List W.Jaruzelskiego do Dyrektora Programu I TVP M.Grzywaczewskiego z 25 listopada 2005 r.
Pan Maciej Grzywaczewski
Dyrektor Programu I TV
Szanowny Panie Dyrektorze,
24 listopada br. w głównym wydaniu „Wiadomości” (19.30) programu I TVP znalazła się informacja, iż Minister Obrony Narodowej p. Radosław Sikorski odtajnił dokumentację, dotyczącą Układu Warszawskiego i przekazał ją do IPN, co pozwoli dotrzeć do niej historykom oraz zapoznać opinię publiczną. Należy żywić nadzieję, że również osobom sprawującym wówczas różne polityczne i wojskowe funkcje, będzie stworzona możliwość wyjaśnienia i merytorycznego zinterpretowania owej dokumentacji. Historyczne warunki i okoliczności, w jakich powstawała , wymagają kompleksowego, rzeczowego, a w szczególności profesjonalno-wojskowego podejścia i kompetencji. Życzę, aby IPN – nie ulegając pokusie doraźnej, wycinkowej sensacyjności – zadaniu temu sprostał.
Wracam do „Wiadomości” z 24 listopada. Wspomniana wyżej informacja była rzeczowa, ale bezpośrednio po niej pojawia się na ekranie p. Lech Kowalski i oświadcza, że teraz gen. Jaruzelski już nie będzie mógł mówić, iż w 1981 roku interwencja nie zagrażała.
Nie wiem czym kierował się Redaktor tego wydania „Wiadomości”, wprowadzając tego rodzaju komentarz, a w istocie rzeczy stwierdzenie, sąd. Po pierwsze – czy należy w serwisie informacyjnym sugerować co jakoby znajduje się w nieujawnionej dotychczas dokumentacji? Po drugie – minimum inteligencji wystarczy, ażeby rozumieć, że nie cała dokumentacja bloku – a w szczególności jego dominującej strategicznej siły – znajduje się w poszczególnych stolicach. W prestiżowej rosyjskiej gazecie „Izwiestia” z 19 czerwca 1994 roku ukazała się publikacja autorstwa gen. prof. Dmitrija Wołkogonowa. Pisze on: „Przy moim udziale, jako przewodniczącego Komisji Rady Najwyższej Federacji Rosyjskiej ds. przekazania archiwów KPZR i KGB, w celu naukowego, społecznego z nich korzystania, w ciągu dwóch lat zostało otwartych 78 milionów spraw z 80 milionów teczek w archiwach partyjnych. Pozostała część na razie jest utajniona, ponieważ kryje w sobie wiadomości, dotyczące państwowych i narodowych interesów Rosji. Komisja ujawniła mnóstwo materiałów, których dotychczas większość ludzi nie znała; w tej liczbie tzw. >>specjalne teczki<<, na podstawie których w sposób wiarygodny dowiedzieliśmy się o ... naszej zbrojnej inwazji na Węgry, Czechosłowację, Afganistan, o przygotowaniach do takiej samej ingerencji w Polsce”.
Przewodniczący Komisji Rady Najwyższej FR w ten sposób potwierdza, że:
- nie wszystkie materiały partyjne zostały udostępnione (o materiałach rządowych, KGB i Armii Radzieckiej ani słowa);
- interwencja w Polsce była przygotowywana.
Od tego, wielkiej wagi publicznego oświadczenia, minęło już ponad 11 lat. W swoich publikacjach powoływałem się na nie wielokrotnie. Bez echa. Nie słyszałem, ażeby ktoś poszedł tym śladem.
Po trzecie – problem zagrożeń ma charakter znacznie szerszy i głębszy, wewnętrzny i zewnętrzny – nie da się go zamknąć w sławetnej „szufladzie”: wejdą – nie wejdą. Pisałem o tym w sposób udokumentowany i uargumentowany m.in. w książce „Stan wojenny. Dlaczego...”, w szerokim opracowaniu opublikowanym na łamach 126 numeru „Zeszytów Historycznych” paryskiej „Kultury”, w niedawno wydanej książce „Pod prąd”, wreszcie w wystąpieniu na Konferencji historyczno-naukowej, poświęconej „Spotkaniu Trzech” (z 4 listopada 1981 roku), które pozwalam sobie załączyć. Nie spotkałem się z zakwestionowaniem autentyzmu, prawdziwości przywołanych przeze mnie dokumentów, dowodów, oświadczeń, publikacji. Są „zabijane” milczeniem oraz medialną „erupcją horroru” zwłaszcza wokół 13 grudnia. Niewątpliwie będzie tak i tym razem.
