnienia przyczyn i przebiegu kryzysów w dziejach Polski Ludowej wykonała swoje zadanie. Jej sprawozda­nie weszło w pełnej wersji w niczym nie skrępowany sposób do obiegu społecznego. Pamiętamy, ile emocji budziła na zjeździe sprawa od­powiedzialności za naruszenie statutu partii i jej norm moralnych. Dziś, kiedy znane są fakty, a nie domysły i plotki, możemy na tę bolesną sprawę spojrzeć spokoj­niej, z perspektywy. Nurt rozliczeniowy w partii zrodził się z uzasadnionego gniewu i goryczy. Ale były też krzy­wdzące, fałszywe oskarżenia. Sprawa „rozliczeń" wyko­rzystana została przez przeciwnika do ataku na kadrę partyjną i państwową jako całość. Partia wymaga wielu cnót od tych, którym zawierzyła. Nade wszystko wymaga jednak uczciwości, skromności, bezinteresowności w służbie naszej idei. Demoralizacji nie wybacza nikomu. Czy możemy stwierdzić, że pod tym względem partia jest dziś zdrowsza niż przed zjazdem? Zdecydowanie tak. Przypadki naruszania norm moralnych są dziś odosobnio­ne. Każdy z nich jednak jest i będzie z całą ostrością pię­tnowany. Wyciągane będą surowe wnioski. Proces samo­oczyszczania się partii nie jest bowiem akcją ani kampa­nią. Działamy wśród ludzi ze wszystkimi ich ułomnościa­mi. Kto własnych błędów nie chce lub nie umie się poz­być, tego partia pozbyć się musi.

 

Nasze szeregi zmniejszyły się nie tylko z powodu wy­kluczeń, lecz i skreśleń. Byli ludzie, którzy oddawali le­gitymacje w wyniku zwątpienia, pod wpływem emocji, pod presją środowiska. Część z nich już żałuje podjętych decyzji. Byłych członków partii nie traktujemy jako prze­ciwników. Wielu z nich z pewnością jest i będzie z nami jako nasi sojusznicy, aktywni obywatele socjalistycznej Polski. Odnowę na obszarze państwa wyraża przede wszystkim rozwój socjalistycznej demokracji. Rozumiemy ją jako nieodłączną cechę, jedną z głównych prawidłowości na­szego ustroju. Wyciągnęliśmy wnioski z surowej, ale zasadnej krytyki dygnitarstwa i woluntaryzmu, aroganckich, społecznie nie kontrolowanych poczynań. Nie dopuścimy zarazem do re­cydywy anarchii. Osłonę demokracji stanowić muszą twarde rygory wobec tych, którzy ważą się działać prze­ciwko państwu i społeczeństwu.

 

Nie tak łatwo postępować tą drogą. Działa przeciwnik. Nawołuje do bierności, bojkotu, odmowy. Są również tacy, którzy spoglądają ku formom ze starego świata, łudzą mirażem w ogóle nierealnej i nigdzie nie istniejącej „de­mokracji bez granic". Inni próbują krępować socjalizm doktrynerskim schematem, a potem dopatrują się herezji w każdym wychodzącym poza ten schemat wzroście oby­watelskiej aktywności. Odstrasza ich to, co „niezna­ne" — brak doświadczenia, niedostatek politycznej kul­tury.

Partia inspiruje rozwój socjalistycznej demokracji, tworzy ku temu warunki i zachęca. Ale ludowładztwo nie może być dziełem i udziałem tylko awangardy. Oczeki­waniom klasy robotniczej, ogółu ludzi pracy towarzyszyć musi ich masowe uczestnictwo we wszelkich systemach i funkcjach demokracji, we wszystkich procesach kiero­wania sprawami narodu.

 

Zasięg społecznego udziału przesądzi o tempie i zakre­sie, o trwałości socjalistycznej odnowy. Powszechna tego świadomość jest w partii niezbędna.

W ostatnich latach w życiu państwowym dokonane zo­stały rozległe, wielostronne przemiany. Stwarzają one wa­runki, przygotowują łożysko dla nurtu odnowy. Wymaga­ły wielkiej pracy koncepcyjnej, legislacyjnej, administra­cyjnej. Należy odnieść się do niej z uznaniem. Sejm Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej wniósł do te­go dzieła doniosły wkład ustawodawczy. Współtworzyła go w szczególności, zgodna z linią IX Zjazdu, aktywność Klubu Poselskiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotni­czej. Prace Sejmu były reakcją na wady, które w syste­mie prawnym państwa obnażył kryzys społeczno-gospodarczy. Przyniosły więc konstytucyjne i ustawowe zapi­sy, które zapobiegając nieprawidłowościom w mechaniz­mach władzy, mają stanowić instytucjonalne gwarancje socjalistycznej demokracji. Stan wojenny nie wygasił tych prac. Co więcej, właśnie wówczas zostały one zdy­namizowane i rozwinięte.

 

Działalność prawotwórcza była i jest jeszcze bardzo in­tensywna. Wynikają stąd takie czy inne mankamenty. Można je będzie, w miarę uzyskanych doświadczeń, sto­pniowo usuwać. W ogóle zaś trzeba będzie ograniczyć tendencję do szczegółowego regulowania wcale nie pod­stawowych kwestii w aktach wyższego rzędu.

 

Punkt ciężkości zadań odnowy w życiu państwowym przesuwa się obecnie z procesu legislacji — jako w zna­cznej części dokonanego bądź zaawansowanego — na pra­ktyczne wprowadzenie ustanowionych zasad. Odnosi się to m.in. do polityki kadrowej. Jest ona jed­nym z najważniejszych narzędzi w spełnianiu przez par­tię kierowniczej w państwie funkcji. Stanowi jednocześ­nie wrażliwy czynnik jej wiarygodności w opinii społe­czeństwa. W tej dziedzinie nasz pozjazdowy dorobek jest znaczą­cy. Przeprowadzone zostały rozległe — od góry do dołu — zmiany na partyjnych i administracyjnych stanowiskach kierowniczych we wszystkich układach organizacyjnych. Również aparat partyjny został poważnie odnowiony. Bli­sko 60 procent jego pracowników działa w nim nie dłu­żej niż pięć lat. Zaczynają wpływać dodatnio środki określone w ustawie o pracownikach urzędów państwo­wych, takie jak nominacje urzędnicze, uroczyste ślubo­wania, oświadczenia o stanie majątkowym.

 

Podobnego typu korzyści przysporzy, konsultowany obecnie, kodeks powinności pracownika administracji pań­stwowej. Przeglądy kadrowe w urzędach, mimo niema­łych jeszcze słabości, w sumie odgrywają pozytywną ro­lę. Niedawno przeprowadzono je po raz pierwszy również w aparacie partyjnym.

Jakościowo wyższą wartość przynieść powinny Główne założenia polityki kadrowej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, przyjęte na XIII Plenum Komitetu Central­nego. Wkrótce zostanie rozpatrzony państwowy system pracy z kadrami w urzędach. Zasady działania kadrowego musi poznać i przyswoić sobie przede wszystkim partia. Dotychczas nie jest z tym najlepiej. Trzeba zarazem, aby stały się one czytelne i zrozumia­łe dla społeczeństwa.

 

Tworzenie rezerwy kadrowej, a więc dociekliwe wyszu­kiwanie, wyłanianie najlepszych, a następnie ich prowa­dzenie po zindywidualizowanych ścieżkach rozwoju jest zadaniem wielkiej wagi. To przecież sposobienie następ­ców na stanowiska, zwłaszcza kierowniczej kadry, we wszystkich strukturach organizacyjnych. To praca, od której tak bardzo i bezpośrednio zależy przyszłość kraju. W partii musimy to powszechnie rozumieć i otaczać na­leżytym staraniem. Oby nie było tak, jak mówił Lenin: „Ludzi jest mnóstwo, a ludzi brak". Z konkretnych zadań na tym odcinku należy podkreś­lić pilną potrzebę zasilenia zasobów kadry rezerwowej robotnikami, a zwłaszcza osobami młodymi, bezpartyjny­mi, kobietami. Z nich właśnie kadry nasze muszą składać się w większym niż dotąd stopniu. Najgłębszą treścią socjalistycznej odnowy jest zapew­nienie więzi partii i władzy ludowej z klasą robotniczą, z ludźmi pracy. O powodzeniu działań w tym kierunku zadecydują aprobowane przez społeczeństwo fakty i czy­ny. Tworzymy  je  uporczywie, zwłaszcza poprzez różne formy kontaktów, dialogu, które służą poznawaniu opinii, ocen, poglądów poszczególnych środowisk.

 

Mimo postępu w tej dziedzinie wciąż jeszcze budzą tro­skę nawyki biurokratyzmu, nieodosobnione przypadki bezduszności i wyniosłości, kierowania się wygodą wła­sną, a nie obywateli. Ich krytyka wywołuje częstokroć reakcje samoobronne. Energia, która powinna być skierowana na poprawę sy­tuacji, zużywana bywa bezpłodnie na organizowanie akcji odpierania zarzutów, na gmatwanie spraw prostych, na działania pozorne.

 

Niewystarczający postęp dokonał się w kształtowaniu takiego ładu społecznego, który wpajałby powszechnie uznawane normy współżycia, w którym stosunki między ludźmi byłyby budowane na poczuciu godności człowieka i obywatela. Nieżyczliwość, chamstwo, cwaniactwo, nie­stety, nie są to w naszym społecznym krajobrazie zjawi­ska rzadko występujące. A przecież można osiągnąć tutaj szybki i ogromny postęp na — nazwijmy to — drodze bezinwestycyjnej. Poprzez usuwanie tego, co ludziom przeszkadza, ulepszanie i uszlachetnianie życia, zwalcza­nie wszystkiego tego, co je utrudnia i szpeci.

