Przemówienie z okazji zakończenia roku szkolnego wygłoszone przez przedstawiciela klas piątych w jednym z warszawskich techników na początku lat 90'.

Szanowne Grono Pedagogiczne, Rodzice, Koledzy !

Jest mi niezmiernie przyjemnie dostąpić zaszczytu wygłoszenia tego pożegnalnego przemówienia. Nie chciałbym jednak, aby obecna uroczystość nosiła znamiona "celebry". Dlatego też niniejsza mowa będzie zawierała odczucia tak moje jak i tegorocznych maturzystów dotyczące nauki oraz podsumowujących ją egzaminów: zawodowego i dojrzałości.

Województw jest czterdzieści dziewięć. W każdym z nich inne tematy egzaminów dojrzałości. Warszawskie matury dla wielu z nas nie były najłatwiejsze. Mimo to cała nasza klasa wyszła z tej próby zwycięsko. Jest to niewątpliwa zasługa zarówno nauczycielskiego gremium jak i naszej ciężkiej pracy. Trzeba sobie bowiem uświadomić, że świadectwo maturalne to nie arkusz papieru na którym figurują te lub inne podpisy. To wynik złożonego i długofalowego procesu, który można ująć parafrazując słynne uczniowskie powiedzenie "lepiej wylać dużo potu nad zeszytem, aniżeli potem zbierać dwóje". Nasze sukcesy zawdzięczamy w głównej mierze nauczycielom, którzy wytworzyli taki model szkoły, który sprostał wyzwaniom teraźniejszości. Szkoła nasza rozbudza zdolność samodzielnego myślenia, pasję poznawania i tworzenia. Ideałem nie jest przecież doskonały rozwiązywacz krzyżówek, ale człowiek mający zarówno wiedzę dobrze poukładaną w głowie, jak i osobisty, emocjonalny stosunek do pracy, niezależnie od tego czy jej owocem jest książka, czy też maszyna, dom, bochenek chleba.

Nasze szanowne ciało pedagogiczne doskonale wie, że nic co dzieje się wśród młodych nigdy nie było, nie jest i nie będzie odizolowane od całości. To prawda, że "takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie", ale i chowanie będzie takie jaka jest Rzeczpospolita. Cechy młodzieży są zawsze odbiciem cech rodziców, wychowawców i całego starszego pokolenia. Szkoła stanowi zarówno kuźnię jak i zwierciadło rzeczywistości. Krytykując szkołę krytykujemy siebie. Żądając od niej musimy od siebie żądać. Są to fakty wielce wymowne.

Muszę przyznać, że nie zawsze zgadzaliśmy się ze wszystkimi elementami procesu nauczania. Nie byliśmy tutaj odosobnieni. W innych szkołach takie zjawiska są również powszechne. Obawia się to m.in. w masowych rejteradach z lekcji, nierzadko kończących się awanturami na ulicach. Jednakże nasi wychowawcy umieli się temu zjawisku skutecznie przeciwstawić ustanawiając w tym celu tzw. Dzień Wiosny. Dzięki takiemu zabiegowi każdy nauczyciel wiedział co robi uczeń x,y,z. Cóż, młodości nierzadko właściwa jest przesada, ale bać się zapału młodości, jej impetu, zniecierpliwienia, wręcz rewolucyjnej chęci zmian byłoby błędem fatalnym w skutkach. Dowiodły tego okresy, kiedy znane deformacje rodziły zapotrzebowanie na sztucznie wyrównany, ugrzeczniony szereg. Ale jednocześnie pragnę wyczulić zebranych na nadarzającą się łatwość, niekiedy manierę pochopnych sądów, uproszczonych przeciwstawień. Współpraca z młodzieżą wymaga przezwyciężenia hermetyzmu zarówno w pionie jak i w poziomie. Większość pedagogów naszej szkoły umie likwidować ten hermetyzm i jest nastawiona nie na względy prestiżowo-formalne, lecz na efekty pracy i potrafi korzystać z uwag wypowiadanych w uczniowskim gronie z pozycji wspólnej troski. Dzięki temu, na lekcjach nie grzęźliśmy w werbalizmie, bezruchu i marazmie. Dzięki zabiegom naszego grona nauczycielskiego nie rozpowszechniły się u nas taj popularne wśród dzisiejszej młodzieży nawroty zjawisk demoralizacji, arogancji i sobiepaństwa. Działo się tak dlatego, że walka z problemami recydywy różnego rodzaju schorzeń nie przebiegała od sensacji do sensacji, czy wtedy gdy w narastaniu określonych negatywnych zjawisk było już "za pięć dwunasta". Dla naszych wychowawców nie ważna jest skala trudności, spiętrzenie problemów czy natłoku zadań. Potwierdziła się więc i u nas znana prawda, że nie brak ludzi starszych, którzy z niesłabnącą energią torują drogę nowemu, ale nie brak też wśród uczniów nosicieli nastroju niemożności, specjalistów od działań płytkich i pozornych. Mówię to dlatego, że znaczny jest ciągle margines bierności i chciałbym ów fakt poddać pod rozwagę myśli delegacjom klas młodszych z pozycji, jeśli tak mogę powiedzieć, starszego kolegi. Nie możemy zamykać oczu na zło, gnuśność i zgniliznę. Znamy przecież wszyscy młodocianych starców, którym się życie, a zwłaszcza nauka i praca, potężnie znudziły. Jest to o tyle groźne, że nie brak ciągle przejawów znużenia i oglądania się na innych. Takie niewłaściwe rozłożenie akcentów w życiu młodego pokolenia musi być i jest skutecznie niwelowane przez naszą kadrę. Nie bez znaczenia jest tu także rola komitetów rodzicielskich, które w naszej szkole pracują aktywnie, zbierają pieniądze na wycieczki, zabezpieczają deficytowe materiały, przygotowują studniówki oraz kanapki na maturę. Takie społeczne działania pozwalają na przezwyciężenie szkodliwych podziałów na "my" i "oni" na "nasz" i "ich".