Po czwarte – Lech Kowalski, pojawił się jako telewizyjny ekspert, komentator. Warto przybliżyć tę postać. Od 1970 roku w ludowym Wojsku Polskim. Oficer polityczny. Absolwent Wojskowej Akademii Politycznej. Przez 17 lat – od 1973 do 1990 roku aktywny członek PZPR. W latach 90. dokonuje karkołomnej wolty. Pisze paszkwilancką, oskarżycielską wobec mnie – a w istocie wobec całej kadry wojskowej – książkę „Generał ze skazą”. Obszerne, szczegółowe recenzje złożone w Wydawnictwie „Rytm” są dla tej książki zabójcze. Prof. Wojciech Wrzesiński (ówcześnie Prezes Polskiego Towarzystwa Historycznego) m.in. pisze: „W rzeczywistości książka w obecnej formie stała się publicystycznym paszkwilem... W obecnej postaci nie powinna być drukowana. Opublikowanie jej spotka się z bardzo szeroką krytyką merytoryczną, a niektóre sformułowania i oceny pojedynczych osób, już nie tylko Wojciecha Jaruzelskiego, doprowadzą zapewne do procesów sądowych”. Prof. Paweł Wieczorkiewicz zaś stwierdza: „Reasumując. Książka nie odpowiada standardom naukowym, a także oczekiwaniom czytelnika... Jest wadliwie skonstruowana, fatalnie, poniżej dopuszczalnego poziomu napisana, a przy tym tendencyjna, do poziomu pamfletu”. I jeszcze jedno – Dyrektor Wojskowego Instytutu Historycznego prof. Andrzej Ajnenkiel w piśmie z 15 grudnia 1997 roku, skierowanym do Komendanta Akademii Obrony Narodowej stwierdza: „Dotychczasowa postawa ppłk dr L. Kowalskiego charakteryzuje się brakiem rzetelności badawczej i umiejętności pracy w zespole. W polemice z adwersarzami ucieka się do oszczerstw i pomówień, które godzą nie tylko w dobre imię przełożonych i kolegów, ale przede wszystkim zakłócają atmosferę pracy i służby w Instytucie... Wartość i wiarygodność jego dorobku pisarskiego, obniża znacząco język publicysty i to niskiego formatu (maniera używania niewybrednych epitetów, uwłaczających pomówień, insynuacji i złośliwości)... Nie mogę nie zauważyć, iż ppłk. L. Kowalski pochłonięty swą obsesyjną misją naprawiania świata, nie przebierając w środkach, brnie w kłamstwie, w swoim irracjonalnym i groteskowym zachowaniu. Postawa etyczna ppłk Kowalskiego, jako pracownika naukowego i oficera dalece odbiega od kanonów zawodowej służby wojskowej, szczerości, lojalności, sumienności, czy sprawiedliwości. Zachowanie ppłk Kowalskiego deprecjonuje Instytut, w którym jest zatrudniony”. Jeśli to wszystko, jeśli „estetyka” tej sytuacji skłoni Panów Redaktorów do bardziej ostrożnego sięgania po opinie tego rodzaju „rzeczoznawców” – to dalszy komentarz będzie zbędny. Tym bardziej, że obecnie pojawiają się również inni „świadkowie”, a właściwie hochsztaplerzy historii. Ich wiarygodność i rzeczywiste intencje, inteligentny, uczciwy redaktor, czy wydawca – dbający o dobre imię swej „firmy” - powinien bez trudu rozszyfrować.
Z szacunkiem,
Wojciech JARUZELSKI 25.11.2005 r.
Do wiadomości:
- Minister Obrony Narodowej
- Prezes Instytutu Pamięci Narodowej
- Prezes TVP
- inni adresaci