 

Niezwykle ważne ogniwo socjalistycznej demokracji stanowią samodzielne, samorządne związki zawodowe. Ot­wierają one nową kartę ruchu związkowego. Spotykają się w nich ludzie z różnych nurtów związkowych, odcho­dzą w przeszłość podziały niedawnego czasu. Kształtują się kluczowe dla narodowej integracji przesłanki klaso­wej, robotniczej jedności. Jest już wszystkich związkowców blisko cztery miliony trzysta tysięcy, nieustannie ich przybywa. Dominują w tym ruchu robotnicy. Są nie tylko zakłady, ale i całe branże, w których ponad połowa zatrudnionych należy do związków zawodowych. Tak mają się sprawy wśród braci górniczej, pracowników rolnych, nauczycieli. Ważnym etapem rozwoju ruchu związkowego jest utworzenie we wszystkich gałęziach ogólnokrajowych or­ganizacji. Zwiększona dzięki temu siła jego oddziaływa­nia stwarza właściwe, rzeczowe warunki do współpracy z centralnymi organami władzy, z administracją państwo­wą i gospodarczą.

 

Partia potwierdza, że podstawowym zadaniem związ­ków zawodowych jest rzecznictwo praw i interesów ich członków, wszystkich ludzi pracy. Łączy się z tym współ­odpowiedzialność za pomnażanie dochodu narodowego, tworzenie klimatu sprzyjającego dobrej i wydajnej pracy, zaspokajanie potrzeb duchowych człowieka.

 

Partia jest orędownikiem samodzielności i samorząd­ności związków zawodowych. Krytyczny głos związkow­ców stanowi dla partii niezastąpioną inspirację do wczes­nego wykrywania pojawiających się nieprawidłowości, wzbogacania realizowanych programów. Od swych człon­ków partia oczekuje pełnego zaangażowania w działalność związkową.

 

IX Zjazd opowiedział się za tworzeniem w przedsiębior­stwach samorządu załóg. Gwarantuje on realizację kon­stytucyjnej zasady uczestnictwa ludzi pracy w zarządza­niu, a tym samym trwały kierunek rozwoju demokracji robotniczej. Stanowi jednocześnie formę organizacji so­cjalistycznego przedsiębiorstwa państwowego.

 

Samorząd załogi stał się już w pokaźnej części przed­siębiorstw istotną siłą twórczą, wspierającą reformę gos­podarczą. Mówią o tym przykłady „Rafametu" w Kuźni Raciborskiej, Odlewni Żeliwa Ciągliwego w Zawierciu, Radomskich Zakładów Przemysłu Skórzanego „Radoskór", Swarzędzkich Fabryk Mebli, Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego, Warszawskich Zakładów Maszyn Bu­dowlanych im. Ludwika Waryńskiego i wielu, wielu in­nych. W zdecydowanej większości przedsiębiorstw kształtuje się dobra współpraca między organizacjami związkowy­mi a organami samorządu załogi. Zdarzające się niekiedy spory kompetencyjne mają główne źródło w niewystar­czającej znajomości prawa bądź braku doświadczenia ich działaczy. W pojedynczych przypadkach przyczyną kon­fliktów są występujące jeszcze wśród części załóg podzia­ły polityczne. Wyrażamy zdecydowane stanowisko, że ża­den samorząd nie może stać na pozycji przeciwstawnej socjalistycznemu państwu, że każdy powinien działać ja­ko powiernik interesu społecznego. Walor samorządności na tym polega, że grupa społeczna sama wie najlepiej, jak rozstrzygać swoje problemy. Ale musi to czynić w granicach obowiązującego porządku prawnego.

 

Dostrzegamy również przypadki nierespektowania przez ogniwa administracji państwowej i gospodarczej ustawo­wych uprawnień samorządu i związków zawodowych. Wobec takich faktów partia nie będzie obojętna. Nie może być powrotu do złych praktyk z przeszłości, nieliczenia się z głosem załogi. Konsultowanie projektów ważnych decyzji, wysłuchanie i rozważenie opinii społecznej jest nienaruszalną zasadą. Zaczynamy realizować ją we współ­działaniu rządu ze związkami zawodowymi. Obowiązuje to też wszystkie ogniwa administracji gospodarczej, w tym przede wszystkim kierownictwa resortów i dyrekto­rów przedsiębiorstw.

 

Organizacja partyjna w przedsiębiorstwie powinna stwa­rzać warunki partnerskiej, konstruktywnej współpracy między dyrekcją, samorządem i związkiem zawodowym. Przyczyniać się do przezwyciężania rozbieżności ich in­teresów, z zachowaniem nadrzędności potrzeb ogólnospo­łecznych. Członkowie partii działający w związku zawo­dowym i samorządzie zobowiązani są przeciwdziałać par­tykularyzmowi, doprowadzać do zbliżenia stanowisk, od­działywać integrująco na załogę.

Rysuje się z całą ostrością konieczność dokonania za­sadniczego postępu w zwalczaniu przestępczości i patolo­gii społecznej.

 

W minionym od  IX  Zjazdu  okresie  podjęto  w tych sprawach wielostronne wysiłki. Przypomnę chociażby wy­danie kilku obejmujących te obszary ustaw, działalność Komisji do Walki ze Spekulacją oraz Komisji do spraw Przeciwdziałania Alkoholizmowi, nowe ustawienie i zaos­trzenie postępowania organów skarbowo-podatkowych, zasadnicze doskonalenie funkcjonowania całego systemu państwowych organów kontrolnych, że wspomnę o Naj­wyższej Izbie Kontroli i — zorganizowanej od podstaw — Głównej Inspekcji Terenowej. Pamiętamy również donio­słą rolę spełnioną przez pełnomocników Komitetu Obrony Kraju — komisarzy wojskowych, Inspekcję Sił Zbrojnych oraz wojskowe grupy operacyjne. Należy podkreślić wielki wkład resortu Spraw Wew­nętrznych — Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeń­stwa. W minionych dramatycznych czasach, jak i obecnie, niosą one ofiarnie ciężar odpowiedzialności na pierwszej linii ochrony ładu państwowego, porządku publicznego oraz spokoju obywatela. W celu koordynacji i zaostrzenia walki z szeroko rozu­mianą przestępczością powołany został Komitet Rady Ministrów do spraw Przestrzegania Prawa, Porządku Pu­blicznego i Dyscypliny Społecznej. Jego działalność na­brała już rozmachu. Wiążemy z nią duże oczekiwania.

 

Jednakże skuteczność walki ze złem zależy w ogromnej mierze od skali i aktywności uczestnictwa w niej ludzi pracy. Mogłoby wyjść temu naprzeciw powołanie Inspe­kcji Robotniczo-Chłopskiej. Biuro Polityczne postanowiło przedstawić tę koncepcję pod obrady najbliższego plenum Komitetu Centralnego, które przeprowadzone będzie z szerokim udziałem partyjnych i bezpartyjnych robotni­ków.

 

Gospodarka jest fundamentem bytu narodowego. Wyty­czone na IX Zjeździe cele i zadania gospodarcze były konkretyzowane, a ich wykonanie oceniane na III, VIII, X, XI i XIV posiedzeniu plenarnym KC. Na   wstępie   dwa   stwierdzenia,   pewniki.   Gospodarka Polski Ludowej na przestrzeni czterdziestolecia zmieniła się gruntownie. Powstał właściwie od nowa wielki poten­cjał przemysłowy. Kraj wyrwany został z wiekowego za­cofania, usunął bezprzykładne zniszczenia wojenne.

Dziś wiemy, że można było osiągnąć więcej, gdyby nie utrzymywanie się ekstensywnych form gospodarowania, surowo przez partię osądzone błędy w polityce gospodar­czej, a głównie woluntaryzm gremiów kierowniczych w minionym dziesięcioleciu. Szczególnie dramatyczne by­ły jednak lata 1980—1981. Osłabionej już gospodarce za­dano ciężkie ciosy. Podwyżkom płac, mnożeniu różnorod­nych świadczeń towarzyszyły wbrew wszelkiej logice skrócenie czasu pracy, szaleństwo strajkowe, rozprzężenie dyscypliny. W rezultacie rozregulowany został komplet­nie proces gospodarczy. Spadły gwałtownie wydajność pracy, produkcja, dochód narodowy. Powstały ogromne straty. Długo będziemy za to płacić. Szybko się rujnuje — wolno odbudowuje.

 

W kryzysowej sytuacji obowiązkiem socjalistycznego państwa jest ochrona grup najsłabszych, zapewnienie zas­pokojenia podstawowych potrzeb społeczeństwa. To za­danie zostało wykonane. Nikt nie jest zagrożony brakiem pracy, głodem, chłodem, pozbawieniem opieki lekarskiej. Zapewniony jest dostęp do oświaty i nauki. Zwiększono zakres zorganizowanego wakacyjnego wypoczynku dzieci i młodzieży. Grupom o najniższych dochodach rekompen­sowane były zmiany cen urzędowych. Z wyprzedzeniem przystąpiono do realizacji ostatniego etapu rewaloryzacji rent oraz emerytur. Wielu ludziom nadal żyje się ciężko. Polityka ochrony najsłabszych powinna być więc konty­nuowana. Wymaga ona jednak doskonalenia, tak aby po­moc państwa trafiała w niezbędnych rozmiarach tylko do tych, którzy jej rzeczywiście potrzebują.

 

Niedawno nad oceną przebytej drogi i zadaniami na bliższą przyszłość obradowało XIV Plenum. Dzisiaj cało­kształt problematyki gospodarczej przedstawi w sprawozdaniu rządu towarzysz Zbigniew Messner. Pozwólcie więc, że w referacie Biura Politycznego ograniczę się do nie­których tylko spraw. Za decydujący warunek opanowania kryzysu, zapew­nienia zrównoważonego rozwoju społeczno-gospodarczego IX Zjazd uznał przeprowadzenie reformy gospodarczej, rozszerzającej samodzielność przedsiębiorstw i zwiększa­jącej skuteczność strategicznego, centralnego planowania i zarządzania gospodarką. Od opracowania projektu założeń reformy do wprowa­dzenia jej w życie czas był nadzwyczaj krótki. Ciśnienie niesprzyjających warunków — ogromne. Zdecydowaliś­my się jednak na ten śmiały krok z pełnym zaufaniem do klasy robotniczej, do ludzi pracy, do kadry kierowniczej. Była to decyzja słuszna.