Niebagatelne znaczenie ma również fakt, że szkoła do której przez pięć lat uczęszczaliśmy była szkołą techniczną. Teraz, w okresie gdy szczególnie ceni się dobrą robotę, średnia kadra techniczna ma wyjątkowo ważne zadania do wykonania. Realizacja tych zadań będzie dla nas o tyle łatwa, że w szkole natrafiliśmy na wyjątkowych wykładowców przedmiotów zawodowych. Oni dobrze wiedzą, że nowoczesność byłaby pustym dźwiękiem gdyby nie opierała się na pracowitości, szacunku dla każdej dobrze wykonanej pracy, nawykach dobrze zorganizowanego i zdyscyplinowanego działania.

Słyszy się czasem krytyczne uwagi, że szkolne warsztaty nie są wyposażone w sprzęt najnowszej generacji i w ten sposób nie uda się nam nadrobić ogromnej luki technologicznej dzielącej nas od krajów najbardziej rozwiniętych. Pojęcia "luki" nie wolno jednak, jak to często bywa, zważać do technologii, do maszyn i urządzeń, do świata rzeczy. O wiele groźniejsza byłaby luka w myśleniu, niedostatek wiedzy warunkującej szybkie opanowanie nowoczesnych rozwiązań. Dlatego też pragnę z niekłamanym wzruszeniem podziękować za wysiłek włożony w techniczne wykształcenie naszej klasy. Dzięki temu marsz na przód będzie bardziej skoordynowany i szybszy. Rozbudzenie w nas technicznych zainteresowań pozwoli skutecznie forsować cywilizacyjne progi, torować Polsce drogę do nowoczesności. Egzamin zawodowy nie jest więc li tylko dublowaniem egzaminu maturalnego.

Szczególnie ważnym elementem nauki jest krytyka niezbędna dla skuteczności pracy i czystości stosunków między ludźmi. Albowiem "kto chce rozkazywać musi umieć słuchać". Trzeba tu szczerze powiedzieć, choć może to zabrzmieć boleśnie, że byli wśród nas i tacy dla których matura miała być doraźnym zabiegiem taktycznym. Gdy nie osiągnęli pożądanych wyników zaczęli reprezentować mentalność obrażonego nastolatka. Na realność nie można się jednak obrażać. Trzeba ją aktywnie i mądrze przeobrażać.

Istotą egzaminu jest oddzielenie ziarna od plew. Nie najlepsza ocena na egzaminie to najczęściej nie wynik uchybień realizacyjnych, ale braku wyobraźni, wygodnictwa i skostnienia. Zdanie egzaminu wymaga ciężkiej pracy. Innej drogi nie widzę. Inna droga byłaby po prostu chciejstwem, wręcz szarlatanerią. W tym kontekście chciałbym przestrzec młode klasy przed brakiem poczucia realizmu i odpowiedzialności. Nie chce wobec was uprawiać mentorstwa i dyrygowania, ale jest jedna i nieprzekraczalna rubież. Jest nią uczciwe przygotowanie się do egzaminu maturalnego. Trzeba wyrwać się z niefrasobliwej drzemki i już teraz pomyśleć o przyszłości. W naszych nauczycielach mieć będziecie zawsze mocne oparcie w niegodzeniu się z marazmem, zastojem, moralną zgnilizną, kołtuństwem i głupotą. Wraz z nimi musicie walczyć aby żaden z was nie stał się rozbitkiem i nawracać tych którzy celują w przysłowiową "tróję z minusem". Nasi nauczyciele udowodnili, że proces dydaktyczny nie przebiega według rzekomych zasad walki pokoleniowej. Należą im się za to słowa gorącej podzięki. Wszyscy jesteśmy im wdzięczni za to, że stworzyli przychylną atmosferę na egzaminach, co wraz z uwarunkowaniami leżącymi na płaszczyźnie obiektywnej przyniosło pożądany efekt. Słowo dziękujemy może zabrzmieć zdawkowo. Tym bardziej, że decydujący okres przed nami. Niemniej jednak, jestem głęboko przekonany, że uzyskane w szkole przygotowanie do dorosłego życia pozwoli nam pomyślnie zrealizować wszelkie nałożone na nas zadania.

Żegnając się życzymy Wam wiele pomyślności i wiele szczęścia w życiu osobistym.

Dziękuje za głos.

Link: Zmodyfikowane wersja tego przemówienia na portalu www.sciaga.pl wraz z komentarzami 

Powrót do strony “Cytaty”

Powrót do strony głównej1