 

Reforma jest doniosłym społeczno-gospodarczym fak­tem. Ale jest również terenem ostrej walki politycznej. Przeciwnik najpierw głosił, że partia, rząd reformy po­djąć nie chcą. Potem, że nie potrafią. Wysunięto utopij­ną, kryptokapitalistyczną alternatywę, znaną jako projekt tzw. sieci. Teraz mówi się, że „reforma się nie udała". To zrozumiałe. Reformę gospodarczą zainicjowała partia i władza ludowa. Dlatego jej powodzenie będzie porażką antysocjalistycznych orientacji.

W realizacji reformy są oczywiście i słabości. Niektóre trudno było przewidzieć. Gromadzimy doświadczenia. Wprowadzamy niezbędne korekty. Nowe reguły gospoda­rowania napotykają opór tych, których partykularne in­teresy są zagrożone. Żądają oni uprzywilejowanego trak­towania. Poszukują środków polepszenia sytuacji nie u sie­bie, lecz „na górze". Reforma jest i pozostanie naszą największą rezerwą i szansą. Jednak daleko jeszcze do pełnego wykorzystania jej możliwości. Trzeba skończyć z roztrząsaniem argu­mentów „za" i „przeciw" reformie, a nauczyć się jej i konsekwentnie stosować.

 

Żadne mechanizmy nie działają samoczynnie. Decydują ludzie. Partia kieruje poprzez ludzi, oddziałuje na ich za­chowanie i postawy. Musi strzec i dbać o to, aby majątek ogólnonarodowy, którego gospodarzem są załogi, wyko­rzystywany był zgodnie z potrzebami społecznymi, z in­teresem klasy robotniczej. Organizacje partyjne w zakła­dach pracy powinny położyć nacisk na to wszystko, co zależy bezpośrednio od człowieka — a więc głównie po­stęp techniczny, oszczędność, jakość. Tworzyć klimat do innowacji, poprawy organizacji i warunków pracy.

 

Polityka ekonomiczna to dokonywanie wyborów, podej­mowanie decyzji. Za każdym wyborem kryją się interesy klasowe. Zadaniem partii jest takie kształtowanie proce­sów ekonomicznych, by służyły one interesom klasy robo­tniczej, ludziom pracy miast i wsi. W wielu dyskusjach pada często pytanie: na jakim etapie rozwojowym znajduje się Polska? Jak wiadomo, na ten temat krąży wiele różnych poglądów i ocen. W poprzednim dziesięcioleciu głoszono tezę, że wchodzimy w okres budowy rozwiniętego socjalizmu. Dziś spotkać można pogląd przeciwstawny: że socjalizmu w Polsce nie widać nawet na horyzoncie.

 

Trzeba na ten problem spojrzeć realistycznie i odpo­wiedzialnie. Na XIII Plenum KC PZPR stwierdzono: „Pro­sta formuła nie może wyczerpać oceny złożonej rzeczy­wistości naszego kraju". W większości istotnych dziedzin życia społecznego stworzyliśmy podstawy socjalizmu. Ich konstrukcja jest mocna. Dominujący jest socjalistyczny sposób produkcji. Socjalistyczny charakter ma władza państwowa. Polska jest trwałym ogniwem systemu państw socjalistycznych. Jednakże stopień zaawansowania zmian ustrojowych jest nierównomierny, zróżnicowany zarówno w bazie, jak i w nadbudowie. Są również obszary, w któ­rych występuje zastój lub nawet niepokojący regres.

 

Konieczne jest wnikliwe zbadanie rozwarstwień i sprze­czności, klasowych i grupowych, jakie powstały w ostatnim okresie lub sięgają okresów wcześniejszych, jak i określenie obecnego etapu budowy socjalizmu w Polsce. Powinny się tym zająć marksistowskie nauki społeczne, naukowcy partyjni. Będzie to zwłaszcza ważnym obo­wiązkiem powstającej Akademii Nauk Społecznych.

 

Klasa robotnicza jest wyczulona na sprawiedliwość spo­łeczną. Spadek ogólnego poziomu życia jeszcze bardziej zwiększył tę wrażliwość. W każdym kryzysie powstają bieguny bogactwa i niedostatku. Zaostrza się wyzysk I ten znany z teorii ekonomii w postaci przechwytywania wartości dodatkowej, jak to ma i u nas miejsce w sek­torze drobnokapitalistycznym. I ten w postaci spekulacji, korupcji, oszustw podatkowych i afer gospodarczych, bę­dący źródłem powstawania swoistej odmiany kapitału, który można nazwać kapitałem spekulacyjnym. Wszystko to prowadzi do tworzenia się zamkniętego kręgu, w któ­rym bogaci produkują dobra i świadczą usługi dla boga­tych. Niezadowolenie ludzi pracy na tym tle jest zrozumiałe. Zarówno wtedy, gdy prywatna inicjatywa robi „kokoso­we interesy", jak też i wtedy, gdy w wyniku nierozważ­nego udzielania koncesji liczba butików rośnie, a z napra­wą obuwia, sprzętu domowego, przeróbkami odzieży są kłopoty. Robotnicy pytają również, jak to jest, że wyk­ształceni za społeczne pieniądze specjaliści podejmują pracę w sektorze prywatnym, w firmach polonijnych, przy czym w licznych przypadkach nawet niezgodnie z nabytymi kwalifikacjami? Czy wówczas, gdy absolwent wyższej uczelni zatrudnia się na własny rachunek, nie powinien zwrócić społeczeństwu przynajmniej części ko­sztów swego wykształcenia? Naruszaniu prawa trzeba zdecydowanie przeciwdziałać. Tam, gdzie obowiązujące prawo jest niedoskonałe, dopu­szcza powstawanie nie akceptowanych społecznie kontra­stów, należy je odpowiednio zmieniać. Nie może tu być jednak pochopnych decyzji podcinających korzenie uczciwego rzemiosła zaspokajającego ważne społeczne potrze­by. Takie rzemiosło i drobną wytwórczość powinniśmy chronić, zapewniać im stabilność, współdziałać ze Stron­nictwem Demokratycznym w doskonaleniu zasad i wa­runków ich funkcjonowania.

 

Jakkolwiek to dziwnie brzmi, specyficzna forma wyzy­sku występuje również w gospodarce spółdzielczej i pań­stwowej. Kto narusza dyscyplinę pracy, pracuje na pół obrotu, kto robi buble, kto w deficytowym przedsiębior­stwie żąda wzrostu płac, czy podwyższa płace przez nie­uzasadnione podnoszenie cen, też wyciąga rękę po to, co wytworzyli inni. A więc postępuje sprzecznie z socja­listycznym systemem wartości — żyje kosztem innych. Pozwólcie, że przytoczę w tym miejscu treść rachunku wystawionego przez zakład doświadczalny Przemysłowe­go Instytutu Maszyn Budowlanych w Biskupcu za na­prawę ogranicznika udźwigu.

Materiały bezpośrednie:

1              tranzystor                                        2,00 zł

2              żarówki                                           18,80 zł
2 układy scalone                                          46,00 zł
Razem materiały                                            66,80 zł
Robocizna                                                 2 786,32 zł
Koszty delegacji i koszty transportu    5 364,00 zł
Koszty wydziałowe                                 8 358,96 zł
Koszty ogólnozakładowe                     17 832,45 zł
Całkowity koszt własny                       34 408,53 zł
Zysk                                                          6 180,91 zł
Kalkulowana cena zbytu                      40 589,44 zł
Zauważcie, jak precyzyjnie wyliczono koszt zamontowania tych dwóch żarówek i trzech innych drobiazgów. Partia nie może przechodzić do porządku dziennego nad żadnym z przejawów wyzysku. W toczącej się na tej płaszczyźnie walce nasze stanowisko jest i będzie po stronie interesów klasy robotniczej, po stronie ludzi uczci­wej pracy. Równości nie pojmujemy prymitywnie. Muszą się opła­cać: wydajna i ciężka praca, umiejętności organizacyjne, angażowanie własnych środków. Dlatego też ci, którzy dużo dają od siebie, powinni więcej mieć dla siebie. Tak uzyskane dochody mieszczą się w formule socjalistycznej sprawiedliwości społecznej. Nawet wówczas, gdy znacznie przekraczają średni poziom płac.

 

Każdą windę napędza silnik. W naszym ustroju są nim przodujący robotnicy, mistrzowie swoich zawodów i ra­cjonalizatorzy, twórcy nowych technologii i odkrywcy, utalentowani kierownicy produkcji. Oni powinni zarabiać więcej, a nawet dużo więcej od przeciętnej, i będzie to sprawiedliwe. Dobremu wynagradzaniu najlepszych słu­żyć powinny wprowadzane obecnie zmiany w zakłado­wych systemach płac, podjęte decyzje o zwolnieniu z opo­datkowania wynagrodzeń za wynalazki, patenty i pomy­sły racjonalizatorskie, a także złagodzenie podatku wyró­wnawczego.

 

Okres od IX Zjazdu jest bezprecedensową szkołą eko­nomii. Wiele spraw poznajemy od początku. W „ławach" musieli zasiąść wszyscy: decydenci i wykonawcy, produ­cenci i konsumenci, społeczeństwo, rząd, Sejm. Główny wniosek z tej nauki jest taki: dzielić można tylko tyle, ile się wytworzy, wypłacać tylko tyle, ile się ma do sprzedania i po takich cenach, jakie są koszty. Na dłuższą metę nie można żyć ponad stan. Próby urzeczywistniania tych zasad napotykały w prze­szłości sprzeciw. Było tak dlatego, że podejmowano je je­dnostronnie, zaskakując nimi ludzi pracy, nie licząc się ze stanem świadomości społecznej.

 

Wyciągnęliśmy z tego wnioski. Dziś o sprawach ekono­micznych mówimy otwarcie, szczerze. Poddajemy je pu­blicznej dyskusji bez względu na drażliwość i ryzyko od­rzucenia. Ostatnie lata i miesiące dowodzą, że jest to po­dejście owocne.Nie znaczy to jednak, iż nie istnieją tendencje partykularne i roszczeniowe. Mnożą się m.in. wystąpienia o wszel­kiego rodzaju ulgi, o zapewnienie każdemu — bez wzglę­du na wyniki — średniego wzrostu płac. Pojawiają się postulaty wprowadzenia dodatkowych świadczeń, depu­tatów, urlopów. A przecież już dziś są one w wielu przy­padkach przesadnie rozbudowane, a bywa, że nadużywane. Gospodarka oszukać się nie da. Ktoś za to musi płacić. Ktoś musi ponosić koszty. Oto choćby rysująca się ostatnio tendencja do coraz większego udziału rencistów w liczbie odchodzących z pracy. W roku 1983 ich przyrost był dwa razy większy niż emerytów. Są sygnały o licznych nieprawidłowościach w przyznawaniu rent, zwłaszcza niż­szych kategorii, a także w kierowaniu i korzystaniu z sa­natoriów. Sprawa jest badana, będzie wyjaśniona, a ist­niejące praktyki zrewidowane.

 

Zgodnie z uchwałami IX Zjazdu, wspólnego XI Plenum oraz ustaleniami posiedzeń kierownictw PZPR i ZSL na rolnictwo zwrócona została szczególna uwaga. Zagwaran­towano stabilność produkcji rolnej. Stworzono nowe prrze-słanki umacniania sojuszu robotniczo-chłopskiego. W sto­pniu, w jakim zezwala na to stan gospodarki narodowej, zaspokajane są potrzeby produkcyjne i bytowe wsi. Wzro­sła jej aktywność produkcyjna. Ciężka praca chłopów, spółdzielców, pracowników PGR i przemysłu rolno-spożywczego tworzy bezpieczeństwo żywnościowe naszego narodu.

 

Są jednak nadal wielkie rezerwy. Ilustrują je dobitnie różnice w poziomie gospodarowania. Przykładowo: woje­wództwa bydgoskie i chełmskie mają zbliżone warunki do produkcji rolnej, a produkcja z hektara jest w tym pierwszym o 54 procent wyższa. Podobnie województwo kaliskie osiąga wyniki znacznie lepsze niż bielskopo-dlaskie.

 

Naszej partii nie jest obojętne, jak realizowane są za­sady sprawiedliwości społecznej na wsi. Na pierwszy plan wysuwa się potrzeba przeciwdziałania temu, co prowadzi do jaskrawej deformacji stosunków społecznych, a więc łapownictwu, kumoterstwu, wykorzystywaniu przez bo­gatszych i lepiej „ustosunkowanych" swojej pozycji przy zakupach trudno dostępnych, dotowanych przez państwo środków produkcji. Jest to szczególna forma wyzysku i nie należy jej tolerować. Liczymy tu na współpracę, na wspólny front z ZSL, dziedziczącym tradycje rady­kalnego ruchu ludowego, który dostrzegał zróżnicowanie społeczne wsi i przeciwstawiał się agrarystycznym ten­dencjom.

 

Polityka lat siedemdziesiątych doprowadziła do uzależ­nienia naszej gospodarki od Zachodu. Skutki tego są dziś wyraźnie widoczne: w przedsiębiorstwach, na placach budów, a przede wszystkim w ciężarach, które ponosimy i będziemy ponosić z tytułu zadłużenia. Przystąpiliśmy do strategicznej reorientacji naszej gos­podarki. Pierwsze efekty są już widoczne. W handlu za­granicznym udział obrotów z krajami RWPG w ciągu trzech lat zwiększył się o ponad 17 procent. Zahamowany został spadek wymiany wyrobów objętych specjalizacją i kooperacją. Nawiązywana jest bezpośrednia współpraca między przedsiębiorstwami. Uczestniczymy w pracach, które na jakościowo nowy poziom powinny dźwignąć pro­ces socjalistycznej integracji gospodarczej. Zwracając gospodarkę ku szerszej, trwałej współpracy z krajami socjalistycznymi, jesteśmy jednocześnie zainte­resowani w rozwoju wymiany towarów i usług z krajami rozwijającymi się, w normalizacji stosunków z krajami wysoko rozwiniętymi.

 

Są sprawy, które dziś przytłaczają nas swym ciężarem. Nie można jednak nie myśleć o jutrze. Istnieje wiele nie zaspokojonych potrzeb, nie zrealizowanych zadań, nie podjętych wyzwań współczesności. Na szczęście mamy także wiele nie wykorzystanych rezerw. Mówiliśmy o tym obszernie na XIV Plenum.

Ze szczególną troską odnosimy się do pilnych potrzeb w zakresie spożycia zbiorowego. Dla ludzi pracy jest ono jednym z podstawowych wyróżników socjalistycznych form życia, wrosło w świadomość powojennego pokolenia. Niestety, zwłaszcza w latach siedemdziesiątych nie przy­kładano do rozwoju tego sposobu zaspokojenia potrzeb należytej wagi. W rezultacie w stosunku do innych krajów socjalistycznych mamy gorszą bazę materialną szkolnict­wa, ochrony zdrowia, kultury, komunikacji miejskiej, turystyki, sportu masowego. Mówią o tym liczby: łóżek w szpitalach na dziesięć tysięcy mieszkańców mamy o 20—80 procent mniej, kilkakrotnie mniej miejsc w żłobkach i przedszkolach, o połowę mniej książek w bibliotekach, kilkanaście razy mniej sal sportowych.

 

W świetle obecnej demograficznej prognozy, w latach osiemdziesiątych szczególnie nabrzmiały stanie się pro­blem szkolnictwa, konieczność budowy wielkiej liczby szkół. Ostry deficyt dotyczy też przedszkoli i żłobków. Szczególną jednak społeczną dolegliwość stwarza pro­blem mieszkaniowy. Musimy nadrabiać wieloletnie za­ległości na tym odcinku, a zwłaszcza możliwie najszybciej rozwiązać problem mieszkaniowy tych, którzy żyją w naj­trudniejszych warunkach. Poczyniono w tym kierunku wiele kroków. Stać nas będzie na więcej, jeśli będziemy budować taniej, a sami zainteresowani zwiększą swój udział w pracy i kosztach związanych z uzyskaniem miesz­kania. Innych możliwości nie ma i nie będzie. Nieuza­sadnione obietnice byłyby po prostu nieuczciwe.

 

Trudności i zagrożenia rozwojowe, wyczerpywanie się zasobów naturalnych, coraz wyższe koszty ich wydobycia są nie tylko udziałem Polski. Przeżywa je cały świat. Odpowiedzią na nie są i mogą być tylko rewolucyjne zmiany w technikach wytwarzania. Takie zmiany pociąga za sobą zwłaszcza rozwój mikroelektroniki, biotechnologii, inżynierii materiałowej, informatyki, robotyzacji. Polska jest opóźniona na tych odcinkach. Lata kryzysu jeszcze bardziej zwiększyły ten dystans. Nie straciliśmy jednak szans. Są już godne naśladowania początki. Przykładem mogą być Pomorskie Zakłady Aparatury Elektrycznej „Ema-Apator" w Toruniu i Lubuskie Zakłady Elektryczne „Mera-Lumel", stosujące roboty własnej konstrukcji.

 

Palące są potrzeby dzisiejsze i wielkie zadania przysz­łości. Nie mamy obecnie wystarczających środków na pełną ich realizację. Dochód narodowy do podziału jest na poziomie 1973 r., ale potrzeby nie cofnęły się przecież o lat jedenaście. Wiemy jednak, co robić i mamy dobro najcenniejsze: wykształcone kadry, wielkie rezerwy w nie dość efek­tywnie wykorzystywanym potencjale badawczym i wdro­żeniowym. Oczywiście mamy świadomość, że badania naukowe w wielu dziedzinach cierpią, zwłaszcza w warunkach kry­zysu, na szczupłość środków. Wynika stąd konieczność selekcji dziedzin badawczych i ukierunkowania badań podstawowych, konieczne rezygnacje. Pragniemy, aby były wspólnym wyborem ośrodków decyzyjnych i ludzi nauki. Są to tematy do poważnej i rzeczowej dyskusji przed III Kongresem Nauki Polskiej. Jako cenny w niej głos uznajemy zajęte niedawno stanowisko organizacji partyj­nej Polskiej Akademii Nauk, w sprawie kierowania poli­tyką naukową i postępem technicznym w kraju. Musimy z większą energią usuwać systemowe i organi­zacyjne, jak i psychologiczne bariery na drodze „od po­mysłu do przemysłu". Takie zadania będą postawione przed rządowym komitetem ds. koordynacji polityki nau­kowej i postępu naukowego w kraju.

 

W warunkach przezwyciężania kryzysu wszystko, co prawdziwie twórcze, ponadprzeciętne, celnie adresowane do potrzeb, liczy się podwójnie. Czas najwyższy przestać zasłaniać się słowem kryzys. Tłumaczyć nim swoją bez­radność, pasywność, niechęć do brania na siebie odpowie­dzialności.

 

Poszukujemy w toku konferencji odpowiedzi na pyta­nia: Dlaczego jedni dobrze pracują, a inni nie wykorzy­stują nawet części istniejących możliwości? Jak pobudzić szeroki ruch równania w górę, do najlepszych? Co w tej sprawie powinny zrobić organizacje partyjne? Odpowiedź na te pytania pozwoli nam z większą pew­nością i skutecznością działać na rzecz wyzwalania rezerw, patrzeć z optymizmem na możliwość rozwiązania naszych problemów.

 

IX Zjazd opowiedział się z całą mocą na rzecz porozu­mienia narodowego. Socjalizmu bez partii marksistowsko-leninowskiej zbu­dować nie można. Ale nie zbudują go sami komuniści. Głębokich ustrojowych przemian bez aktywnego udziału społeczeństwa urzeczywistnić nie sposób. Zasada więzi z masami, klasowych sojuszy, szerokiego frontu demokra­tycznych, prosocjalistycznych sił jest jednym z głównych wskazań marksistowsko-leninowskiej teorii i praktyki. Dorobek czterdziestolecia jest wspólnym dziełem ludzi pracy — robotników, chłopów, inteligencji, członków na­szej partii, bratnich stronnictw oraz bezpartyjnych, wie­rzących i niewierzących. Jest dziełem całego narodu. Jednoczenie obywateli w budowie nowej Polski było sztandarowym hasłem Polskiej Partii Robotniczej. W lu­tym 1945 r. mówił Władysław Gomułka: „Jeśli idzie o samą ideę frontu narodowego, to jest ona wyrazem pewnego kompromisu (...), który ma na celu zdobywanie dla Polski demokratycznej, a zatem dla linii naszej partii, nie tylko większości klasy robotniczej, ale większości całego narodu". Jej realizacja w warunkach walki o utrwalenie ustro­jowych przeobrażeń spowodowała, że masy pracujące, w ogromnej większości przecież bezpartyjne, uznały racje władzy ludowej, wzięły stronę socjalizmu. W tym kie­runku działał następnie Front Jedności Narodu. Mimo nie zawsze  sprzyjających warunków i  z  różnym stopniem skuteczności, wiele pożytecznego uczynił on dla Polski, dla społeczeństwa.

Wolę porozumienia potwierdziliśmy z całą mocą w okre­sie stanu wojennego. Działaliśmy z cierpliwością, z umia­rem. Tworzyliśmy szansę zdezorientowanym, błądzącym. Amnestia była wyrazem przekonania, że ludzie się zmie­niają i że będą się zmieniać. Strategia porozumienia uwzględnia istniejące w spo­łeczeństwie różnice i odmienności. Zdajemy sobie sprawę z ostrych podziałów w różnych środowiskach, nawet w rodzinach, między bliskimi sobie ludźmi. Z niezmien­nym zrozumieniem odnosimy się do zwątpień i rozte­rek.

 

Nie upraszczamy powikłanych ludzkich losów. Pozo­staje w mocy deklaracja: nie pytamy, kto skąd przycho­dzi, co robił wczoraj. Ważne jest to, co czyni dziś, jak zamierza postępować jutro, czy chce służyć ojczyźnie będącej w potrzebie. Porozumienie i walka to dwie strony tego samego zada­nia, tego samego procesu. Co więcej, walka toczy się wokół samej istoty porozumienia. Partia nigdy nie ofe­rowała w zamian za nie ustępstw ustrojowych. Z anty-socjalistyczną ekstremą porozumienia nie będzie i być nie może. Polska, która istnieje między Bugiem i Odrą, jest socjalistyczna. Innej nie ma i nie będzie. Droga do patriotycznego porozumienia prowadziła w najtrudniejszym okresie przez spontanicznie podejmowaną działalność obywatelskich komitetów ocalenia narodowego. Z perspektywy czasu należy tym bardziej wyrazić uzna­nie dla odwagi i rozumu politycznego ich uczestników. Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego stał się usankcjonowanym w Konstytucji PRL podmiotem syste­mu politycznego, jest zorganizowaną formą sojuszu robot­ników, chłopów i inteligencji. Ma on już solidne funda­menty, pokaźny dorobek inicjatyw, bogactwo i autentyzm form   działania.   Płaszczyzna   uczestnictwa   w  nim   jest rozległa, oferta wciąż aktualna. Uczestników ruchu nikt nie dzieli na tych, którzy przyszli wcześniej i na tych, którzy dołączyli później. Pola do działania w nim wy­starczy. Zgłosiły do niego akces wszystkie podstawowe siły poli­tyczne, liczne organizacje, związki i stowarzyszenia spo­łeczne. Dzisiaj więc jest to już ruch wielomilionowy.

 

Trzonem Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego jest koalicyjna współpraca Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego i Stronnictwa Demokratycznego, z aktywnym udziałem stowarzyszeń chrześcijan i katolików świeckich. Dobrze, że przybywa bezpartyjnych, a wśród nich coraz więcej działaczy, społeczników cieszących się szerokim uznaniem i autorytetem.

 

W pełni doceniamy potrzebę wzbogacania partnerskiej roli, pozycji i współodpowiedzialności stronnictw sojusz­niczych, przy równoczesnym umacnianiu w ich szeregach świadomości przewodniej roli naszej partii. Tylko w ten sposób prawidłowo rozwijać się może nasz socjalistyczny system ustrojowy.

Partia pragnie, aby jej członkowie w działaniach na rzecz porozumienia, uczestnicząc w Patriotycznym Ruchu Odrodzenia Narodowego, dawali swą aktywnością dobry, pobudzający przykład, by pamiętali, że nic bardziej nie mogłoby mu zaszkodzić niż fasadowość, dekoracyjność na użytek „okolicznościowych akademii", nie mówiąc już

o  zdarzających się próbach komenderowania, by strzegąc socjalistycznych  pryncypiów,  zdobywali  niełatwą  umiejętność rzeczywistego dialogu, prowadzącego do wzajemnego uzupełniania się w imię zarówno wielkich, narodowych celów, jak i lokalnych, praktycznych zadań.

 

Od blisko czterdziestu lat w pracy dla Polski Ludowej zgodnie współdziałają ludzie o różnych światopoglądach i  różnym stosunku do religii. To fakt najwyższej doniosłości. Dla obywateli naszego kraju istnieć nie może wybór między lojalnością wobec państwa i przywiązaniem do Kościoła. Ponad sto lat temu pisał mądry, zatroskany o ojczyznę kapłan i uczony, ksiądz Walerian Kalinka: „W słowniku polskich cnót1 publicznych mogły być wszystkie cnoty, tylko posłuszeństwa w niem nie znajdzie, a bez tego, jak rządu utworzyć, tak i państwa utrzymać niepodobna (...) Przez opozycję prędko zarabiało się na popularność, da­leko prędzej i bezpieczniej niż pracą. Od dawna rząd w Polsce był nad wyraz trudny i wymagał tak wielkiego natężenia, aby usunąć przeszkody od swoich, że wtedy, gdy się je przełamało szczęśliwie, mało już pozostawało sił, aby zrobić coś dodatniego. Na marnem szamotaniu, na bezpłodnej i zjadliwej krytyce, na drobiazgowym do­kuczaniu, tracono czas i zasoby".

 

Aktualność tych myśli nie zblakła. Warto je i dziś odczytać na nowo. Ostatnie trudne lata dobitnie potwierdziły, że podsta­wowe konflikty w łonie społeczeństwa nie przebiegają wzdłuż linii podziałów światopoglądowych. Po stronie konstytucyjnego ładu stanęli obok siebie wierzący i nie­wierzący. Również wśród rzeczników konfrontacji zna­leźli się jedni i drudzy. Dziś głęboki niesmak budzi umizgiwanie się do Kościoła, nadużywanie jego autory­tetu przez różnych tajemniczo „nawróconych" i „umoralnionych". Próbują oni ze świątyń czynić sale wiecowe czy widowiskowe, kupczyć polityką w kościołach. Jak mówi ludowe przysłowie — „modlą się pod figurą, a dia­bła mają za skórą". Znajdują wsparcie wśród tych, któ­rym ambona pomyliła się z mikrofonem „Wolnej Europy". Nie obywa się i bez innych nieporozumień i zadrażnień, zwłaszcza na tle konstytucyjnej, przyjętej we wszystkich nowoczesnych państwach świata zasady rozdziału Koś­cioła od państwa. Próbują na tym żerować, stale węszyć sensacje  te  ośrodki   zagraniczne,  którym  chodzi  o zły, możliwie najgorszy stan stosunków między państwem i Kościołem.

 

Konflikt nie jest potrzebny ani państwu, ani Kościoło­wi. Byłby on na rękę tylko nieprzyjaciołom Polski, przy­nosząc naszemu krajowi niepowetowane szkody. Wysoce cenimy sobie fakt, że dialog między państwem a Kościo­łem nigdy nie został przerwany. Co więcej, w chwilach najtrudniejszych przybierał na sile i znaczeniu. Odbywa się on na różnych szczeblach. Konstruktywnie przebiegają prace Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu i Episko­patu. Odbywają się dla obu stron niełatwe, pryncypialne, ale nacechowane wspólną troską o dobro Polski rozmowy prymasa i premiera. Istotne znaczenie dla układania się stosunków między państwem a Kościołem mają kontakty między przedstawicielami rządu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i Stolicy Apostolskiej. Zasady polityki wyzna­niowej ludowego państwa są niezmienne. Kościół katolic­ki, inne kościoły i związki wyznaniowe mogą swobodnie, w ramach socjalistycznej rzeczywistości, zaspokajać w pełni religijne potrzeby wierzących. Powszechnie są znane dobre warunki działalności Kościoła, jego zamożność, jego stan posiadania. Między filozofią materialistyczną i systemem wierzeń religijnych istnieje oczywista sprzeczność. Doceniamy subtelną złożoność tej duchowej sfery, która dotyczy spraw wiary. Powinno więc decydować to, co wspólne: troska o dobro naszej ziemskiej, realnie istniejącej oj­czyzny. To nie doraźna, taktyczna formuła, lecz nasze niezmien­ne przekonanie.

 

Chcemy dobrych stosunków z Kościołem rzymskokato­lickim, kontynuowania ich z innymi kościołami i związka­mi wyznaniowymi. Istnieje szeroki zespół patriotycznych, humanistycznych celów, które mogą być przedmiotem wspólnych, konstruktywnych działań. Zbliżać nas powin­na w szczególności troska o jak najszybsze wyjście kraju z kryzysu, o przezwyciężenie zagrożeń jego dalszego roz­woju. Naturalną płaszczyzną współdziałania może być krzewienie cnót obywatelskich, etyki pracy, zwalczanie różnych przejawów społecznego i moralnego zła. Między innymi ustawa o przeciwdziałaniu alkoholizmowi i wycho­waniu w trzeźwości oraz różne podjęte w tym celu przez państwo kroki są zbieżne z działaniami Kościoła. Oce­niamy je bardzo pozytywnie.

 

Życie takie właśnie zadania wysuwa na pierwszy plan. Partia zdaje sobie w pełni sprawę z historycznej i współczesnej roli polskiej inteligencji. Ruch robotniczy przyciągał do siebie od zarania wielu wspaniałych ludzi kultury i nauki. Oddawali mu swą wiedzę i talent. Roz­wijali myśl socjalistyczną. Walczyli wytrwale z obsku­rantyzmem, z krzywdą społeczną. Nierzadko poświęcali życie idei narodowego i społecznego wyzwolenia.

 

Duchowy, intelektualny rozwój narodu, dorobek oświa­towej i kulturalnej rewolucji to jedna z najważniejszych kart w bilansie czterdziestolecia Polski Ludowej. Z dumą stwierdzamy, że dopiero władza ludowa umiała pokonać analfabetyzm, złamać klasowe bariery w kulturze. Socjalizm zwiększył niepomiernie społeczną rolę inte­ligencji. Przeważająca część wykształconych Polaków sta­nęła do budowy ludowodemokratycznej rzeczywistości. Zamknięta niegdyś warstwa została otwarta szeroko dla nowych sił, wywodzących się z robotników i chłopów. Dziś do naszej partii należy więcej ludzi z wyższym  wykształceniem, niż ich w ogóle było w Polsce w roku 1938.  Uformowała się ludowa inteligencja — ważny, dyna­miczny składnik nowej społecznej struktury. Nasz ustrój zapewnił twórczym umysłom warsztat pożytecznej dla narodu pracy, ogromne audytorium chłonnych i wdzięcz­nych odbiorców, klimat szacunku społecznego.

 

Klasa robotnicza potrzebuje, mówiąc słowami Marksa, „dyrygentów pracy ludzkiej": dyrektorów, "kierowników, organizatorów produkcji, bezpośredniego dozoru technicz­nego, inżynierów i ekonomistów. Jej klasowe dążenia nie mogą także być urzeczywistnione bez udziału humani­styki, wnoszącej wiedzą i świadomość.

 

Ostatnie lata były surowym egzaminem dla środowisk inteligenckich. Część z nich stała się obiektem infiltracji, swoistą ofiarą „agresji intelektualnej" ze strony zajadłych przeciwników socjalizmu. Większość intelektualistów, przedstawicieli inteligencji, wykazała swą wierność socja­listycznej Polsce, ideałom postępu społecznego. Niektórzy jednak zatracili poczucie swego rodowodu, społecznego i moralnego obowiązku wobec mas, które ich wykształciły. Wreszcie niewielka grupa wybrała dla siebie rolę umysło­wego zaplecza ekstremy czy też doboszów kontrrewolucji, jej agentów reklamowych.

 

Konflikt wartości przybrał formę drastyczną. Jedni opo­wiedzieli się za socjalizmem, za społeczną sprawiedliwoś­cią, inni — za burżuazyjnym modelem, za reprywatyza­cją. Jedni za obroną Polski przed imperialistycznym dyk­tatem, inni — za godzącymi w kraj restrykcjami. To także wymowna strona historycznej prawdy. Dziś znaczna już część tego środowiska zawraca z bez­droża. Doceniamy te decyzje. Zdolność do krytycznej sa­mooceny cechuje z natury ludzi myślących. Tym wyraźniej ujawnia się zacietrzewienie tzw. nie­złomnych. Ich gesty i pozy są nieraz bliskie śmieszności. Hałaśliwie reklamowana za granicą opozycyjność wobec polskich władz jest — jak to celnie określił towarzysz Andrzej Wasilewski — najczęściej równoznaczna z dyspo­zycyjnością wobec wrogich Polsce ośrodków.

 

Sfera nadbudowy pozostaje szczególnym obszarem po­rozumienia i walki. Wśród inteligencji oba te zjawiska mają specyficzne cechy. Wynikają one z indywidualnego charakteru intelektualnej działalności, z uwrażliwienia i rozterek, nieodłącznych od trudu poszukiwań twórczych. Zdajemy sobie sprawę, że kryzys dotkliwie wpłynął na warunki pracy wielu grup inteligencji. Nastąpiło relatyw­ne zubożenie tej warstwy jako całości w porównaniu z in­nymi grupami społecznymi.

 

Partia będzie się troszczyć, aby ten niekorzystny stan rzeczy uległ zmianie. Nie wolno nam jednak składać obiet­nic bez pokrycia. Potrzebne są na to środki. Uczestnicząc w ich tworzeniu, inteligencja pracuje dla kraju i dla sie­bie. Kto się od tego powstrzymuje, działa również prze­ciwko własnym interesom. Szkolnictwo wyższe to kuźnia inteligencji. Jakie są dziś uczelnie — takie będą jutro nowe kadry. W uznaniu dla dorobku szkolnictwa wyższego, w zaufaniu do jego poczu­cia odpowiedzialności, stworzyliśmy instytucjonalne pod­stawy autonomii i samorządności uczelni, mocne, prawne podstawy statusu pracowników naukowych.

 

Ta swego rodzaju umowa społeczna idzie daleko w swym demokratyzmie. Liczyliśmy, że ten nowy status zaowocuje ulepszeniem procesu badawczego, dydaktycz­nego i wychowawczego, wzrostem dyscypliny i efektyw­ności studiów. Odpowiedź, jak dotychczas, jest zróżnico­wana. W części uczelni sytuacja się poprawia. W innych postępy są nikłe, socjalistyczny duch ustawy nie jest przestrzegany, próbuje się nadużywać zawartych w niej uprawnień. W zbliżających się wyborach do władz uczelni widzimy istotny sprawdzian przydatności nowych regu­lacji ustawowych, probierz postawy akademickich spo­łeczności.

 

Polityka wobec szkolnictwa wyższego ma i będzie miała socjalistyczny charakter. Nie ma takiego państwa, które dopuszcza do swobodnego szerzenia antypaństwowych treści, oddaje kształcenie młodzieży w ręce ideologicznego i klasowego przeciwnika. Dotyczy to zresztą całej oświaty. Sytuacja w szkolnict­wie normalizuje się. Ale w ideowym i obywatelskim od­działywaniu szkoły widoczne są poważne, stare i nowe niedostatki.   Na   porządku   dnia   staje   problem   modelu naszej szkoły — modyfikacji programów, doboru odpo­wiednich lektur, konkretyzacji zadań wychowania przez pracę. Pora, aby wielotysięczna rzesza naszych towarzy­szy nauczycieli, wespół z wszystkimi aktywnymi siłami szkoły, z jej społecznym zapleczem, przeszła do ofensy­wy na oświatowo-wychowawczym froncie.

 

Stwierdziliśmy w uchwale IX Zjazdu: „(...) partia prag­nie pozyskać dla realizacji celów polityki kulturalnej naj­wybitniejszych przedstawicieli środowisk twórczych, inte­lektualistów, artystów, opierać się na ich wiedzy i doś­wiadczeniu".  Linia ta obowiązuje  w  całej  rozciągłości. Dla stworzenia programowych i instytucjonalnych pod­staw, jak też materialnych warunków służących polskiej kulturze czynimy wiele. Przypomnieć trzeba powołanie Narodowej Rady Kultury i Funduszu Rozwoju Kultury, różnorodne przedsięwzięcia legislacyjne, powiększenie, w jakże trudnym okresie, nakładów książek, wysiłek wkładany w odbudowę kulturalnej aktywności terenu, wsi i zakładów pracy.

 

Stowarzyszenia i związki twórcze umacniają się w od­nowionym kształcie. W zderzeniu z przeciwnikami roz­wijają samodzielną, zgodną z prawami i racjami Polski Ludowej działalność. To istotny warunek partnerskich stosunków z państwowym mecenatem, wyraz wspólnej troski o dobro narodowej kultury, potwierdzenie niezmienności zasad polityki kulturalnej.

 

Kulturę rozumiemy szeroko: jako kulturę pracy i współ­życia, słowa i obyczaju, stosunków między ludźmi. Pod tym względem powodów do zadowolenia jest mało. Obok wyrównywania się różnic kulturalnych, obok lepszych wzorców życia, mamy nadal obszary zacofania, a nawet recydywę zwyczajnej ciemnoty. Szczytowym jej przeja­wem były np. bzdury o karlińskiej ropie, co to miała uczynić z Polski drugi Kuwejt, ale, niestety, sąsiedzi nie pozwalają i tajnym rurociągiem pompują prosto do Mo­skwy. Ostatnio tysiące naiwnych pognało na kolejny „cud" do Oławy. Każdy ma taki cud, na jaki zasługuje. Ale jest i ta najgroźniejsza społecznie ciemnota, wyrażająca się w chuligaństwie i brutalności, pijaństwie i plugawieniu języka. Tego zazwyczaj wolą nie dostrzegać ci, którzy tak chętnie przybierają różne „wykwintne", „europejskie" i „światowe" pozy.

 

Usuwanie deformacji społecznych to nie sprawa jednej akcji, jednego miesiąca czy roku. To zadanie nieustające. Bez tego socjalizm byłby kaleki. Zwracamy się do intelektualistów, do ludzi nauki i pe­dagogów, twórców duchowych dóbr narodu, do polskiej inteligencji. Waszej wiedzy i talentu połączonego z po­czuciem społecznego obowiązku nic nie zastąpi. Są nieod­zowne Polsce, przed którą otwiera się droga odrodzenia, demokratycznych reform, perspektywa w pełni służącego ludziom socjalizmu.

 

Wydarzenia w Polsce miały i mają nie tylko wymiar wewnętrzny. Rozgrywają się na tle skomplikowanej sy­tuacji międzynarodowej. Zwracaliśmy wielokrotnie uwagę na niebezpieczne na­stępstwa imperialistycznej polityki konfrontacji. Dziś, po naruszeniu przez Stany Zjednoczone i Pakt Atlantycki równowagi militarnej w Europie, trzeba już nie tyle ostrzegać, co raczej wyciągać z nowej sytuacji konkretne wnioski.

 

Z zadowoleniem i aprobatą przyjęliśmy zgłaszane w ostatnim okresie propozycje ZSRR w sprawie powstrzy­mania groźby wojny jądrowej, zwłaszcza zaś przedsta­wione 2 marca przez towarzysza Konstantina Czernienkę propozycje podporządkowania nowym normom stosunków między mocarstwami nuklearnymi. Oddalenie widma konfrontacji i rzeczowa płaszczyzna rokowań leżą w in­teresie całego świata, Europy, Polski. Za kilka miesięcy przypada czterdziesta piąta rocznica klęski wrześniowej. Jest to dla nas, zawsze będzie, czas refleksji. Trzeba stale na nowo stawiać pytanie o kondycję międzynarodową Polski — o stan sojuszów i skutecz­ność gwarancji, o rolę i pozycję naszego państwa wśród państw Europy. Partia nie ukrywa, że pojawiły się poważne zagrożenia. Nadal podejmowane są próby umiędzynarodowiania na­szych problemów wewnętrznych. Tak zwana sprawa pols­ka pojawia się zresztą nie po raz pierwszy. Dzieje się tak zawsze, gdy sytuacja międzynarodowa ulega pogor­szeniu, a Polska przeżywa okres napięć i trudności. Oba te czynniki zbiegły się z początkiem lat osiemdziesiątych.

 

Polska słaba — to państwo drugiej kategorii. Polska skłócona, rozbrojona wewnętrznie — to zachęta dla tych, którzy nie pogodzili się z wynikami drugiej wojny świa­towej, a chyba nawet z odzyskaniem przez Polskę pań­stwowości w roku 1918. To nie uproszczenie. Naród nasz odebrał od imperializ­mu pouczającą lekcję. Zobaczyliśmy go w działaniu, z bliska. Twarzą w twarz. Dla wielu ludzi przestał być pojęciem z podręcznika.

 

Trudną sytuację naszego kraju usiłuje się bez żenady, nawet bez białych rękawiczek, wykorzystywać po to, aby Polsce dyktować warunki, wymuszać na niej ustępstwa, spychać ją w ciemny kąt europejskiej polityki. Mamy tego liczne dowody. Nie brak i takich, którzy mówią: „Polska już się nie liczy. Polacy są sami sobie winni".

 

Nie powiódł się zamiar użycia Polski jako pierwszego ogniwa w łańcuchowej reakcji, która miała doprowadzić do zburzenia powojennego ładu terytorialno-politycznego w Europie. W konsekwencji — do naruszenia i polskich granic. Przetrzymaliśmy, z pomocą socjalistycznych przy­jaciół, skoncentrowany atak. Przetrwaliśmy znęcanie się nad Polską. Dziś nawet bardzo powoli myślący politycy Zachodu zaczynają dostrzegać, że nadzieje na wyłuskanie Polski ze wspólnoty socjalistycznej były płonne. Zarysowuje się więc druga faza. Niech ten polski po­ciąg stoi sobie na bocznym torze. Niech rdzewieje. Niech się tli. Co jakiś czas rzuci się nowe oskarżenie, wysunie kolejne żądanie. Może jeszcze uda się kiedyś to zarzewie rozdmuchać.

 

Polacy rzeczywiście popełnili niewybaczalny grzech: nie skorzystali z prawa do umierania na własnej ziemi za cudze interesy. Trzeba ich za to surowo ukarać. Sadzać na „ławie oskarżonych" w operetkowych trybunałach i różnych komisjach, które widocznie nie mają lepszego zajęcia. Uczynić z zadłużenia bicz i narzędzie szantażu. Odebrać tradycyjne rynki. Spowodować wielomiliardowe straty. Znaleźli się i tacy, którzy „zmniejszyli" liczebność narodu polskiego o milion osób, odkrywając nieznaną dotychczas „mniejszość narodową".

 

Są na tej sali delegaci z polskiego Gdańska, Wrocławia i Szczecina. Są towarzysze z Warmii i Śląska, ziemi złotowskiej i Opolszczyzny. Znają dobrze historię walki o ich polskość, ogrom twórczego dzieła na wróconych ojczyźnie ziemiach. Byłoby stratą czasu ponowne dysku­towanie tematów rozstrzygniętych ostatecznie w serii układów rozpoczętych w roku 1970 i ukoronowanych Aktem końcowym KBWE. Komu rok 1984 myli się z ro­kiem 1937, ten niech nie liczy na polską naiwność.

 

Nie żywimy uprzedzeń wobec Republiki Federalnej Niemiec. Doceniamy gotowość do współpracy wszędzie tam, gdzie ona rzeczywiście występuje, gdzie służy euro­pejskiej stabilizacji i umacnia pokój. Są pod tym wzglę­dem obopólnie korzystne doświadczenia. Warto je pomno­żyć. Ale próba użycia broni ekonomicznej dla ożywienia rewizjonistycznych celów nie ma ze współpracą nic wspólnego. Polska nie jest dziś osamotniona. Jest i pozostanie inte­gralną częścią socjalistycznej wspólnoty. Nasze granice są jej granicami. Dziś jeszcze większego znaczenia nabiera sojusz naszej partii i państwa z KPZR, ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. To niezawodna internacjonalistyczna i międzypaństwowa podstawa naszej suwerenności. Ten sojusz jest i pozostanie gwarancją bytu państwowego socjalistycznej Polski. Stanowi on — równolegle do nasze­go własnego potencjału obronnego - traktatowy, mili­tarny i polityczny fundament nienaruszalności naszych granic.

 

Polsce byłoby trudno gospodarczo przetrwać tak ciężką próbę bez solidarnej i skutecznej pomocy Kraju Rad. W najtrudniejszym momencie podał nam pomocną dłoń. Zgodził się na nie przewidziane planem zwiększenie do­staw najpotrzebniejszych surowców i towarów. Wyraża nadal zgodę na przejściowe niezrównoważenie bilansu handlowego. Przyznał Polsce największe w historii wza­jemnych stosunków kredyty.

 

Słyszymy czasem ironiczne sarkanie ludzi złej woli: Związek Radziecki pomaga, a u nas jest nadal ciężko. To przejaw klinicznej wprost bezmyślności. Wystarczy zapytać, jak wyglądałaby dziś polska gospodarka, gdybyś­my musieli na zachodnich rynkach kupować za twarde dewizy ropę i gaz, bawełnę i rudę żelaza. Jakie byłyby straty, gdyby Polska była w całości uzależniona od łaski i niełaski zachodnich partnerów. Tej pomocy towarzyszom radzieckim, narodowi radziec­kiemu, nie zapomnimy. Pozwoliła nam przetrwać najgor­sze. Dziś pozwala spokojniej myśleć o przyszłości. Również inne kraje socjalistyczne z przyjaźnią i zrozu­mieniem podeszły do naszych problemów.

 

Dowodem internacjonalizmu było i jest okazywane nam ze strony bratnich partii zaufanie. Miały one powody, aby niepokoić się międzynarodowym aspektem wydarzeń w Polsce. Nie ukrywały swych wątpliwości. Ale jedno­cześnie wykazały zrozumienie dla naszych metod prze­zwyciężania kryzysu, dla narodowych uwarunkowań, dla naszych samodzielnych, suwerennych decyzji. Ten polityczny i moralny kredyt zaufania partia nasza odwzajemnia szczerym przywiązaniem do zasad prole­tariackiego internacjonalizmu, konsekwentnym działaniem na rzecz zwartości wspólnoty socjalistycznej. Odzyski­wanie przez Polskę osłabionej poprzednio wiarygodności wśród bratnich krajów jest jednym z kluczowych osiąg­nięć ostatnich dwóch lat.

 

Dla polskiej racji stanu podstawowe znaczenie ma so­cjalistyczna koalicja polityczno-obronna. Kiedy za Łabą instaluje się wymierzone w Polskę amerykańskie rakiety, kiedy rząd Stanów Zjednoczonych nadal prześladuje Pols­kę restrykcjami, kontynuuje agresję propagandową — prawda ta nabiera nowych znaczeń. Wyrazem integracji obronnej jest i pozostaje Układ Warszawski. Zdał on historyczny egzamin. Dowiódł swej niezbędności dla całej socjalistycznej wspólnoty. W ciągu prawie trzydziestu lat jest niezmiennie warunkiem i na­szego, polskiego bezpieczeństwa. Polska wnosiła sumien­nie wkład w jego zwartość i potencjał. Będziemy to czynić również w przyszłości.

 

Kraj nasz jest ważnym, lecz tylko jednym z wielu odcinków światowego frontu walki klasowej. Nasze dzia­łania, bieg polskich spraw — to nie tylko sprawa wewnętrzna. Nawet w krajach odległych od Polski o ty­siące kilometrów nasze problemy i rozwiązania są dysku­towane żywo w partiach komunistycznych i robotniczych, w ruchach wyzwoleńczych. Niektóre z nich uznają 13 grudnia za ważną datę we własnym kalendarzu. Towarzyszom z wielu partii komunistycznych i robotni­czych wyjaśnialiśmy źródła kryzysu ekonomiczno-społecznego w Polsce, jego złożoność, tło klasowe, a także nieodzowność środków nadzwyczajnych. Zdecydowana więk­szość tych partii rozumie naszą politykę, była i jest dziś za nami. Biuro Polityczne proponuje, aby konferencja zwróciła się z posłaniem do światowego ruchu komunistycznego i robotniczego. Chcemy poprzeć działania w obronie zagrożonego pokoju. Zapewnić, że „Polska" i „socjalizm" to pojęcia nierozdzielne. Wielki światowy nurt lewicy, postępu narodowego i spo­łecznego — to naturalny dla Polski układ odniesienia. Na tym tle szczególnie wyraziście ujawnia się obiektyw­nie antypolska rola tzw. opozycji. Czy tego chce, czy nie, spełnia dziś ona funkcję „klienta obcych dworów". Służy niepolskiej sprawie.

 

Antykomunizm — to dziś jedna z głównych metod demontowania świadomości państwowej Polaków. Gaz paraliżujący trzeba wyprodukować i dostarczyć na miejs­ce walki. To kosztuje. Agresywny antykomunizm jest „tani jak barszcz", a efekt ma przynieść podobny. Odsło­niło się w pełni bankructwo rodzimych nurtów antyko­munistycznych. Ukazały one swój kompradorski, sprzedajny charakter wobec światowego imperializmu. Prawica polska dowiodła ponownie, że jej egoistyczne interesy są głęboko rozbieżne z interesem polskiej państwowości. Wrogów socjalizmu stać tylko na filozofię negacji, na garść prymitywnych frazesów. Pośmiertny sojusz endencji z sanacją najlepiej o tym świadczy.

 

Wielu obywateli wyzbywa się też złudzeń na temat Zachodu. Potwierdzają to dowodnie badania opinii spo­łecznej. Musi jednak niepokoić utrzymująca się w niektó­rych środowiskach niewiedza lub beztroska w obliczu piętrzących się zagrożeń dla pozycji międzynarodowej, dla przyszłych losów Polski. Niektórzy obywatele sprawiają wrażenie, jak gdyby śpiewanie patriotycznych pieśni wy­czerpywało ich zdolność do patriotycznej refleksji.

 

Wiele razy w naszej historii Polacy umieli zmobilizować wszystkie siły, kiedy nad krajem zaczynały się groma­dzić chmury. Naród, który dwukrotnie tracił państwo­wość, miał tę cechę we krwi. Różnice i „rachunki krzywd" ustępowały na dalszy plan. Tę cnotę trzeba dziś głosić z całą mocą, bo czas nie jest dla ojczyzny przyjazny. Przypomnijmy sobie: w tej samej sali, w gorących dniach IX Zjazdu, widniał pamiętny transparent: „Socja­lizmu będziemy bronić jak niepodległości Polski". Słowa dotrzymaliśmy.

 

Ludowa Rzeczpospolita nie poszła starym szlakiem polskich klęsk. Mocą zbiorowej woli powstrzymała nad­ciągającą katastrofę. Więcej przed nami niż za nami. Ale dziś możemy spojrzeć w oczy klasie robotniczej, wszystkim Polakom i powiedzieć za Leninem: „Jest taka partia!". Nie ulękła się wroga. Nie poddała się trudnościom. Zapoczątkowała wielki patriotyczny ruch ocalenia i odrodzenia narodu. Dowiodła, że jest, że potrafi być, godnym spadkobiercą stuletniej spuścizny polskiego ruchu robotniczego.

 

Rozpoczyna się druga połowa kadencji centralnych władz partyjnych. Na horyzoncie — X Zjazd Partii. Jest sprawą odpowiedzialności Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, aby na X Zjeździe móc powiedzieć: „Umocniliśmy socjalizm tak,  jak niepodległość Polski". Partyjna orka nie zaczyna się na ugorze. Ale ciężkiego trudu pochłonie jeszcze niemało. Zadania przed nami ogromne.

 

Zadanie pierwsze — przezwyciężyć do końca kryzys gospodarczy; pokonać niedostatek, szarzyznę, kłopoty ży­cia codziennego; utrwalić i rozwinąć przesłanki dalszego rozwoju.

Zadanie drugie —odbudować w pełni i strzec czujnie więzi partii z klasą robotniczą, z ludźmi pracy; być najpierwszym   strażnikiem   sprawiedliwości   społecznej.

Zadanie trzecie — umacniać socjalistyczne państwo, je­go bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne, praworząd­ność i dyscyplinę; zwalczać wszelkie zło.

Zadanie czwarte — iść nieustępliwie drogą socjalistycz­nych reform w gospodarce, w życiu państwowym i spo­łecznym; pogłębiać ich demokratyczną i humanistyczną treść.

Zadanie piąte — rozwinąć i umocnić porozumienie na­rodowe.

Zadanie szóste — przejść na całym froncie do ideolo­gicznej ofensywy, zdobyć nowe obszary świadomości spo­łecznej, zwłaszcza w młodym pokoleniu.

Zadanie siódme — osiągnąć wyraźny postęp w nauce, oświacie i kulturze.

Zadanie ósme — utrwalać miejsce Polski we wspólnocie socjalistycznej; pogłębiać przyjaźń ze Związkiem Radziec­kim; być aktywnym uczestnikiem walki o pokój i współ­istnienie oraz współpracy międzynarodowej.

 

W toku kampanii sprawozdawczo-wyborczej dokonaliś­my przeglądu sił partii. Postęp w jej ideowo-moralnej, politycznej i organizacyjnej konsolidacji pozwala podjąć te trudne zadania. Złożył się na to wysiłek ofiarnego aktywu, wkład całej partii, odradzającej swe siły, zwierającej szeregi.

 

Dzielą z nami wobec ojczyzny zasługę przyjaciele ze Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego i Stronnictwa De­mokratycznego, członkowie świeckich ruchów wyznanio­wych, miliony bezpartyjnych obywateli, związkowcy, dzia­łacze społeczni, weterani walki i pracy, wszyscy patrioci.

 

W referacie Biura Politycznego wiele było ocen kry­tycznych, niekiedy gorzkich. W przeszłości o niedostat­kach mówiono oględnie, żeby „nie dostarczać amunicji wrogowi". My z tą praktyką zrywamy. Im większy będzie postęp, im lepiej będzie się w Polsce działo — tym ostrzej i bardziej krytycznie mówić trzeba o nie rozwiązanych dotychczas problemach, o naszych błędach i zaniedba­niach. To najlepszy sposób, abyśmy nie popadli w drzem­kę, nie doznali upojenia sukcesami.

 

Gdyby nawet socjalistyczna Polska była krajem mle­kiem i miodem płynącym — burżuazyjna propaganda i tak będzie kręcić swoją katarynkę. Z góry przecież wiemy, że jeszcze przed rozpoczęciem obecnej konferen­cji otrzymali zadanie, aby bez względu na fakty rozprawiać o rzekomym „kryzysie partii", wydłubać tylko te zdania, na których mogą się „pożywić". Nie wrogom chcemy się tłumaczyć, lecz polskiej klasie robotniczej, ludziom pracy, naszemu narodowi. Wyklinano socjalizm od pierwszych lat jego istnienia. Ileż razy prze­powiadano mu rychły upadek. Ale socjalizm trwa, rośnie, umacnia się — na świecie i w Polsce. Umie się bronić, przezwyciężać błędy, odnajdywać w marszu właściwy kurs. I on też jest jedyną przyszłością naszej ojczyzny.

 

Nie jesteśmy na tej ziemi od wczoraj. Korzenie naszej idei sięgają głęboko w dzieje narodu. To przez proletariac­ką, plebejską partię, przemawiają stulecia chłopskiej krzywdy, robotniczej nędzy, ludowego buntu i gniewu. To my, nasza partia, a nie nikt inny, dziedziczymy myśl i testament pokolenia polskich pionierów socjalizmu.

 

Zgodnie z uchwałą IX Zjazdu w stulecie polskiego ruchu robotniczego, Biuro Polityczne przedkłada konfe­rencji propozycję ustanowienia honorowej odznaki partyj­nej im. Ludwika Waryńskiego. Byłaby przyznawana towarzyszom mającym za sobą co najmniej dwudziesto­pięcioletni staż członkowski, legitymującym się konkret­nym osobistym wkładem w rozwój partii, w działalność produkcyjną, społeczną lub państwową, w twórczość nau­kową lub kulturalną. Biuro Polityczne uważa również za celowe, aby w możliwie szybkim terminie opracowany został roboczy zarys historii Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, a także popularny oraz naukowy zarys hi­storii Polski Ludowej. Muszą to być prace zgodne z marksistowsko-leninowską metodologią, oparte na aktualnym stanie najnowszych badań, głęboko uczciwe i obiektywne. Będzie to, między wieloma innymi działaniami, symbol naszego partyjnego „powrotu do źródeł". Do początków naszego ruchu i jego najlepszych tradycji. Do wiecznie obecnej w naszej partii formuły porozumienia i walki.

 

Przeciwnik klasowy głosi, że socjalizmu „nie uda się zreformować".   Istotnie:  nie  mieszczą  się  w  nim  takie„reformy", które miałyby prowadzić od socjalizmu, ciąg­nąć Polskę wstecz. Dziś problemu „niereformowalności" nie ma. Jest pro­blem czasu, skuteczności i trafności reform zmierzają­cych do doskonalenia i umocnienia socjalizmu, odpowia­dających dialektyce obecnego etapu rozwoju społecznego w Polsce. Niereformowalna jest tylko kontrrewolucyj­na ekstrema. Ona nic nie zrozumiała, nie nauczyła się niczego.

 

Nasza partia czerpie swoją mądrość i siłę z najżywot­niejszych źródeł ludu polskiego. Te źródła — to przede wszystkim zbiorowa mądrość i wola polskiej klasy ro­botniczej, to wiecznie trwałe nauki naszej rewolucyjnej teorii.

 

Twórcza linia IX Zjazdu wygrywa. Linia IX Zjazdu zwycięży!

 

Tekst na podstawie książki W.Jaruzelskiego „Przemówienia 1984”, Warszawa 1985.

 

Link na stronę Teksty

 

Powrót na stronę główną